W butach Manolo Blahnika radośniej kroczy się przez życie
Chciałem robić coś, co wymaga kreatywności, angażuje ręce i głowę - wspomina swoje początki Manolo Blahnik. Jego buty zachwycały Biancę Jagger, Palomę Picasso, stały się modowym bohaterem "Seksu w wielkim mieście". Od 21 czerwca "Blahniki" będą dostępne również w Polsce.
"Moje Manolo", tak z czułością o butach projektu Manolo Blahnika, mówią ich szczęśliwe posiadaczki. Szczęśliwe? Tak, bo słynne Blahniki to obiekt pożądania wielu pań. Jedne są gotowe odkładać pieniądze latami, aby móc wejść w buty Carrie Bradshaw. Bohaterka serialu "Seks w wielkim mieście" miała ogromną słabość do Manolo, ta słabość przekuła się na wielką siłę marki. Bo - jak powiedziała w jednym odcinku Bradshaw - "Los samotnej kobiety nie jest łatwy dlatego każda powinna mieć wyjątkowe buty, żeby radośniej kroczyć przez życie".
Manolo Blahnik wychowywał się na plantacji bananów na Wyspach Kanaryjskich. W jego żyłach płynie krew hiszpańska i czeska. Przez jeden semestr studiował prawo i nauki polityczne, później lingwistykę, jednak to sztuka pochłonęła go bez reszty. Jej tajniki zgłębiał na studiach w Genewie i Paryżu, zanim w 1973 roku otworzył swój pierwszy butik w Londynie. Wspominając swój debiut przyznał, że było to straszne przeżycie, czuł, że to mógł być początek końca jego kariery.
Sprawcą całego zamieszania, które jednak okazało się kluczem do kariery, był Ossie Clark, który zdecydował, że w swoim pokazie w 1972 roku wykorzysta buty projektu Blahnika. Sam Manolo uważał, że ten moment zakończy jego karierę, gdyż jakość wykonanych przez niego butów daleko odbiegała od ideału.
"Ossie był pierwszą osobą, która wykorzystała moje buty podczas swojego pokazu w 1972 roku w londyńskim Royal Court Theatre. Prawdę mówiąc sądziłem, że będzie to koniec mojej kariery. Buty, jakie wykonałem na pokaz miały podeszwę z gumy, a obcasy nie były stabilne, co powodowało, że ciągle się ruszały. Modelki chodziły w bardzo dziwny sposób, na szczęście ludzie uznali, że to nowy sposób poruszania się. To był przerażający moment" - wspomina Blahnik.
Dlaczego przyszły prawnik, zwrócił się w stronę mody? "Chciałem robić coś, co wymaga kreatywności, angażuje moje ręce i głowę. Buty mają w sobie życie. Uwielbiam sposób poruszania się kobiet, lubię patrzeć jak buty dekorują stopy" - wspomniał w wywiadzie dla "Harvard Business Review".
"Ponad dziesięć lat zajęła mi nauka rzemiosła, której tajniki zgłębiałem nie w szkole, a w fabrykach. Miałem to szczęście, że wokół mnie było wiele wspaniałych kobiet, które uwielbiały to, co robię - Bianca Jagger, Paloma Picasso, Marisa Berenson i wiele innych. To, co robiłem, było tak różne od tych okropnych platform, modnych w tamtym czasie. Byłem klasykiem, inspirującym się wiekiem XIX" - dodaje.
Dlatego też w jego projektach przewija się zarówno klasyka, którą odnajdziemy w wielu fasonach butów, jak również finezja i nierzadko przepych w zdobieniach. Jego projekty często naznaczone są eleganckim i smukłym obcasem, nie za wysokim - Blahnik uważa, że idealna wysokość szpilki powinna wynosić pięć centymetrów. "W takich szpilkach można swobodnie chodzić. Wyższe buty są niczym z kreskówek, nadają się jedynie do zdjęcia" - przekonuje. A jeśli mamy problemu z poruszaniem się na szpilkach, zaleca, aby pod ręką mieć męża, na którego ramieniu można się wesprzeć.
Dziś jego buty noszą największe gwiazdy. Mimo tak ogromnego sukcesu i globalnej marki, Manolo pozostał niezależny, co również pozwala mu zachować właściwy balans między sztuką a komercją. "Nie lubię dużych koncernów, tych niekończących się spotkań, które musisz odbyć, aby omówić każdy jeden szczegół. Nie radzę sobie z takimi rzeczami, jestem na nie za stary. Jesteśmy firmą rodzinną. Choć odnosimy duże sukcesy, nie jesteśmy dużą marką. Sam projektuję wszystkie modele. Nie chcę być pod niczyim wpływem. Czasem odnoszę sukces, czasem nie, ale to wciąż mój produkt, mój pomysł i idę za nim do końca" - wyjaśnia. Jego buty można kupić w 20 krajach na świecie, od 21 czerwca będą również dostępne w Polsce, w warszawskim salonie Moliera 2.
Jednak największym jego butikiem, jest jego dom. "W domu w Bath, w Anglii, gdzie mieszkam, mam chyba 30 tys. butów. Prawie każdy z pokoi w moim domu wypełniony jest tysiącami butów. Jedyne miejsca, w których nie trzymam butów to sypialnia, garderoba i salon. Reszta domu jest zajęta przez buty, nawet łazienki" - zdradza. (PAP Life)