Przygoda i praca

Aktor filmowy i teatralny - Artur Barciś był gościem 15. Targów Książki w Krakowie, podczas których promował audiobook "Rico, Oscar i głębocienie" oraz wywiad-rzekę "Rozmowy bez retuszu", który przeprowadziła z aktorem Marzanna Graff .

Przygoda Artura Barcisia z nagrywaniem audiobooków trwa od dawna / fot. P. Przybyszewski
Przygoda Artura Barcisia z nagrywaniem audiobooków trwa od dawna / fot. P. PrzybyszewskiMWMedia

To ciężka praca?
- Nie, to bardzo przyjemna praca - nie trzeba się uczyć na pamięć. Trzeba sobie ją jednak dozować, nie można siedzieć zbyt długo w studiu, bo łatwo można dostać hiperwentylacji, litery zaczynają fruwać przed oczami, zaczyna się "chrypieć", co oczywiście odbija się na jakości nagrania. Ja jestem doświadczonym już "czytaczem" i wiem, że dłużej niż cztery godziny nie mogę czytać, że muszę sobie zrobić przerwę - godzinę czy dwie i dopiero dalej czytać. Staram się w tym względzie zachować higienę.

Wygląda jednak na to, że ciężkiej pracy się pan nie boi. Świadczy o tym chociażby lista ról, jakie ma pan na koncie.
- Dużo zagrałem, bo jestem już stary.

A jak się panu czytało powieść "Rico, Oscar i głębocienie"?
- Cudownie! To jedna z najwspanialszych książek, jakie przeczytałem - w sensie audiobooka. Miałem takie momenty, że głupio mi było wobec ekipy nagrywającej, bo miałem łzy w oczach. Rzadko mi się zdarzają takie chwile, ale to naprawdę niezwykła książka.

Gra pan bardzo różnorodne postaci, ale pewnie jedną z trudniejszych była rola w serialu "Doręczyciel"?
- Tak i pewnie ze względu na tę rolę zostałem wybrany do czytania książki "Rico, Oscar i głębocienie". Różnica polega na tym, że tu bohaterem jest dziecko, w serialu dziecko było troszkę starsze...

A czy jest jakaś książka szczególnie dla pana ważna, książka, która pana ukształtowała?
- Bardzo wcześnie zacząłem czytać. Babcia mnie nauczyła, gdy miałem pięć lat i szybko umiałem czytać płynnie. Gdy raz wszedłem w ten świat, to już nie mogłem z niego wyjść. Miałem taki okres w życiu, kiedy łapałem się krat kiosku, w którym były książki i nie pozwalałem się oderwać od tych krat, dopóki babcia nie kupiła mi książeczki. Czytałem te książeczki po pięćdziesiąt razy.

- Potem przyszedł okres na książki przygodowe Alfreda Szklarskiego. Uwielbiałem przygody Tomka na Czarnym Lądzie czy w Gran Chaco, wchodziłem w ten świat, stawałem się Tomkiem, uwielbiałem wtedy takie przygody. Jednak książki, która mnie w jakiś sposób ukształtowała chyba nie mam, choć bardzo ważna była "Czarodziejska góra" - genialna literatura, która otworzyła mi oczy na to, że można nie tylko opowiedzieć historię, ale zostawić w czytelniku coś jeszcze.

Dziś znajduje pan czas na czytanie książek?
- Oczywiście, chociaż mało mam tego czasu. Ale często jeżdżę pociągami.

A audiobooków pan słucha?
- Nie, wolę kontakt z książką papierową, tradycyjną, chociaż mam iPada i w taki sposób też czytam.

Na swojej stronie internetowej barcis.pl często dokonuje pan wpisów o tym, co myśli, robi. Prowadził pan też bloga Doręczyciel. To wyraz zainteresowania nowymi technologiami, czy może w ten sposób przejawiają się pana ciągoty literackie?
- Owszem, mam stronę internetową, ale nie dokonuję tam wpisów regularnie. Robię wpis, kiedy zdarzy mi się coś ciekawego. Na forum rozmawiam sobie z moimi sympatykami z całego świata. Bloga prowadziłem rzeczywiście, kiedy kręciliśmy "Doręczyciela", bo wiele osób chciało się dowiedzieć, jak to jest naprawdę , jak się kręci taki film. Ja zdecydowałem, że opowiem o tym, codziennie po powrocie z planu opisywałem to, co się zdarzyło na planie, każdy dzień zdjęciowy. Ten blog jeszcze jest, są na nim wpisy z okresu, kiedy kręciłem serial. Nie mam aż tyle do powiedzenia, żeby codziennie zawracać ludziom głowę. Nie potrzebuję też tego rodzaju popularności.

Artur Barcis był także gościem Czaterii. Zobacz zapis z czata.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas