Książę Karol i księżna Camilla mają nieślubnego syna?

Kiedy w Wielkiej Brytanii wciąż na tapecie jest sprawa odejścia Meghan Markle i księcia Harry’ego z rodziny królewskiej, w prasie pojawiają się kolejne niepokojące doniesienia.

Związek księcia Karola i księżnej Camilli od zawsze wywoływał kontrowersje
Związek księcia Karola i księżnej Camilli od zawsze wywoływał kontrowersjeBartosz KrupaEast News

Tym razem mowa o księciu Karolu i księżnej Camilli, którzy są małżeństwem od 2005 roku. Nie od dziś wiadomo jednak, że historia miłosna pary jest dużo bardziej złożona.

Camilla i Karol spotykali się jako dwudziestolatkowie. Ich romans, według oficjalnej wersji wydarzeń, trwał trzy lata. Jednak podobno do spotkań dochodziło także, gdy obydwoje mieli małżonków. Wielu poddanych właśnie Camillę wini za rozwód księcia i księżnej Diany.

Teraz głos w sprawie postanowił zabrać Simon Dorante-Day, który uważa się za... nieślubnego syna pary! Mężczyzna twierdzi, że "Mexit" jest jedynie tematem zastępczym i służy odciągnięciu uwagi mediów od jego sprawy.

Dorante-Day utrzymuje, że królowa wie o jego pochodzeniu, które było omawiane na spotkaniu w Sandringham.

53-latek już trzykrotnie zakładał w sądzie sprawę, za każdym razem jednak wniosek był odrzucany. Teraz mężczyzna domaga się od domniemanych rodziców badań DNA. Gdy przyszedł na świat, Camilla miała 19, a Karol 18 lat.

Według wersji Dorante-Daya, gdy był niemowlęciem, zajęli się nim ludzie pracujący dla rodziny królewskiej. Gdy skończył 1,5 roku, oddano go do adopcji.

O sprawie poinformował dziennik "The Sun". Na razie żaden z członków rodziny królewskiej nie zabrał w tej sprawie głosu.

Dorante-Day nie zamierza się poddawać i ponownie zgłosił swoją sprawę do sądu. Jego zdaniem na dworze wybuchła panika, a decyzja Meghan i Harry’ego ma być jedynie zasłoną dymną dla szykującego się skandalu.

Fani rodziny królewskiej doszukują się podobieństwa między mężczyzną, a księciem Filipem. W mediach społecznościowych wielu popiera jego wniosek o badania DNA, które raz na zawsze wyjaśniłyby sprawę. 

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas