Michał Leksiński u Katarzyny Zdanowicz. "Przekraczałem swoje granice wielokrotnie"
W najnowszym odcinku podcastu wideo „Zdanowicz pomiędzy wersami” dziennikarka gościła Michała Leksińskiego — podróżnika i wspinacza. Opowiedział o swoich początkach, najtrudniejszych chwilach, jakich doświadczył w górach, a także swoim stosunku do wspinania się i życia.
Michał Leksiński: “Ja mam taką zwykłą historię"
Gościem podcastu “Zdanowicz pomiędzy wersami" był Michał Leksiński — polski podróżnik i himalaista, który wytrwale dąży do zdobycia Korony Ziemi, a swoją wspinaczkę dedykuje dzieciom, podopiecznym Fundacji "Happy Kids" . Obecnie przygotowuje się do wyprawy na Mount Everest.
W rozmowie z Katarzyną Zdanowicz Michał Leksiński opowiedział o swoich początkach, podkreślając, że przez większość swojego życia nie był sportowcem, a wręcz aktywność fizyczna niejednokrotnie zaprowadziła go na szpitalne łóżko:
“Ja mam taką zwykłą historię — nie byłem nikim sportowym. Wręcz odwrotnie, moje wyjścia sportowe to były dramaty zazwyczaj. W pewnym momencie pamiętam, że nawet rodzice śmiali się, że kupią moim znajomym apteczkę na każde wyjście ze mną na boisko, czy gdzieś, bo to się często kończyło realnie szpitalem. Nic nie wskazywało na taką drogę, tak ekstremalną także jeśli chodzi o wysiłek sportowy [...] Przekraczałem swoje granice wielokrotnie. W znaczeniu też determinacji: poddawania się — wstawania — poddawania się — wstawania".
Jednak jak wspomina, był jedną z tych osób, które gdy raz spróbują, zostają zarażone miłością do wspinaczki i wspinania.
Zobacz również: Michał Leksiński zdobył Masyw Vinsona na Antarktydzie. "W górach warto podchodzić do wszystkiego z dużą pokorą"
“Zasnąłem i obudziłem się niewidomy"
Michał Leksiński podzielił się także przerażającymi sytuacjami, których doświadczył w górach. Opowiadał o poważnym zdarzeniu, gdy będąc wysoko w górach, wybił bark. Wspomina, że nie mógł ciągnąć sań, ani nieść swojego ekwipunku. Helikopter nie miał możliwości wylądować nigdzie w pobliżu, więc jedyną możliwością było zejście do najbliższego obozu. Dwójka jego partnerów bez szemrania zabrała jego sprzęt. Podzielili ciężar przeznaczony dla trójki ludzi pomiędzy siebie. Jak podkreśla himalaista, kluczem do osiągania szczytów są ludzie, których się dobrze zna i którym można zaufać.
Góry są tak pięknym miejscem, że ten mechanizm pod tytułem nasze maski nagle, w sekundę spada, bo tam po jednym dniu wysiłku, spania w namiocie i chodzenia człowiek nie ma szans udawać niczego.
Inna sytuacja miała miejsce w Kirgistanie, gdy tuż przed osiągnięciem szczytu zaczął mieć problemy ze wzrokiem.
“Moje przeczucie mi mówi, że nie [powinienem iść dalej — przyp. red.]— a szczyt jest tam. Jeśli zejdę, to już nie zdobędę tej góry na pewno, a jeśli pójdę, to jest szansa, żeby wrócić w glorii i chwale. Zdecydowałem samodzielnie, że schodzę. Zszedłem do namiotu i wtedy dopiero, jak zasnąłem i się obudziłem, to obudziłem się niewidomy.
Takie doświadczenie, szczególnie wysoko w górach może wywołać szok. Jednak doświadczony himalaista zareagował bardzo spokojnie:
Zawsze pytają: no i co wtedy? Poszedłem spać dalej. Nie do końca wiedziałem, co się dzieje, byłem przerażony, ale mówię: teraz nic z tym nie zrobię, tak czy inaczej muszę czekać, aż wróci ekipa. Poszedłem spać, pospałem jeszcze trochę i zauważyłem, że jak się obudziłem, to jakieś kontury zaczęły się pojawiać, więc wiedziałem, że to przejdzie.
Podróżnik do dziś nie wie, co się z nim wówczas działo. Prawdopodobnie doszło do mikro uszkodzenia nerwu wzrokowego lub jego przemrożenia. Jak podkreśla Michał Leksiński, ta i podobne sytuacje upewniły go, że potrafi zachować rozsądek i wie, kiedy powinien przestać przekraczać swoje granice.
Michał Leksiński opowiedział Interii o swojej wyprawie na Denali, o czym przeczytasz w artykule: "Michał Leksiński o wyprawie na Denali. "Przetestowało mnie po raz drugi i to w sposób, który wydawał mi się niemożliwy"
Michał Leksiński: Wspinanie, chodzenie po górach jest jedną z bardziej egoistycznych rzeczy
Katarzyna Zdanowicz zapytała też o stosunek Michała Leksińskiego do opinii, że himalaiści nie powinni mieć rodziny, bo ryzykując życie, narażają bliskich na stratę. Podróżnik przyznał, że rozumie to stanowisko.
Wspinanie, chodzenie po górach, w różnym wymiarze, ale jest jedną z bardziej egoistycznych rzeczy, jaką można robić. Jeśli się nie pokonuje rekordów, jeśli się nie robi tego w sposób taki, że się eksploruje, odkrywa nowe ściany, nowe drogi w górach, robi się coś na czas — to cała ta zabawa jest egoistyczna, bo to ja idę na tę górę.
Jednocześnie Michał Leksiński nie wyobraża sobie sytuacji, gdy jego dzieci będąc dorosłymi, pytają, dlaczego porzucił wspinaczkę, a on odpowiada: “bo się urodziliście". Himalaista chce pokazać swoim dzieciom, że jeśli bardzo tego chcemy i wytrwale dążymy do celu, jesteśmy zdolni spełniać swoje marzenia. Zwraca też uwagę na emocje, które towarzyszą mu, gdy osiąga szczyt:
“Jedna rzecz to jest to, co towarzyszy ci, gdy wchodzisz na szczyt. Poziom euforii — który w moim przypadku głównie jest okraszony łzami — to jest coś, czego nie da się w żaden sposób słowami opisać. [...] Tam na szczycie wspominasz czasem dziwne rzeczy, np. jakiś trening na siłowni, czy chwile, które cię przywodziły coraz bliżej tego szczytu. To jest lekcja determinacji".