Podróże osobiste: Białego kruka znaleźli w komisie. To jeden z trzech egzemplarzy na świecie
Raz delikatne i kojące dźwięki, raz potężne w brzmieniu akordy. Fortepian to instrument kojarzony z wyjątkową jakością dźwięku i bogatą historią. Istnieje na mapie Polski miejsce, które pozwala zbliżyć się do unikatowych na skalę Europy i świata egzemplarzy. Mimo to wizytę w Ostromecku zaplanować powinni nie tylko melomani, ponieważ tutejszy Zespół Pałacowo-Parkowy to harmonijne połączenie kultury, przyrody oraz inspirujących historii.

"Podróże osobiste" to autorski cykl, realizowany przez Joannę Leśniak. W swoich reporterskich opowieściach autorka zabiera nas w mniej znane zakątki Polski i Europy, w poszukiwaniu tego, co warte zobaczenia, usłyszenia, posmakowania. W jej historiach kryją się nie tylko własne doświadczenia, ale również opowieści lokalnych mieszkańców i ciekawostki, wyszukane w przewodnikach.
Szukasz miejsca na nietypowe wakacje, długi weekend lub city break? Ruszaj z nami w drogę. Ostromecko to niewielka wieś, oddalona od centrum Bydgoszczy o niespełna 20 km. Przystanek tutaj wydaje się naturalnym przedłużeniem zwiedzania miasta, które zostało okrzyknięte mianem "polskiej Wenecji" i od kilku lat budzi coraz większe zainteresowanie turystyczne. Okazuje się jednak, że o Zespole Pałacowo-Parkowym w Ostromecku nie wszyscy słyszeli - nawet mimo mieszkania w okolicy. Czas nadrobić zaległości.
Spis treści:
Wsi spokojna, wsi wesoła? Ostromecko pałacami stoi
Ruszamy z dworca w Bydgoszczy, by po półgodzinnej podróży wysiąść w Ostromecku. Na stacji cisza jak makiem zasiał. Dużo zieleni i jedna żwirowa ścieżka. Całość wygląda jak miejsce idealne na zaszycie się w głuszy i spędzenie wakacji w letnisku jak za dawnych lat. Nie to jest jednak celem dzisiejszej wyprawy. Szybki rzut oka na mapę upewnia nas w przekonaniu, że po kilkuminutowym spacerze dotrzemy do cywilizacji.
I to nie byle jakiej. Pałace w Ostromecku zostały wyróżnione tytułem Cuda Polski 2024 w województwie kujawsko-pomorskim. Plebiscyt organizowany przez National Geographic Traveler Poland okazał się motorem napędowym dla tego obiektu. Jak wspomina Andrzej Gawroński, kurator i kierownik Zespołu Pałacowo-Parkowego, po ogłoszeniu wyników okazało się, że dociera tutaj aż pięć razy więcej gości. Nie tylko z Polski, ale też z zagranicy - o miejscu bardzo ciepło wypowiadają się m.in. turyści z Niemiec. To niewątpliwie duża radość, ponieważ mimo że Ostromecko leży nieco na uboczu, to z pełnym przekonaniem tutejsze rezydencje można określić wizytówką Bydgoszczy i całego regionu. Dodatkowo prawie 40 hektarów zieleni, jaką otoczone są pałace, tworzy park idealny na dłuższe przechadzki czy leniwe piknikowanie.

Jak to wszystko się zaczęło?
Mimo że przechodząc przez główną bramę, jako pierwszy zobaczymy okazały Pałac Nowy, historię miejsca należy zacząć od początku, czyli Pałacu Starego, o którego historii opowiada Paweł Świeca, specjalista ds. dziedzictwa kulturowego. Obiekt wzniesiony na skarpie nad dawną Pradoliną Wisły w pierwszej połowie XVIII wieku jest pięknym przykładem saskiego rokoko.
Jego budowa to wynik śmiałych planów ówczesnego wojewody pomorskiego Pawła Michała Mostowskiego. To właśnie on odpowiadał za przemianę skromnego dworu szlacheckiego w rezydencję jak się patrzy. Mimo że był uważany w rodzinie za odludka, obiekt miał być pierwszym krokiem do budowy w tym miejscu prężnie działającego miasta i początkowo stanowił miejsce rautów oraz spotkań towarzyskich.
Wszystko szło dobrze, a rodzina Mostowskich stworzyła podwaliny pod Pałac Nowy, który docelowo planowano zamienić w miejski ratusz. Jak to bywa w życiu, na ambitne plany nie wystarczyło funduszy, a cały majątek został zlicytowany. W ten sposób Ostromecko trafiło w ręce rodziny Schönborn, a wskutek zawieranych na przestrzeni lat małżeństw stał się własnością rodu Alvenslebenów. Rozbudowali Pałac Nowy, dodając do niego pałacyk secesyjny. Choć dziś stanowią jedną całość, z architektonicznego punktu widzenia można powiedzieć, że w Ostromecku zlokalizowane są trzy pałace, a nie dwa.

