Wakacyjne romanse: Czy Polki szukają przygód?

Lato kojarzy się z wakacjami, wolnością i... seksem. Niekoniecznie małżeńskim, bo wtedy jesteśmy bardziej spragnieni nowych doznań. Dlaczego decydujemy się na chwile zapomnienia? I jak zmieniają one nasze życie?

Wakacyjny romans nie jest niczym złym?
Wakacyjny romans nie jest niczym złym? 123RF/PICSEL

Nigdy nie czujemy tak wielkiej potrzeby oderwania się od rzeczywistości jak latem. Według statystyk, w lipcu i sierpniu o 20 proc. częściej uprawiamy seks niż w pozostałych miesiącach. Słońce podnosi poziom serotoniny, hormonu szczęścia, w naszym organizmie, a wyjazdy sprawiają, że jesteśmy odważniejsi i bardziej skłonni do ryzykownych zachowań. "To tylko przygoda" - mówią niektórzy. Ale czy na pewno? To, jak i z kim kochamy się podczas urlopu, wiele mówi o naszych potrzebach. I prawie zawsze ma konsekwencje...

Baw się, ciesz i używaj! – to moje życiowe motto

Karolina, 25 lat, szuka wrażeń w Egipcie

Według specjalistów najważniejsze to mieć świadomość, że znajomości zawarte podczas urlopu w egzotycznym kraju nie bywają wstępem do trwałego związku. Na forum „Faceci z Egiptu” funkcjonują czarne listy, gdzie kobiety publikują informacje na temat nieuczciwych uwodzicieli. Podają konkrety: nazwiska i miejsca, gdzie „łowią” swoje ofiary.

Bilet lotniczy do Hurghady Karolina, studentka psychologii, kupiła już w marcu. Będzie tam czwarty raz. - Moja mama zdziwiona pyta: "Dziecko, znów jedziesz sama?". Mówię jej, że chcę poleżeć na plaży, poczytać książki. Że potrzebuję samotności. To oczywiście nieprawda, ale co mam jej powiedzieć? Przecież nie to, że jadę, by dać się uwodzić i samej podrywać! Słuchać komplementów, być rozpieszczaną jak królewna i przeżyć cudowny seks. Po takich wakacjach mam zapas energii na następny rok. Polacy Karoliny nie pociągają. Nudni, niezbyt atrakcyjni. Kiepsko flirtują, w łóżku są nieudolni lub egoistyczni. Swój pierwszy raz też przeżyła z cudzoziemcem. Achillesa poznała na Krecie. Już po godzinie całowali się na plaży. Karolina opowiada, że to on ukształtował jej podejście do seksu, zmysłowości, a przede wszystkim do życia: - Bo moje motto brzmi: "Baw się, ciesz, korzystaj!". W następnym roku pojechałam do Hurghady. Nie planowałam przygód erotycznych, tylko zabawę. Ale poznałam Mahomeda, instruktora w klubie fitness.

Pokazał mi inny Egipt. Nie tłoczną Sakkalę, ale spokojne uliczki Daharu. Pochłonęła mnie ta kultura. No i seks - absolutnie magiczny. Byłam zauroczona, ale nie zakochana. Wiedziałam, że to relacja, która za chwilę się skończy. - Potem był kurs nurkowy w egipskim Sharm el-Szejk, windsurfing na greckiej Rodos. - Zmieniam miejsca, nie przywiązuję się - opowiada Karolina. - Kolekcjonuję chwile, jak na Gran Canaria. Przytulona do wysportowanego, smukłego instruktora surfingu patrzyłam na bajkowy pejzaż. Widziałam Teidę, najwyższy szczyt Teneryfy, marinę i ocean. W takich momentach czuję się jak gwiazda filmowa. Nie obchodzi mnie, że to tylko moment. Do Polski wracam naładowana. Karolina tłumaczy, że południowcy potrafią sprawić, że kobieta czuje się atrakcyjna, pewna siebie.

