Zielone koktajle dla mam i dla dzieci

O niektórych książkach mówi się, że są "nieodkładalne". Oto jedna z nich. Jest tak piękna, że nie sposób odłożyć ją na półkę. Zamiast tego chce się ją kartkować, oglądać, przeglądać w nieskończoność, czytać i, rzecz jasna, wyczarowywać z niej cuda w zaciszu własnej kuchni.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Publicat
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa PublicatINTERIA.PL/materiały prasowe

O tak, "Zielone koktajle dla mam i dla dzieci" prezentują się zachwycająco. Każdą ( k a ż d ą!) fotografię chciałoby się oprawić i wywiesić na kuchennej ścianie. Tytuł może być mylący. Prawda jest taka, że nie trzeba być ani dzieckiem, ani mamą, by rozsmakować się w 365 przepisach z tej książki (na dobrą sprawę, codziennie, przez okrągły rok można pić zaproponowane przez autorkę koktajle i nic się nie powtórzy). A tym, którzy obawiają się, że w środku znajdą receptury pozbawionych określonego smaku i koloru papek dla niemowląt oraz mam karmiących, należy pokazać chociażby karobowy deser o smaku krówki ciągutki, cytrusowego grzańca, ciasteczkowy koktajl kokosowo-czekoladowy czy orzechowe latte herbaciane!

Autorka zamieściła (i zmieściła) tu przepisy na każdą możliwą okazję, wliczając w to m.in. Boże Narodzenie, Nowy Rok (oczywiście bez procentów), walentynki, urodziny, mecz piłkarski, kinderbale, czy codzienne śniadania. Są też koktajle do zadań specjalnych, np. te odmładzające, regenerujące, upiększające, podnoszące odporność, poprawiające humor, zbijające temperaturę, uspokajające, wyciszające (tak, tak można wymieniać i wymieniać) plus oczywiście propozycje dla najmłodszych, bomby witamin i skarbnice składników mineralnych na wszystkie trzy trymestry ciąży, okres poprzedzający zajście w ciążę, a także wymagający czas laktacji.

Wielki, wielki plus za sprytne pomysły na przemycenie dzieciom zdrowych, zielonych warzyw (jak wiadomo, niekoniecznie ulubionych) - w niezielonych koktajlach zielonych. Swoją drogą, książka uczy też, że niekiedy wystarczy kreatywna, intrygująca nazwa ("koktajl Shrekowy"!), by maluch ochoczo wyciągnął łapki po mus w kolorze kiwi.

Z kronikarskiego obowiązku dodajemy, że w publikacji znajdziemy też niemało praktycznych porad, w tym i te ratujące w sytuacjach, gdy przygotowany przez nas koktajl okazał się niewypałem (za rzadki, za gęsty, niesmaczny), co jednak zdarzać się nie powinno, bo pyszniej niż w "Zielonych koktajlach" już być nie może!

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas