Krótka podróż i bilety za grosze. Raj dla turystów otwiera się tuż za polską granicą
Oprac.: Aleksandra Tokarz
Swojskość i sielskość, przeplatana ekstremalnymi doznaniami. A do tego widoki jak w Szwajcarii, urokliwe ulice okolicznych miasteczek i leśne spacery, których nie zapomni nawet najbardziej wprawiony w boje podróżnik. Raj dla turystów otwiera się tuż za polską granicą. Dojedziesz w niewiele ponad trzy godziny, a za bilety zapłacisz grosze. Oto, dlaczego warto.
Jeśli Czechy, to koniecznie Praga - twierdzi większość turystów, pakując walizkę i uzbrajając się, koniecznie, w aparat fotograficzny. Wielu, podczas tworzenia listy atrakcji MUST SEE, zapomina jednak o tym, co Czechy oferują tuż za polską granicą.
Oto bowiem, zaledwie dwie godziny jazdy samochodem z Krakowa (nieco więcej z Warszawy lub Wrocławia, ale znacznie mniej z Katowic), w swoje gościnne progi zaprasza Ostrawa. Kusi przy okazji okolicznymi miasteczkami i wioskami, w których coś dla siebie znajdzie nawet najbardziej wymagający turysta.
Pakuję walizkę z nadzieją. To moja pierwsza podróż do Czech. Do Ostrawy z Krakowa dojeżdżam w niewiele ponad trzy godziny - wygodnie, pociągiem, wcześniej kupując bilety, które nie nadszarpną szczególnie turystycznego budżetu. Podróż w dwie strony kosztuje bowiem około stu złotych.
Opuszczając pociąg, nie zdaję sobie sprawy, ile atrakcji czeka na mnie z otwartymi ramionami. Wkrótce zachwycę się spokojem tamtejszej okolicy, zwiedzę niesamowite zamki, wybiorę się na leśną wycieczkę, aż w końcu spróbuję lokalnego piwa, z którego produkcji na świecie tak mocno słyną Czesi. Odetchnę też najczystszym w Europie Środkowej powietrzem. Brzmi zachęcająco?
Zobacz również: Trzy godziny od granicy z Polską i takie widoki. Region w Czechach idealny na weekend
Ostrawa, trzecie co do wielkości miasto w Czechach, zachwyca liczbą zabytków, będąc jednocześnie jedną z tych destynacji, którą doceni każdy turysta. Nie można jej bowiem odmówić spokoju, zauważając przy tym również jej nieco rozrywkową duszę.
Pomimo przemysłowej przeszłości Ostrawa jest dziś najbardziej zazielenionym miastem w Czechach - szczycąc się rozległymi parkami i rezerwatami przyrody. To jednocześnie ważne centrum ekonomiczne i akademickie. W swoim sercu kryje zaś prawdziwy skarb.
Co ciekawego do zobaczenia w Ostrawie? Wpisz w nawigację
Dostrzeżesz go z daleka. Postindustrialny kolos wnosi się w górę w samym sercu miasta, zachwycając, ale równocześnie lekko przerażając. Teren dawnej huty, poddany przemyślanej, stopniowej rewitalizacji, jest dziś główną atrakcją miasta. Będąc w Ostrawie, szybko skieruj tam swoje kroki. Oto Dolne Witkowice, przemysłowa dzielnica, która z pewnością zapada w pamięć.
Niegdyś tętniło życiem jako ośrodek robotniczy, dziś błyszczy jako turystyczna ciekawostka. To tam w latach 1828-1998 wydobywano węgiel, przerabiając kolejno na koks, a następnie wraz z rudą żelaza przetapiając w wielkich piecach na surowe żelazo (chociaż brzmi niewiarygodnie, dziś do wnętrza tego pieca można nawet wejść). Dolne Witkowice napędzały wówczas czeski przemysł ciężki, czyniąc z Ostrawy ważny punkt na mapie kraju.
Wraz z końcem XX wieku huta, będąca największym tego typu obiektem przemysłowym w Czechach, przestała funkcjonować. W 2007 roku zapadła jednak ważna decyzja.
Po latach ciężkiego przemysłu Dolne Witkowice przeszły zaskakującą metamorfozę, przemieniając się w jedyne w swoim rodzaju centrum społeczne, kulturalne i naukowe. Zachęcające przy tym mnogością atrakcji (niektóre z nich są jednak przeznaczone wyłącznie dla turystów o mocnych nerwach!).
W Dolnych Witkowicach można wygodnie rozsiąść się z kawą w ręku, podziwiając majestatyczne budynki dawnej huty. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wybrać się także do tamtejszego Narodowego Muzeum Rolnictwa lub interaktywnego centrum nauki. Można też, uzbrojonym w ochronny kask, ruszyć na wycieczkę po najbardziej skrytych miejscach dawnej huty, odkrywając przy tym Bolt Tower - wysoką na 77,7 metrów wieżę. Lub po prostu spacerować w otoczeniu starych struktur, rur i pieców, zachwycając się ich historią.
Zobacz również: Świętokrzyska Ibiza przyciąga piaszczystą plażą i licznymi atrakcjami. Tylko 2 godziny drogi z Warszawy
Czy warto jechać do Ostrawy? Atrakcje, które zaskoczą
Ostrawę, z uwagi na tamtejsze, główne atrakcje, uznać można za miasto przyjazne turystom o mocnych nerwach. Oto bowiem w samym centrum w górę wznosi się Ostrawski Nowy Ratusz, z oddali kusząc wysoką na 85,6 metra wieżą widokową (będącą jednocześnie najwyższą wieżą ratuszową w całym kraju). Z jej tarasu widokowego podziwiać można zapierający dech w piersiach widok miasta, przy dobrej widoczności zauważając również panoramę Beskidu Śląsko-Morawskiego i Cieszyńskiego, Bramę Morawską, Góry Odrzańskie oraz polskie pogranicze.
Ostrawa zachęca też do niespiesznych spacerów, otwierając przed turystą swoje urocze zakątki. Zatrzymując się na moment w Muzeum Ostrawskim, nie odmawiaj sobie wizyty w Katedrze Boskiego Zbawiciela, a na podsumowanie wycieczki wybierz się do tamtejszego zoo. A potem spakuj plecak i ruszaj dalej. Będzie warto.
Zobacz również: Niedoceniane polskie miasto, idealne na krótki urlop. Pokochała je turystka z Wielkiej Brytanii
"Zamek Disneya" tuż za polską granicą. Zachwyca
Oto bowiem w Hradcu nad Moravicí na turystów czeka taka atrakcja, która (dosłownie) pozwoli przenieść się w czasie - a nawet przenieść się do bajki. To tam oczy zachwyca bowiem okazały zamek, wyglądem do złudzenia przypominający ten z filmów Disneya.
Pierwsza budowla stanęła tam około 1233-1278 roku. Gotycki wówczas zamek z czasem przebudowano w stylu renesansowym, a kolejno barokowym. Swój dzisiejszy wygląd rezydencja zawdzięcza zmianom w stylu empire. Biały pałac, z potężną białą wieżą i czerwonym zamkiem, otoczony rozległym parkiem w stylu angielskim, zachęca do odwiedzin i niespiesznego spaceru tamtejszymi alejkami - po to, by do reszty poczuć klimat tego miejsca (a kolejno, koniecznie, wykonać serię fotografii).
Bilet wstępu kosztuje około 40 złotych (nieco mniej, bo około 30 złotych, dla seniorów w wieku powyżej 65 lat i młodzieży w wieku od 18 do 24 lat, a także około 13 złotych dla dzieci w wieku od 6 do 17 lat). Oprowadzanie odbywa się wyłącznie w języku czeskim. Bez obaw, turyści z Polski zostają jednak uzbrojeni w tekst z omówieniem poszczególnych wnętrz - tak, by niemal zupełnie przenieść się do bajki.
Zobacz również: „Nie ma dla mnie drugiego takiego regionu na świecie”. O życiu wśród gajów oliwnych i w rytmie flamenco opowiada Monika Bień-Königsman
Aktywny wypoczynek w Czechach. Tam nie będziesz się nudzić
Pakując walizkę, nie zapomnij o wygodnych, sportowych ubraniach, dodając do tego buty trekkingowe. Wkrótce bowiem możesz wybrać się na niezapomnianą wycieczkę leśnym traktem, pokonując po drodze niezliczone przeszkody - mosty, drabiny czy schody, a od czasu do czasu przeskakując nawet rwące potoki. Brzmi wymagająco? Bez obaw. Poradzi sobie każdy - nawet ten najmniej wprawiony w boje (w tym momencie wiem doskonale, co mówię).