Zobacz też: "Polski Disneyland", "zamek umarłych" i "grecka" świątynia Ateny. Dolny Śląsk pełen skarbów
Miejsce, które żyje muzyką
Mijamy ciężkie drzwi do Pałacu Starego i od razu stwierdzamy, że trafiliśmy do innego świata. Już na starcie podziwiamy symetryczną klatkę schodową - wybudowana metodą bezgwoździową, zachowała się w całości w oryginale. Jednak architektura i sztukaterie, choć niewątpliwie stanowią mocną stronę pałacu, nie są tu najważniejsze. Sercem całego miejsca jest Kolekcja Zabytkowych Fortepianów - jedna z trzech największych w Polsce. To ponad 60 instrumentów.

- Pod względem wielkości wyprzedza nas tylko Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku. Mamy tu cały przekrój form, w jakich fortepiany były produkowane w XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku, a instrumenty są w fenomenalnym stanie technicznym. Nasza kolekcja wyróżnia się na tle wielu innych tym, że część z nich jest w pełni odrestaurowana i gra, co nie jest tak oczywistą rzeczą w kolekcjach historycznych. Często zdarza się, że takie zbiory są martwe, a instrumenty jedynie zdobią wnętrza - opowiada Paweł Świeca. Podczas zwiedzania udowadnia, że zebrane egzemplarze faktycznie są sprawne i mogą dać jeszcze niejeden popis na scenie. Zresztą pałace regularnie stają się sceną dla koncertów zarówno muzyki klasycznej, jak i elektronicznej czy jazzowej.

Przeczytaj: Podróże osobiste: Miasto, które słyszy wszystko. Nie bez powodu nazywane jest "małym Wiedniem"
Leżąca żyrafa i inne muzyczne cuda
Kolekcję zapoczątkował Andrzej Szwalbe - postać, której ducha da się w Ostromecku wyczuć na każdym kroku. Stworzył życie kulturalne Bydgoszczy, choć zadanie w mieście robotniczym, które fabrykami stało, wydawało się dość karkołomne. Jak podkreśla Andrzej Gawroński: "Szwalbe zastał Bydgoszcz murowaną, a zostawił fortepianową. To twórca muzycznej Bydgoszczy". To także on zapoczątkował kolekcję wyjątkowych instrumentów oraz zbiorów sztuki, które uzupełniają pałacowe pomieszczenia. Między kolejnymi fortepianami oczy nacieszymy dziełami Magdaleny Abakanowicz, Władysława Hasiora, Edwarda Dwurnika czy Józefa Hałasa.
Wracając jednak do fortepianów, jakich perełek w zbiorach się spodziewać? Mowa tu raczej o całej kolii. Jednym z egzemplarzy o najciekawszym tle historycznym jest imponujący instrument Zygmunta Noskowskiego, u którego szlify kompozytorskie zdobywali m.in. Karol Szymanowski i Mieczysław Karłowicz. Za sprawą "prawdziwego kuriozum" przenosimy się do 1810 roku. Oto pianoforte, czyli rodzaj instrumentu, na którym grywali Amadeusz Mozart i Ludwig van Beethoven. Najpewniej również Fryderyk Chopin uczył się gry właśnie na tego typu machinie. W Ostromecku nie tylko mamy szansę go zobaczyć, ale także usłyszeć, co jest prawdziwą gratką. W Polsce nie ma drugiego takiego egzemplarza, który wciąż działa, a w Europie da się je policzyć na palcach jednej ręki.

Czy właśnie przenosimy się na sawannę? Przed nami "leżąca żyrafa" - charakterystyczny fortepian pionowy z XIX wieku. Istny biały kruk, ponieważ obecnie istnieją tylko trzy egzemplarze tego producenta na świecie. Do Ostromecka trafił szczęśliwym zrządzeniem losu. Trudno uwierzyć, że wcześniej taka perełka kurzyła się w komisie w Gorzowie Wielkopolskim.
Pałac Nowy, czyli połączenie artystycznego z pożytecznym
Trudno opuszcza się mury przepełnione muzyką, ale nadal czeka na nas dużo atrakcji. W okazałym Pałacu Nowym, w którym nadal podziwiać można liczne instrumenty, zobaczymy również próby odtworzenia pomieszczeń, w jakich czas spędzali dawni właściciele posiadłości.