Dlatego cały rok odkłada, żeby znów wyjechać. O swoich romansach nikomu nie mówi. Pochodzi z tradycyjnego domu i nie chce plotek, posądzeń, że jest łatwa. Babcia pyta, kiedy wyjdzie za mąż, mama krytykuje dziewczyny, które w klubach szukają okazji. A ona ma swoje sekretne przygody. - Znam wiele naiwnych, które zakochują się w Egipcjanach - zapewnia. - A potem dowiadują się, że ich ukochany ma kilka innych dziewczyn. Dla mnie to tylko erotyka. Wspomnienia dodają mi energii w deszczowe dni, kiedy rano marznę na przystanku.

Grek – namiętny i pomysłowy

Seks z obcokrajowcem jest trzecią co do popularności (po miłości w trójkącie i pocałunkach z kobietą) fantazją erotyczną Polek. Co w nim kusi? Nowość, egzotyka, potrzeba sprawdzenia się. Przyczyniają się do tego pochlebne opinie dotyczące sprawności cudzoziemców, szczególnie tych pochodzących z ciepłych krajów. Na forach internetowych młode dziewczyny opisują, jak cudownymi kochankami są Grecy, Hiszpanie i Latynosi. Według badań Dureksu, seks jest tak samo istotnym elementem w życiu Polaków (potwierdziło to 79 proc. pytanych), jak i Greków (odpowiednio 80 proc.).

Tylko że Grecy seks naprawdę uprawiają. Kochają się 164 razy w roku, Brazylijczycy średnio 145. A mężczyzna z Europy Środkowej znajduje czas na miłość 117 razy. Akt miłosny Greka trwa ponad 22 minuty, najdłużej w Europie. Zarówno on, jak i Latynos potrafią spełnić łóżkowe życzenia partnerki, są namiętni, uważni. Ale jest też druga strona medalu. Według seksuologów, to specyficzny typ mężczyzn szuka europejskich kochanek. Taki, który dzięki zamożnym paniom chce wygodniej żyć. Kiedyś seks z obcokrajowcem w Polsce był tabu. Otwarcie granic, przemiany społeczne sprawiły, że dołączyłyśmy do Amerykanek czy Skandynawek, dla których idealny urlop to ten w ramionach śniadego młodzieńca. Coraz więcej krajowych biur podróży organizuje tego typu wyjazdy. I choć ceny nie należą do najtańszych, chętnych nie brakuje.

Porada eksperta: Po co nam wakacyjny romans?

Dużo kobiet uprawia teraz przygodny seks?

Michał Pozdał, seksuolog, SWPS, Warszawa: - Bardzo dużo. Kobiety przeszły ekspresową drogę: ich matki i babcie nie rozmawiały o seksie ani o swoich potrzebach. Nie wiedziały nawet, jak nazwać żeńskie genitalia. Pełne blokad spychały intymną sferę na dalszy plan. Dziś ich córki podchodzą do niej kompulsywne. Dużo, wszędzie, bez granic. Często ma to mało wspólnego z rozumieniem siebie czy prawdziwym otwarciem się.

To znaczy?

-  Przez przypadkowy seks kobiety szukają potwierdzenia własnej kobiecości, odgrywają się na kimś. To nie znaczy, że nie przeżywają podniecenia. Jednak badania pokazują, że choć mówią: "dla mnie to tylko seks" - ich reakcje są inne niż mężczyzny. Mimo wszystko częściej się angażują, potrzebują też innej otoczki.

Czy przelotne romanse bywają ucieczką przed bliskością?

-  Często tak się dzieje. Znam wiele dwudziestolatek, dla których ten sposób życia jest metodą na fizyczne zaspokojenie przy braku ryzyka po- wstania więzi, zobowiązań, przywiązania. One się tego boją.

Co jest pociągającego w letnich romansach?

