Kortez u Katarzyny Zdanowicz: Wracałem do rzeczywistości, która mi nie pasuje
Oprac.: Łukasz Piątek
Gościem najnowszego odcinka „Zdanowicz pomiędzy wersami” jest Kortez – muzyk i kompozytor, którego nowa płyta „Naucz mnie tańczyć” miała swoją premierę w listopadzie. Z Katarzyną Zdanowicz artysta rozmawiał m.in. o procesie związanym z próbą polubienia samego siebie, melancholii w swojej twórczości i zbudowaniu w dzieciństwie własnej, bezpiecznej przestrzeni, którą stała się muzyka.
Kortez: Jestem najgorszym krytykiem w swoim życiu
Łukasz Federkiewicz, znany publiczności jako Kortez, w rozmowie z Katarzyną Zdanowicz powiedział, że przeszedł proces uczenia się akceptowania siebie i otaczających go okoliczności. Mężczyzna przyznał, że przez większość jego dotychczasowego życia był do siebie bardzo krytycznie nastawiony.
"Nie wiem, skąd wynikało to, że się nie lubiłem. Może dlatego, że bardzo dużo sobie założyłem, chciałem dużo zrealizować. Nie mówię o jakichś sukcesach czy osiągnięciach w szkole. Tylko w takim prostym zachowaniu. Pewnego rodzaju zachowania mi się nie podobały, które gdzieś tam mam, jakieś naleciałości. Chciałem to zmieniać, mieć takie założenie, cel. I to mi się nie udawało. Te porażki sprawiały, że ja bardzo krytycznie do siebie podchodzę. I chyba jestem najgorszym krytykiem w swoim życiu. Co z jednej strony mnie bardzo stopuje, a z drugiej pcha do przodu" - powiedział Kortez w rozmowie z Katarzyną Zdanowicz.
Muzyk powiedział również, który obszar jego życia jest dla niego obecnie najważniejszy. Kortez bez chwili zawahania się przyznał, że jest nią rodzina, i dodał, że w końcu dojrzał do takiej świadomości.
"Można mieć wszystko, można się realizować, ale można też wracać do pustego pokoju. Zdajesz sobie sprawę później, że ciągle jest jakiś brak" - mówi artysta.
Kortez: Czułem się jak outsider
Dziennikarka Katarzyna Zdanowicz zapytała Korteza, dlaczego w jego twórczości jest tak dużo wątków melancholijnych.
"Od dziecka uciekałem w takie momenty, gdzie mógłbym pobyć sam. Bardzo dobrze pamiętam te okresy, kiedy siedziałem w chacie i słuchałem muzyki, zamiast biegać z kolegami za piłką. Muzyka dawała mi dużo więcej, niż bieganie na podwórku, poznawanie nowych ludzi, zawieranie przyjaźni. Przyjaciela miałem jednego i to mi wystarczało. Tak sobie podzieliłem ten świat. Chyba za bardzo też myślałem, o tym kim jestem, czym jest świat, jak się mam tu odnaleźć, kim chciałbym być, czy to ma sens.
Kortez przyznał, że muzyka w dzieciństwie pochłaniała go do tego stopnia, że czasami nie wiedział, co się z nim dzieje. Wielogodzinne słuchanie muzyki porównał do bycia w transie. "Czułem się, jakbym wychodził z jakiegoś pomieszczenia i wracał do rzeczywistości, która nie do końca mi pasuje - na takie zasadzie, że nie potrafię się w niej odnaleźć. Czułem się jak outsider" - wspomina muzyk.