Modelka zarzuca firmie erotycznej kradzież wizerunku. Ich lalka bardzo ją przypomina

Yael Cohen Aris zajmuje się modelingiem i aktywnie działa w mediach społecznościowych. Instagramowy profil kobiety obserwuje ponad milion użytkowników z całego świata. Niedawno jeden z obserwatorów Yael dokonał niebywałego odkrycia. Jego zdaniem firma produkującą lalki erotyczne ukradła tożsamość influencerki i wykorzystała ją do wykonania zabawki. Modelka była w szoku, gdy zapoznała się z dowodami. Postanowiła nagłośnić sprawę.

Gdy zobaczyła swoją podobiznę, oniemiała. Czego domaga się modelka?
Gdy zobaczyła swoją podobiznę, oniemiała. Czego domaga się modelka? @yael1cInstagram

Gdy zobaczyła swoją podobiznę, oniemiała

Yael Cohen Aris pochodzi z Izraela i jest aktywną użytkowniczką social mediów. Na Instagramie chętnie chwali się wysportowaną, smukłą sylwetką. Niebywała uroda kobiety sprawia, że jej zasięgi stale rosną. Yael do niedawna cieszyła się z popularności. Przykry incydent sprawił, że zmieniła zdanie.

O Yael zrobiło się głośno, ponieważ kobieta oskarżyła firmę produkującą lalki erotyczne o rzekomą kradzież jej tożsamości. Modelka otrzymała dowody od jednego z obserwatorów. Po zapoznaniu się z nimi, nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Przyznała, że gadżety erotycznie nie wzbudzają w niej niechęci, jednak taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.

Będę całkowicie szczera - nie mam nic przeciwko branży lalek erotycznych. Problem polega na tym, że firma zrobiła to bez mojej zgody i bez mojej wiedzy
zaznaczyła Yael Cohen Aris w rozmowie z portalem Metro.

Firma do promocji zabawki erotycznej miała użyć także zdjęć i filmów pochodzących z profilu modelki.

Czego domaga się modelka? "Nie zależy mi na odszkodowaniu"

Yael w rozmowach z mediami zaznacza, że w żaden sposób nie skorzystała na produkcji lalek. Zabawki nie przyczyniły się bowiem do zwiększenia popularności Instagramowego profilu kobiety. Modelka utrzymuje,  że naruszone zostało jej dobre imię. Podkreśla, że nie zależy jej na odszkodowaniu, chciałaby jednak, by firma wyciągnęła wnioski i zrozumiała, gdzie popełniła błąd.

Chciałabym rozpocząć szczerą konwersację dotyczącą tego, gdzie leży granica prywatności osób publicznych, które działają w Internecie
tłumaczy Yael Cohen Aris.

Zobacz również:

„Zdrowie na widelcu”: Spleśniałe produkty mogą być rakotwórczePolsat Cafe
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas