Ryszard Rembiszewski: Nadal jestem Panem Lotto
O szczęściu w miłości i zakładach. Wygrywaniu szóstek i życiu „po Lotto”. O telewizji, milionerach z przypadku, tęsknocie za ogłaszaniem wygranych – specjalnie dla EksMagazynu - Ryszard Rembiszewski.
EksMagazyn: Mówi pan nienaganną, piękną polszczyzną. To rzadkość w dzisiejszych czasach.
Ryszard Rembiszewski: - To zasługa moich wspaniałych profesorów ze szkoły teatralnej. A także wieloletniej pracy przed mikrofonem w Polskim Radiu. To wszystko owocuje. Język polski jest piękny, a nasz głos to instrument, na którym można wygrać przeróżne dźwięki, przekazać uczucia. Muszę się nieskromnie pochwalić, że wielu osobom bardzo się podoba mój tembr głosu i moja recytacja poezji, a szczególnie tej Jonasza Kofty.
"Życzę wysokich wygranych" - wychowałam się na tym. Ja i całe pokolenie. Jak pan się czuje jako pewien symbol "tamtych" czasów. Nadal dostaje pan dowody sympatii?
- Proszę mi wierzyć, że wiele osób do tej pory jest przekonanych, o tym, że prowadzę losowania! A z sympatią graczy spotykam się na każdym kroku. Często pomaga mi to nawet w załatwieniu różnych codziennych spraw. Do tej pory jestem - czy tego chcą niektórzy, czy nie - ikoną, symbolem gier liczbowych, czyli Panem Lotto.
Przeczytałam taki komentarz o panu: "Nie powiem, przy Ryśku szło trafić..."
- "Bo wszystkie Ryśki, to fajne chłopaki" (śmiech). A wie pani, że ja też ostatnio wielokrotnie to słyszę? Gracze narzekają, że teraz rzadko trafiają im się nawet "trójki", ciągle są tylko kumulacje. A te kiedyś nie były tak częste. Stąd też zaczęły się pojawiać różne spiskowe teorie dotyczące losowań...
Był pan znany z tego, że miał bardzo dużą empatię dla wygranych osób. Mówił pan o tym, że wygrywający to ludzie z małych miejscowości, bez konta w banku. Bardzo optował pan za tym, żeby Totalizator udzielał tym osobom wsparcia merytorycznego.
- Mówiłem i pisałem o tym wielokrotnie. Większość osób, które wygrywają, bardzo często nie potrafi się odnaleźć w nowej dla nich roli - roli milionera. Tym, z którymi się spotykałem, starałem się - w miarę swoich możliwości - pomóc. Mam nadzieję, że w końcu ktoś rozważny w Totalizatorze to dostrzegł.
"Pewne czysto ludzkie emocje prezenter ma i pokazuje na wizji". Jakie emocje panu zdarzało się pokazać na wizji?
- W momencie kiedy zapala się w kamerze czerwona lampka, wtedy następuje pełna mobilizacja. Nie wystarczy tylko przekazać suchy tekst komunikatu i przeprowadzić losowanie. Trzeba wzbudzić emocje, umiejętnie je stopniując, inaczej mówić o kumulacji pięciu milionów, a inaczej o trzydziestu. Jeśli jedną i drugą określimy jako wielką - to nie będzie dobrze. Trzeba znaleźć odpowiednie słowa. Ważna jest też mowa ciała. Prezenter powinien mieć refleks, bo to program na żywo i zdarzają się różne sytuacje, których nie było w scenariuszu. Jednak, moim zdaniem, rzeczą podstawową, szczególnie w tym programie- co wielokrotnie podkreślałem - jest wiarygodność prezentera. Cieszy mnie fakt, że widzowie to doceniali.
Ile czasu minęło odkąd nie ma pana na wizji i nie ogłasza pan wygranych szóstek?
- 21 października 2008 roku poprowadziłem ostatnie losowanie. Ponad 23 lata prowadziłem ten program i stałem się - jak to określali dziennikarze - żywą reklamą, twarzą Totalizatora. Prawie cztery lata nie ma mnie w tym programie, ale dla większości Polaków przez cały czas jestem Panem Lotto. Do tej pory stacje radiowe i telewizyjne zapraszają mnie na rozmowę, gdy jest bardzo wysoka kumulacja, twierdząc, że nikt o tym tak nie potrafi mówić, jak ja. Na marginesie dodam, że Totalizator nie wykreował dotąd żadnej osoby tak związanej z grami liczbowymi, która byłaby tak rozpoznawalna i kojarzona jak ja. Czy tęsknię? Przyznam się, że nieraz tak, ale z drugiej strony obecna formuła programu - ten przerost formy nad treścią - nie podoba mi się, a jak się zorientowałem - nie jest to tylko moje zdanie, ale również wielu graczy.
Ile wygranych szóstek pan ogłosił?
- Nie liczyłem, ale na pewno bardzo, bardzo wiele. Miałem też okazję spotkać osobiście wiele osób, które wygrały - to były naprawdę wzruszające spotkania i na długo zostaną w mojej pamięci.
Czy jest życie "po Lotto"?
- Oczywiście, że tak. Często jestem zapraszany jako gość do przeróżnych programów w stacjach telewizyjnych i radiowych. Poza tym prowadzę imprezy, koncerty, festiwale, jak np.: Miss Polonia International w Wiedniu, Festiwal Operowo-Operetkowy na Mazowszu, Europejski Festiwal Muzyczny "Gloria", Wielka Gala Sylwestrowa w Sali Kongresowej, Koncert Sylwestrowy i Noworoczny w Operze Śląskiej, Gala Operowa Małgorzaty Walewskiej, Gala Operetkowa Grażyny Brodzińskiej, gale dla Rotary Club i Lions Club oraz wiele koncertów charytatywnych.
Jako lektor nagrałem multimedialną książkę kucharską "Kuchnia polska - najlepsze przepisy" oraz pozycje przeznaczone dla niewidomych. Brałem udział także w kilku przedstawieniach teatralnych, jak np.: jubileusz Ireny Kwiatkowskiej - "Ostry dyżur poetycki" w Teatrze Narodowym i w spektaklu "Pamiętajmy o Katyniu" w Teatrze Roma oraz w wieczorach poetyckich poświęconych Janowi Pawłowi II.
Najbardziej lubię żywy kontakt z publicznością. Kiedy widzę i czuję jej reakcję. Wiele czasu zajmuje mi też działalność charytatywna, jak i praca społeczna zarówno w Związku Artystów Scen Polskich - jestem wiceprzewodniczącym Sekcji Estrady i członkiem zarządu Fundacji Artystów Weteranów Scen Polskich, jak i w Fundacji IKA im. Iki Szpakowskiej. Dodam, że za swoją pracę charytatywną byłem nominowany w kategorii "Wolontariusz" w konkursie "Gwiazdy dobroczynności" organizowanym przez Akademię Rozwoju Filantropii i Newsweek.
Wróciłby pan do telewizji? Jeśli tak, to do jakiego programu? A może dzisiejsza TV jest dla pana w obecnej formie nie do przyjęcia?
- Gdybym otrzymał taką propozycję - na pewno tak. Są programy, które wymagają od prezentera wiedzy, doświadczenia i wiarygodności. Nie boję się nowych wyzwań - ja na nie czekam.
Czy teraz zawiera pan zakłady i próbuje wygrać szóstkę?
- Tak, gram. Szczególnie wtedy, gdy jest duża kumulacja, ale zawieram zawsze tylko jeden zakład i gram "na chybił trafił". Niestety, tak się składa, że nie mam szczęścia ani w grach, ani w miłości, bo zakończenia mojego ostatniego związku nie wspominam miło, bardzo dużo mnie kosztował, i to pod różnymi względami. Mam jednak nadzieję, że szczęście jeszcze się do mnie uśmiechnie.
Chętnie włączył się pan w kampanię społeczną EksMagazynu "Piękne (Nie)Doskonałe", z udziałem niepełnosprawnych kobiet i jako jedyny uczestnik wystąpił w obu sesjach zdjęciowych zrealizowanych do projektu. Dlaczego?
- Nie widzę powodu, dla którego kobiety niepełnosprawne powinny się ukrywać w domach. Potrafią być tak samo piękne i atrakcyjne jak kobiety pełnosprawne. Jeśli ktoś uważa inaczej, to ta osoba ma problem i przez swoją postawę pokazuje tylko jak bardzo jej patrzenie na świat jest ograniczone.
Rozmawiała: Anna Chodacka