W pobliżu Karlovej Studánki zapaleńców leśnych wędrówek kusi ścieżka dydaktyczna Bílá Opava. Prowadząc przez sześć kilometrów głęboko wciętej doliny górskiego potoku o tej samej nazwie, zaskakuje mnogością przeszkód, zachwycając jednocześnie widokami.
Malowniczy wąwóz z wodospadami wiedzie bowiem na sam szczyt najwyższej góry Jesionków, Pradziada, będąc wręcz idealnym pomysłem na krótki, weekendowy wypad. Sama miejscowość, Karlova Studánka, to kameralne, ale niezwykle malownicze miasteczko-uzdrowisko, zewsząd otoczone przez lasy. To właśnie tutaj warto nabrać powietrza głęboko w płuca - oto bowiem oddychamy najczystszym w całej Europie Środkowej.
W Czechach coś dla siebie znajdą również entuzjaści narciarstwa i kolarstwa, szczególnie tego mocno ekstremalnego. Rychlebské Stezky, czyli po prostu Rychlebskie Ścieżki, to mekka kolarzy MTB i najlepsze tego typu centrum w okolicy Polski. Kilkanaście tras różni się między sobą stopniem trudności, będąc idealnie przygotowanymi na ekstremalną zabawę. Pakuj więc kask i ruszaj.
Wizyta u Vincenza Priessnitza. To tutaj woda leczy
Z pozoru zwykła i niewyróżniająca się (a przede wszystkim przejmująco zimna!). W rzeczywistości zaś tak zdrowa, że do niewielkiego uzdrowiska ściągają tłumy kuracjuszy z całego kraju. I nie tylko.
W Jeseníku leczy się wodą. To tam, nieopodal polskiej granicy, przed laty, z inicjatywy Vincenza Priessnitza, powstał pierwszy na świecie zakład wodoleczniczy. Sam inicjator, nazywany uzdrowicielem (a przede wszystkim zwolennikiem naturalnych metod leczenia), stał się propagatorem zdrowego stylu życia. Po tym, jak za pomocą źródlanej wody sam wyleczył się z niemal śmiertelnych obrażeń - kiedy koło powozu złamało mu żebro, zaczął zastanawiać się nad metodą leczenia tym naturalnym środkiem. A wszystko to, jak głosi legenda, po tym, gdy zaobserwował sarnę moczącą zranioną nogę w strumieniu. Niedługo później miał już pomysł.
Zobacz również:
Przez ówczesnych lekarzy posądzany o szarlataństwo, trafił nawet do więzienia. Kurczowo trzymał się jednak wyznawanej przez siebie zasady - traktując wodę, jako źródło uleczenia. Wkrótce, wbrew wszystkim niedowiarkom, zbudował uzdrowisko, dokąd zjeżdżali ludzie z całej Europy i zza oceanu - szukając tam utraconego zdrowia.
Za datę powstania uzdrowiska uważa się 1822 rok. Oficjalne zezwolenie na jego funkcjonowaniu Priessnitz otrzymał jednak dopiero w 1837 roku. Już dwa lata później w uzdrowisku leczyły się 1544 osoby, z tego 120 lekarzy z całej Europy.
Zwyczajna zimna woda - jak nazywał ją nawet sam Priessnitz, w rzeczywistości traktowana jest jak prawdziwa świętość. Ta z tamtejszych źródeł nie ma co prawda nadzwyczajnego składu - nie zawiera bowiem minerałów ani żadnej innej substancji o korzystnym działaniu na organizm człowieka - jednak wykonane przez ekspertów pomiary wykazały, że tamtejsze źródła wyróżniają się radioaktywnością. Co więcej, Priessnitz uważał, że to nie zimno leczy, lecz ciepło, które jest reakcją na zimno. Tę opinię potwierdza również dzisiejsza medycyna.
Vincenz Priessnitz dokładnie opracował metody stosowania zimnej wody. Wśród nich znalazły się krótkie kąpiele całego ciała połączone z nacieraniem, półkąpiele, kąpiele na siedząco, kąpiele głowy czy kąpiele poszczególnych kończyn. Wprowadził do swojego leczenia także kuracje napotne, wierząc w wydalanie z potem substancji szkodliwych z ciała.
Ważną częścią kuracji Priessnitza była również aktywność fizyczna - polegająca wówczas na rąbaniu drewna (co ciekawe, do pracy zaangażowani byli nawet niepełnosprawni, którzy podobną czynność wykonywali... w swoich pokojach), zaś zimą na odgarnianiu śniegu. Dziś, podobnie jak przed laty (chociaż bez rąbania drewna i odgarniania śniegu) w Jeseníku sporą wagę przykłada się nie tylko do kuracji z wykorzystaniem zimnej wody, ale również wykorzystania tamtejszego specyficznego klimatu. Tamtejszy park balneologiczny zachęca do spacerów, pozwalając do reszty zatopić się w niecodziennym, poprawiającym zdrowie klimacie.
Co warto zjeść na Czechach? Tym przysmakom nie odmawiaj
Po tym, gdy poznaliśmy już historię Dolnych Witkowic, przyjrzeliśmy się dokładnie panoramie roztaczającej się z tarasu widokowego na wieży ratuszowej, pospacerowaliśmy (a raczej przebrnęliśmy) leśnym traktem, pooddychaliśmy najzdrowszym powietrzem w Europie Wschodniej, aż w końcu zamoczyliśmy nogi w zimnej, leczniczej wodzie w uzdrowisku Vincenza Priessnitza, czas usiąść wygodnie i chwycić za sztućce. Czechy to bowiem nie tylko zachwycające zabytki i zaskakujące atrakcje. To również uczta dla podniebienia.
Będąc w Czechach nie sposób nie spróbować tamtejszych specjałów - knedlików z gulaszem, czeskich haluszek, zupy czosnkowej czy smażonego sera. Warto przy tym przygotować żołądek na spore porcje - Czesi nie oszczędzają, gościnnie nakładając na talerze takie ilości jedzenia, od których niejednemu może zakręcić się w głowie. Całość wystarczy popić najlepszym, czeskim piwem. Brzmi jak wymarzona kolacja? Taka też jest!
Na deser warto tymczasem zaserwować sobie Karlovarské oplatky, których tradycja wypieku sięga 1800 roku, kiedy miejscowi piekarze wypiekali podobne cuda gościom uzdrowiska. Dziś lekkie wafle, wypełnione przeróżnymi nadzieniami, wciąż zachwycają podniebienia. Za tym smakiem można zatęsknić. Dlatego warto zaopatrzyć się w pudełko. Lub dwa. I zajadać się nimi już po powrocie do domu.
Czy wakacje w Czechach są drogie? Ekonomicznie i na każdą kieszeń
Chociaż Polaków i Czechów dzielą Karpaty, łączą różne mity na swój temat. Podczas gdy ich pierwsza myśl to: "Polak, katolik", my najczęściej żartujemy z ich języka (który z naszego punktu widzenia bywa zabawny), sytuując naszych południowych sąsiadów w centrum wielu dowcipów. W istocie jednak (chociaż Czecha rzeczywiście trudno, mówiąc o języku, zrozumieć) warto nieco mocniej się z nimi zaprzyjaźnić. Warto, nie tylko z uwagi na mnogość atrakcji, jaką oferuje ich kraj.
Co ważne (a być może najważniejsze) krótki wypad, a nawet dłuższy wypoczynek u naszych południowych sąsiadów nie nadszarpnie szczególnie turystycznego budżetu. Ceny w Czechach z reguły porównywalne są do tych, które spotkamy w polskich supermarketach czy restauracjach. Co więcej, bezpłatnych jest również wiele z tamtejszych atrakcji. Podstawą jest więc dobre planowanie.
Noclegi kształtują się w granicach 300-400 złotych za noc w przypadku 2- lub 3-gwiazdkowego hotelu. Za ten nieco wygodniejszy, z czterema gwiazdkami, przyjdzie zapłacić około 500 złotych za noc. Około 150 złotych kosztuje nocleg w hostelu, zaś około 100 złotych ten w pokoju wynajętym w domu wczasowym. Pakując walizkę, warto pamiętać jednak o wizycie w kantorze. Obowiązującą, oficjalną walutą Czech jest korona czeska (1 złoty to około 5,5 czeskich koron). Posiadanie gotówki może okazać się niezbędne - w mniejszych sklepikach lub na straganach z pamiątkami możesz bowiem spotkać się z odmową przyjęcia zapłaty kartą.
A kiedy spakujesz już plecak, otwórz głowę na niezapomniane przeżycia. Tuż za polską granicą Czechy otwierają bowiem swój prawdziwy raj dla turystów, starając się sprostać wymaganiom nawet tym najbardziej wymagających. Którzy potem, z uśmiechami na twarzy i pełni wrażeń, wracają do domu, by zachęcić do wyjazdu znajomych - zupełnie tak, jak ja.