-  Nowość, egzotyka. Tak jak pożądamy wciąż rzeczy, chociaż szafę mamy pełną. Pragniemy ekscytujących doznań i wrażeń.

A ryzyko?

-  Kobiety co prawda noszą ze sobą prezerwatywy, ale czasem o niej zapominają - bo alkohol, bo sytuacja nie sprzyja temu, żeby wyciągać "gumkę". A kondom to podstawa. Mamy świetną metodę zapobiegania ciąży i ochrony przed chorobami wenerycznymi - żeńską prezerwatywę. Tylko o tym, że ona istnieje, słyszało może 50 proc. pań. Po wakacjach ludzie się nie badają - a powinni! I trafiają do lekarzy z dziwnymi objawami, nie wiedząc, że to na przykład rzeżączka. Teraz mamy do czynienia z plagą kiły. Problem w tym, że nie daje ona jednoznacznych objawów.

Byłam dla niego tylko wakacyjną odskocznią

Lilianna, 32 lata, zakochała się w żonatym mężczyźnie

Restrukturyzacje w firmie, rozstanie z narzeczonym, śmierć mojego ukochanego psa - wylicza Lilianna, atrakcyjna trzydziestolatka z burzą rudych, kręconych włosów. - Ten lipiec dwa lata temu był koszmarny. Nawet nie planowałam wakacji. Wysłała mnie na nie szefowa. "Od poniedziałku daję ci wolne" - powiedziała. Byłam wściekła, praca to jedyne, co wtedy trzymało mnie przy życiu. Ale miałam mnóstwo zaległego urlopu, wyglądałam jak cień człowieka. Zaczęłam szukać oferty last minute. Padło na Włochy i wybrzeże Abruzji. Trzy dni później leżałam na plaży. Co chwila zagadywali mnie Włosi, ale nie byłam zainteresowana. Spodobał mi się jednak Polak z mojego hotelu. Trzymał się na uboczu, zawsze z nosem w książce. Zaciekawił mnie. "Takie wakacje i samotność" - zagaiłam, mijając go w hallu. "Takie wakacje i samotność?"- odwrócił pytanie. Zaproponowałam kawę. "Lepiej chodźmy na plażę" - uśmiechnął się.

Na początku nie było między nami żadnej gry. Opowiedziałam o swoim rozstaniu, on o tym, że przyjechał sam, bo jego żona ma romans.Żalił się, że nie uprawiają seksu, od kiedy trzy lata temu urodziła im się córka, że stali się sobie zupełnie obcy. Nie miałam powodu nie wierzyć - nawet mnie nie podrywał. Ale następnego wieczoru wylądowaliśmy w łóżku. Chyba wypiliśmy za dużo wina. Mówił, że jestem śliczna, że z nikim nie było mu tak dobrze. "Jak na żonatego jest niewiarygodnie spragniony czułości" - pisałam w SMS-ie do przyjaciółki. "Uważaj" - radziła. "Kontroluję to" - odpisywałam. Klasyka. Sama siebie okłamywałam. Marcin wydawał się Liliannie uosobieniem marzeń. Przystojny, opiekuńczy. Oczytany, z pięknym głosem. Wynajęli auto i zwiedzali okoliczne miasteczka. Lilianna przyznaje, że nie padły słowa: "odejdę od żony". Mówił tylko, że jest mu bosko i nie pamięta, kiedy ostatnio tak się czuł. - Pamiętam pożegnalną noc, pieszczoty na gorącym piasku, rozmowy - mówi Lilianna. - Wyznał, że oszalał na moim punkcie i dla mnie pragnie zmienić swoje życie. Wróciłam do domu oszołomiona, zakochana i pewna, że jesteśmy parą. Codziennie gadaliśmy, dwa razy przyjechał do mnie do Katowic z Lublina...

