Jesienią otul się... tiulem
Niegdyś kojarzony z wytwornymi strojami księżniczek i kostiumami baletnic, dziś coraz częściej staje się elementem codziennych stylizacji. Tiul, wdzięczny, zmysłowy i kobiecy, znów zawładnął wyobraźnią projektantów, którzy sugerują, by nosić go także jesienią.
Tiul - synonim ulotnego piękna, szlachetności i kobiecości, pierwotnie kojarzył się z tym, co w modzie delikatne i finezyjne. Dziś tiulowe ubrania mają nierzadko niewiele wspólnego z eterycznymi kreacjami baletnic, księżnych i nobliwych bohaterek naszych ulubionych bajek. Tiulowi w nowoczesnym wydaniu - zestawionemu z topornymi butami, motocyklową kurtką i mocnym makijażem - bliżej wszak do punku spod znaku Vivienne Westwood, aniżeli dworskiej wytworności.
Co łączy słynną serialową zabójczynię Villanelle, Carrie Bradshaw i królową Elsę z Krainy Lodu? Ich najbardziej zapadające w pamięć stroje uszyte były właśnie z tiulu, obowiązkowo w odcieniach waty cukrowej. Atrybut baletnic, ulubiony materiał księżniczek, z którego ich krawcowe szyły w bajkach spektakularne suknie, by mogły w nich oczarować księcia i żyć długo i szczęśliwie, oraz filmowych i serialowych bohaterek słynących z zamiłowania do mody haute couture, z dworskich komnat przenosi się dziś wprost na ulice naszych miast. W tym sezonie obsesja na punkcie tiulu przybrała na sile.
- Sam materiał wykracza poza jakiekolwiek epoki - zaznacza w rozmowie z "The Guardian" projektant Ryan Lo, który zaprezentował swoją kolekcję podczas londyńskiego tygodnia mody. Jak przyznaje, w swoich projektach tiulu używa odkąd pamięta, zafascynowany jego efemeryczną aurą i subtelnym pięknem. Ową fascynację podzielają także liczne fanki jego tiulowych kreacji, w tym Elle Fanning i Maisie Williams.
- Z tiulu możemy robić marszczenia, falbany, dekoracje w formie kwiatów - możliwości są nieograniczone - przekonuje Lo.
Tiul nie bez przyczyny kojarzy się głównie ze strojami królowych i księżnych. To właśnie tiulowa kreacja królowej Wiktorii, w której stanęła na ślubnym kobiercu w 1840 r. zwróciła powszechną uwagę na ów materiał. Przez dekady był on niejako zarezerwowany dla panien młodych, robiąc coraz większa karierę w modzie ślubnej. Zmierzch XIX w. przyniósł nieoczekiwany zwrot akcji - za sprawą angielskiego projektanta Charlesa Wortha tiul przeniknął do codziennego ubioru, będąc materiałem coraz chętniej wykorzystywanym do produkcji sukienek, spódnic i bielizny.
Współcześnie tiul upodobały sobie takie domy mody, jak Dior, Giorgio Armani czy Vivienne Westwood. Ta ostatnia, znana z zadziornej, punkowej estetyki, nadała tiulowi zupełnie nowy, awangardowy charakter, łącząc zwiewne tiulowe spódnice ze skórzanymi motocyklowymi kurtkami i sznurowanymi butami na masywnej podeszwie. Molly Goddard (twórczyni słynnej różowej sukni Villanelle z serialu "Obsesja Eve") z kolei oraz Simone Rocha nadały tiulowi wygląd na miarę XXI w. - w ich rękach materiał ten ma wręcz codzienny charakter, można nosić go w realnym życiu, nie tylko na wybiegu.
Inne domy mody również uległy fascynacji tą delikatną tkaniną. Peter Pilotto zaprezentował tiul w tęczowych kolorach, u Diora zaś tiulowe spódnice były zestawione dla kontrastu z punkowym kraciastym wzorem. Huishan Zhang postawił na falbany i marszczenia, inspirując się stylem gwiazd lat 50. "
- We wszystkim, co robię, panuje nostalgia i romantyzm. Dla mnie tiul ma za zadanie zmiękczyć teksturę stroju oraz dodać mu kobiecości - konstatuje projektant. Tiul to bez wątpienia najlepszy sposób na ożywienie jesiennych stylizacji, w których mamy szansę poczuć się jak współczesna księżniczka z najbardziej stylowej bajki.