Owsianka 2.0: 5 wersji, które nie smakują jak karma dla ptaków
Niech podniesie rękę ten, komu owsianka kojarzy się z dietą, obowiązkiem i smutkiem w misce. Tyle że wszystko zależy od podejścia. Można dalej jeść gładką breję z rozgotowanych płatków i udawać, że jest pyszna. Albo pójść w wersję 2.0 — taką, która jest zdrowa, ale też smakuje. Oto pięć wersji owsianki, które mają więcej wspólnego z deserem niż z paszą dla ptactwa.

Spis treści:
Owsianka tiramisu
Zamiast klasycznej owsianki: nocna wersja na zimno. Płatki owsiane zalane mlekiem migdałowym z dodatkiem espresso i odrobiną syropu klonowego. Rano - warstwujesz jak tiramisu: owsianka, serek mascarpone, gorzkie kakao. Możesz posypać startą gorzką czekoladą. Efekt? Pyszne, sycące i wartościowe śniadanie.
Owsianka w stylu szarlotki
To klasyk, ale w lepszym wydaniu. Gotujesz płatki na mleku roślinnym z dodatkiem startego jabłka, cynamonu i odrobiny wanilii. Do tego prażone orzechy włoskie, rodzynki (albo rumiane daktyle) i łyżeczka masła z nerkowców. Niebo. I zero cukru. Tylko smak dzieciństwa, ale bez wyrzutów sumienia.

Azjatycka owsianka z mango i kokosem
Bazą są płatki gotowane na mleku kokosowym (pełnotłustym, jeśli tolerujesz laktozę). Dodajesz pulpę z dojrzałego mango, trochę soku z limonki i szczyptę soli. Na wierzch - wiórki kokosowe, listki mięty, może kilka chrupiących pestek granatu. Idealna wersja na cieplejsze poranki, kiedy marzysz o Tajlandii, ale masz tylko 20 minut do pracy.
Owsianka na słono
Tak, owsianka nie musi być słodka. Gotujesz ją na wodzie lub mleku migdałowym bez cukru, dodajesz szczyptę soli i pieprzu. Na wierzch: jajko w koszulce albo sadzone, plasterki awokado, sezam, chili, rukola, może kapka oliwy truflowej. Genialna na leniwe weekendy. I serio - daje kopa na cały dzień.
Pieczona owsianka à la brownie - kiedy masz dość gotowania
Wymieszasz wszystko wieczorem, pieczesz rano albo jeszcze wieczorem i odgrzewasz. Płatki owsiane, jajko, mleko (dowolne), kakao, banan, trochę proszku do pieczenia, szczypta soli, ciemna czekolada. Pieczesz w małej foremce. Z wierzchu chrupiąca, w środku miękka, czekoladowa. To brownie, ale bez mąki i bez poczucia winy. Wersja idealna na leniwy poniedziałek po niedzieli.