Ale już nie było tak cudownie.Zerkał na telefon, wychodził na balkon, gdy ktoś dzwonił. Kilka razy usłyszałam, jak szeptał: "Nie mogę rozmawiać, mam spotkanie". Na moje nalegania, by podjąć jakieś decyzje, odpowiadał: "Potrzebuję czasu". Przysięgał, że spędzimy wspólnie sylwestra. Czekałam z kolacją, szampanem. Wysłał tylko SMS: "Wybacz, mam córkę, nie mogę". Wpadłam w rozpacz, ale zacięłam się. Nie odezwałam się do niego więcej, on też nie. Ale wciąż tęskniłam i marzyłam, że stanie w drzwiach, wszystko wyjaśni, przeprosi... Wczesną wiosną trafiłam na terapię z powodu depresji. "Czego pani oczekiwała po dwutygodniowym romansie?" - spokojnie spytała terapeutka. Kazała trzymać się faktów. Jak wyglądała nasza znajomość? W jaki sposób pokazywał, że jestem dla niego ważna? Wtedy pierwszy raz zgodziłam się z tym, co mówiła moja przyjaciółka. Że potraktował mnie jak odskocznię od kłopotów. Lekarstwo na stres. Zresztą teraz sama już nie wiem - może żona wcale go nie zdradziła tylko tak mi powiedział?

Szybko i anonimowo

Ile Polaków i Polek zdradza? Tego nie wiemy dokładnie, bo większość ludzi w sondażach nie przyznaje się do romansu. Co mówią liczby? Co czwarty Polak deklaruje, że zdarzyło mu się flirtować z kimś innym niż stały partner. 33 proc. mężczyzn otwarcie mówi, że zdradziło żonę choć raz - tak wynika z badań CBOS-u z lipca 2012 roku. Jednak niektórzy psychologowie są zdania, że zdradza grubo więcej niż połowa mężczyzn. Jeszcze drastyczniejsze są wyniki badań portalu randkowego Ashley Madison. To serwis stworzony dla osób, które chcą urozmaicić sobie codzienność skokiem w bok. Zarejestrowało się w nim 21 milionów internautów. 74 proc. z nich twierdzi, że gdyby miało gwarancję, że sprawa się nie wyda, zdecydowałoby się na romans.

Lato uważają za idealny moment do zdrady. Po pierwsze dlatego, że wtedy zapominamy o zmartwieniach. Po drugie, piękna sceneria sprzyja zmysłowym "odlotom". A po trzecie, z dala od domu po prostu łatwiej o anonimowość. Kochanek lub kochanka często pochodzą z innego miasta, co więcej, nie łączą nas wspólni znajomi, którzy mogliby wyjawić kłopotliwą prawdę. Jakie powody popychają nas do zdrady? Najczęściej brak satysfakcji seksualnej. Bo kończy się namiętność, żona staje się "matką dzieciom", mężczyzna chrapiącym nudziarzem. Naukowcy przekonują, że niektórzy zdradę mają w genach. Helen Fisher, amerykańska antropolog uważa, że zależy to od poziomu hormonów w mózgu.

Według niej najczęściej zdradzają dwa typy: "badaczy" i "dyrektorów". Pierwsi mają wysoki poziom dopaminy, odpowiedzialnej za potrzebę silnych wrażeń, drudzy - testosteronu zwiększającego temperament i apetyt na seks. Zgadza się to z innymi badaniami, które pokazują, że im ktoś wyżej w hierarchii społecznej, tym trudniej mu dochować wierności. Wakacyjne romanse niosą ze sobą jednak pewne niebezpieczeństwo. Bo o ile 58 proc. pań poważnie się angażuje, to jedynie 25 proc. panów traktuje wakacyjne kochanki serio.

Porada eksperta: Latem chcemy wreszcie zakosztować wolności

Dlaczego potrzebujemy wakacyjnych szaleństw?

Bianca Beata Kotoro, psycholog, terapeuta i psychoseksuolog: - Sporo z nas traktuje urlop jak czas, w którym dzieją się rzeczy, które nie zdarzają się na co dzień. Mitologizujemy wakacje, mówiąc: "Wreszcie będę z dziećmi, zbliżę się do męża, partnera, odpocznę". To życzeniowe myślenie. Ale wtedy uświadamiamy sobie, czego nam brakuje.

Latem możemy bezkarnie przeżyć przygodę. Seks z obcokrajowcem, ekscytujący skok w bok.

-  Żyjemy w monotonnym rytmie: praca, dom, praca. Działamy, a mniej jesteśmy nastawieni na przeżywanie. Nie zadajemy sobie pytań: "czy dobrze mi tu, gdzie jestem", "czy czuję spełnienie?". Wakacyjnym szaleństwom ulegają dwa typy osób. Jedni to ci, którzy przez cały rok żyją w silnym napięciu. Trzymają się swoich ról niezależnie od kosztów.  W wakacje chcą świadomie odreagować. Drugi typ to osoby, które zbyt rygorystycznie trzymają się ustalonego porządku. Potem wystarczy jedna drobna rzecz, żeby ta misternie budowana konstrukcja runęła. Ona mówi: "Moje małżeństwo jest szczęśliwe", a traci głowę dla bruneta, który raz spojrzał na nią.

Wakacje mają w sobie coś z bajki. Szczególnie jeśli na co dzień musimy się podporządkowywać twardym regułom...

-  Latem przez chwilę jesteśmy wolni. I czasem chcemy zakosztować tej wolności w każdym aspekcie życia. Proszę sobie wyobrazić młodą dziewczynę, która uprawia szalony seks z obcokrajowcem na pięknej plaży nad oceanem. To spełnienie marzeń wielu kobiet. Scena jak z filmu. Ale to tylko jeden kadr.

 Czy wakacyjny seks może coś w nas odmienić?

-  Seks rzadko kiedy jest mechaniczny. Im bardziej jesteśmy stłamszone na co dzień, tym więcej emocji w nas budzi. To przecież moment, gdy odzyskujemy kontakt ze swoim ciałem, uwalniamy potężną energię. Ale trzeba zdawać sobie sprawę z ryzyka. Ten cudowny kochanek prawdopodobnie za chwilę zniknie. Ważne, żeby o tym pamiętać i nie budować zamków na piasku.

Uświadomiłam sobie, że wciąż kocham męża

Monika, 46 lat, przeżyła romans po latach związku

88 proc. osób, które przeżyły wakacyjny skok w bok, twierdzi, że były to przelotne związki i w żaden sposób nie zagroziły ich małżeństwom. 67 proc. z nich przyznało, że stały partner nigdy nie dowiedział się o zdradzie.

Był deszczowy lipiec. Monika chodziła po mieszkaniu i zastanawiała się, jak teraz będzie wyglądać jej życie. Syn zdał na studia, przeprowadził się do akademika. Córka częściej siedziała u chłopaka niż w domu. Monika: - Poprosiłam męża "Wyjedźmy dokądś, potrzebuję odreagować". Nawet nie oderwał wzroku od komputera, tylko rzucił: "Naprawdę nie mogę. Jedź sama". Zadzwoniłam do znajomej, która prowadzi pensjonat na Mazurach, i zarezerwowałam pokój. O swoim małżeństwie Monika mówi: - Rachunki, kredyty, rozmowy o zawirowaniach w pracy. Byliśmy z Markiem raczej jak sprawnie działające przedsiębiorstwo, nie para. Nad jeziorem poznała Tomka. Osiem lat młodszy, odpoczywał po harówce w korporacji.