Przejdziemy od kuchni w piwnicach, poprzez szykowne gabinety na piętrze, aż po wystawę malarstwa, jakiej nie ma nigdzie w Polsce, co podkreśla Andrzej Gawroński. Są to prywatne zbiory profesora Dariusza Markowskiego, które w pałacowych murach zostaną jeszcze przez około rok. W kameralnej sali z widokiem na rozległy park zobaczymy obrazy autorstwa Weissa, Malczewskiego, Gierymskiego, Tetmajera, Rapackiego, Wyczółkowskiego. Jak widać, Ostromecko to ostoja nie tylko muzyki.

- Oprócz działalności kulturalnej, która jest najważniejsza, prowadzimy działalność komercyjną. Mamy restaurację, kawiarnię, kilkanaście pokoi gościnnych w wysokim standardzie, organizujemy przyjęcia weselne. A jak wygląda zwiedzanie? Z punktu widzenia człowieka, który oprowadza grupy - te pałace bywają niełatwe dla dużych wycieczek. Jesteśmy jednak na tyle otwarci, że nie gonimy gości. Często są zdziwieni, że mogą usiąść na meblach, które wyglądają jak zabytek nie do ruszenia. Nikt nie pakuje ich w filcowe kapcie. Zdecydowanie nie zachowujemy się tutaj jak kapciowi. Dla nas ważna jest gościnność - nie traktujemy nikogo jak klienta, tylko jako gościa. Pracuję tu 14 lat i niezmiennie czuję się tutaj dobrze i staram się przekazywać tę energię odwiedzającym. To miejsce uniwersalne. Można przyjechać na weekend, można odpocząć w parku. Miejsce jest dobrze skomunikowane i po prostu wygodne.

Huhuczny strych oczarowuje zwiedzających
Jest rok 1972. Rodzina Boese spędza wakacje w Borkum na Wyspach Północnofryzyjskich na Morzu Północnym. Deszcz i wiatr nie zachęcają do aktywności na świeżym powietrzu, więc małżeństwo - Erika i Norbert - zanurza się w lekturze. Dowiadują się, że ówczesny król Danii kolekcjonuje słonie pod każdą postacią. Inspiracja zadziałała niemal natychmiast. "Dlaczego rodzina Boese nie może zbierać sów?" - tak zapoczątkowane zostało hobby, które trwało ponad 50 lat i zaowocowało zbiorem ponad ośmiu tysięcy ptaków w różnych formach, kształtach i kolorach.
Dziś zobaczyć je można na strychu ostromeckiego pałacu. Nie brzmi spektakularnie? Sceptycyzm kończy się wraz z przekroczeniem progu pomieszczeń na górze zabytkowej budowli. Poddasze wygląda zjawiskowo, a cała przestrzeń została zaaranżowana tak, abyśmy faktycznie mieli poczucie przemykania po tajemniczych zakamarkach w poszukiwaniu zapomnianych skarbów.

Co jakiś czas słychać pohukiwanie sów, skrzypienie podłogi i starych mebli, stuki oraz szelesty. - Mamy tutaj jedyną w Polsce kolekcję kilku tysięcy artefaktów związanych z sowami, które otrzymaliśmy od niemieckiej rodziny dwa lata temu. Zaaranżowaliśmy to u nas na poddaszu w ramach urozmaicenia. Z jednej strony w pałacach pokazujemy i akcentujemy tę stronę muzyczną, ale mamy też trochę inną historię. Warto było z tego skorzystać, bo wygląda to okazale - mówi Andrzej Gawroński.

Faktycznie, sama miałam ogromną frajdę, przyglądając się detalom kolejnych eksponatów. Niektóre zabawne, niektóre nieco niepokojące. Inni zwiedzający z uśmiechem doceniali możliwość eksplorowania strychu i zobaczenia wystawy. Choć nie zawiera wybitnych dzieł sztuki, kapitalnie pokazuje, że z pasji zwykłego człowieka można stworzyć coś niebanalnego. Cieszy myśl, że w obiekcie pokroju Zespołu Pałacowo-Parkowego w Ostromecku znalazła się na to przestrzeń.
***
Kolejny tekst w cyklu "Podróże osobiste" już za dwa tygodnie, w czwartek 31 lipca.
***
O autorce:

Joanna Leśniak - Absolwentka socjologii o specjalizacji multimedia i komunikacja społeczna. Z Interią związana od 2021 roku. W zawodowej historii przez długi czas zgłębiała dynamicznie trendy związane ze stylem życia. Miłośniczka podróży, quizów i ciekawostek z najróżniejszych dziedzin, która rzadko kiedy wypuszcza z rąk aparat fotograficzny.