Martyna Wojciechowska ma oryginalny pomysł na święta
Podróżuje po całym świecie i na święta nie zawsze jest w domu. Martyna Wojciechowska przyznaje, że nie ma z tym problemu, bo potrafi skrzyknąć całą rodzinę nawet na tydzień przed świętami, aby pobyć razem, a potem móc wyjechać.
Martyna Wojciechowska - prezenterka, autorka książek, a także podróżniczka - w związku ze swoją pracą, a więc realizacją programu "Kobieta na krańcu świata", podróżuje po całej kuli ziemskiej. Jak się okazuje, święta zdarzało jej się spędzać poza domem, w podróży, bo właśnie była w pracy.
- Któryś z odcinków mojego programu realizowałam na Filipinach, podczas niezwykłych obchodów, tam, świąt wielkanocnych. Jedna z bohaterek, zresztą jak co roku, ukrzyżowuje się w ramach swojego poświęcenia i odtworzenia drogi Chrystusa. Też wiele osób na moich oczach się biczowało i krzyżowało - w tym jedna, jedyna kobieta. To bardzo przejmujący temat i bardzo szczególne święta, bo takie pełne pasji, oddania i prawdziwego poświęcenia, którego nawet, jeśli nie rozumiem, to bardzo szanuję - mówi Wojciechowska.
Podróżniczka przyznaje, że mimo iż zdarzało jej się spędzać święta poza domem, będąc w pracy, nie jest to dla niej problemem.
- Może dlatego, że mamy taką filozofię w naszej rodzinie, że święta mamy właściwie, czy też możemy mieć, każdego dnia. Oczywiście, dobrze jest usiąść przy świątecznym stole razem, ale zdarzało nam się również organizować święta tydzień przed świętami, żeby być razem, a potem, by móc rozjechać się w różne kierunki świata - opowiada podróżniczka.
Święta poza rodzinnym domem - choć w domu Wielkiego Brata - spędzą też uczestnicy programu Big Brother. Psycholog Małgorzata Ohme, współprowadząca ten reality show, w którym uczestnicy m.in. nie mają dostępu do telefonów i internetu, mówi, że nie demonizowałaby sytuacji śmiałków, których losy śledzą kamery.
- Kiedy rozmawiałam z uczestniczką, która odpadała z programu i kiedy zapytałam ją o dom - a chodziło mi o dom rodzinny - mówiła o domu Wielkiego Brata... Myślę, że się "przeprocesowała", bo po ponad czterech tygodniach bycia ze sobą 24 godziny na dobę ci ludzie stworzyli jakąś wspólnotę, nawiązali więzi. To oczywiście nie jest rodzina, ale to już jest jakiś fundament do tego, żeby coś budować. Dlatego dla nich te święta niekoniecznie muszą być świętami depresyjnymi - przekonuje Ohme.
Psycholog zauważa jednak, że najbardziej przeżywać będą to osoby, które mają dzieci, bo za nimi tęsknią, ale nie tylko...
- Też dlatego, że martwią się o to, że dzieci tęsknią i że te dzieci czegoś pozbawią. Tym osobom, które weszły do programu z poczuciem odpowiedzialności za swoją rodzinę, będzie najtrudniej, ale o całą resztę bym się nie martwiła - kwituje Ohme.
A może w święta warto "zabawić" się w "Big Brothera" i spędzić je bez telefonów?