- Kiedyś myślałam, że nie potrafiłabym zdradzić, a jemu uległam natychmiast. Siedzieliśmy przy ognisku, on nie spuszczał ze mnie wzroku. Chemia była od początku. "Wpadniesz do mnie?" - spytał po prostu. Wtedy jeszcze się wahałam. Napisałam do Marka: "Tęsknisz?". Odpisał: "Śpię. Coś się dzieje?". Rzuciłam komórkę w kąt i zapukałam do Tomka. Seks był świetny, a ja nie wymknęłam się nad ranem. Nawet nie czułam, że kogoś zdradziłam. To, co działo się potem, Monika określa krótko "raj". Nocne kąpiele w jeziorze, wycieczki, żagle, wino przy świecach. Kiedy patrzyła w lustro, nie mogła uwierzyć, że tak wypiękniała. Co dał jej Tomek? - Wszystko, czego zabrakło w moim małżeństwie - tłumaczy. - Kochanek przywrócił mi pewność siebie i za to jestem mu wdzięczna. Zaczęłam nosić szpilki, kupiłam czerwoną szminkę.

Widziałam oczywiście różnice między nami. On był introwertycznym pracoholikiem, ja kobietą, dla której liczyła się rodzina. A co ważniejsze, uświadomiłam sobie, że wciąż kocham Marka. Zaczęłam analizować: co się stało, że nasza namiętność wygasła? Długo zamiatałam pod dywan problemy. Nagle poczułam energię i chęć, by znów o nas zawalczyć. Zaciągnęłam męża na terapię. Nie miało to nic wspólnego z bajką, czułam raczej, jakbym odkrywała starego znajomego po latach. Chodzimy do psychologa od roku i wreszcie coś zaczęło się zmieniać. Z Tomkiem utrzymuję kontakt od czasu do czasu, ale już nie sypiamy ze sobą. Z całych sił pragnę skupić się na mojej najważniejszej relacji, z Markiem. Mam nadzieję, że tak już zostanie.

Skok w bok nie dla rozrywki

On nieczuły, zajęty pracą. Ona dbająca o dom, pochłonięta dziećmi. Taki układ może funkcjonować latami i żadne z partnerów nie wie, że siedzą na tykającej bombie zegarowej. Wszystkie tłumione emocje wyzwala nieoczekiwanie "ten trzeci". Gorący wakacyjny klimat, ona pozwala sobie na więcej... Ale rzadko jest to tylko jeden raz. Obcy człowiek uświadamia nam nagle, w jakim układzie żyjemy. Ile rzeczy wypierałyśmy, przed iloma uciekałyśmy w codzienną krzątaninę. Kobiety uświadamiają to sobie i... zdradzają coraz częściej. Według psychologów, kobieca niewierność zawsze będzie inna niż męska.

Polka pozwala sobie na skok w bok nie dla zwykłej rozrywki, tylko dlatego, że czuje się niespełniona. Kochanek daje jej coś, czego latami jej brakowało, o co nie potrafiła prosić. Albo prosiła, lecz nie była słuchana. Unikała konfliktów, bo lękała się napięcia w związku. Tego, że będzie zmuszona wreszcie podjąć jakieś kroki. To paradoks - większość z nas boi się stracić partnera, a zarazem nie stara się, żeby relacja z nim była prawdziwa i głęboka. Stąd sytuacje, w których ten "trzeci" ma szansę naprawić związek. Jeszcze do niedawna wielu psychologów uważało, że zdrada niszczy parę. Dziś przyznają, że niekoniecznie.

W niektórych przypadkach bywa oczyszczająca. Daje świadomość, jak cenna jest dla nas stała relacja. I od nas zależy, co z tym zrobimy. Samotne wyjazdy mogą stać się naszym wentylem bezpieczeństwa. Tak jak szukanie przygód w pracy czy w internecie. Ale sporadycznie romans może wytrącić nas z marazmu. Sprawić, że zaczniemy o małżeństwo dbać, stawiać warunki, wymagać. Nie być dłużej obojętnym.

Katarzyna Troszczyńska

Olivia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas