Turyści najechali grecką wyspę. Od przyszłego roku już tak łatwo się tam nie dostaną
Oprac.: Katarzyna Adamczak
Santorini to malownicza grecka wyspa. Piękne położenie, białe domy w otoczeniu lazurowego morza sprawiają, że turyści z całego świata (w tym także z Polski) uważają ją za obowiązkowy punt wycieczki po kraju Zeusa i Ateny. Sytuacja, która miała miejsce 23 lipca, sprawiła, że w przyszłym roku podróż na Santorini, nie będzie już taka łatwa.
Lockdown dla mieszkańców
Santorini to wyspa licząca ponad 15 tysięcy mieszkańców, we wtorek pojawiło się na niej 11 tysięcy turystów. Tłum był tak wielki, że przedstawiciel lokalnych władz — Panagiotis Kavallaris — opublikował w mediach społecznościowych post, w którym sugerował, że mieszkańcy powinni tego dnia ograniczyć przemieszczanie się w związku ze wzmożonym ruchem turystycznym. Post szybko zniknął z jego profilu, lecz nim do tego doszło, wzbudził burzę wśród Greków. Jeden z nich zalecenie nazwał lockdownem. Sytuację opisał serwis eKathimerini.
Ograniczenia dla turystów od przyszłego roku
Kuriozalność sytuacji doprowadziła do spotkania urzędników wysokiego szczebla. Na spotkaniu przedstawicieli rządu, władz Santorini oraz Cyklad podnoszono kwestie wzmożonego ruchu turystycznego, które uniemożliwia mieszkańcom wysp codzienne funkcjonowanie. Burmistrz Santorini, Nikos Zorzos, zapowiedział przywrócenie od przyszłego roku ograniczeń w liczbie turystów przypływających na Santorini. Jego zdaniem wyspę powinno odwiedzać w ciągu dnia najwyżej 8 tys. ludzi.
Zarzos zwrócił także uwagę na konieczność budowy nowego portu, poprawy infrastruktury energetycznej i miejskich planów. Burmistrz chce również większy regulacji dotyczących hoteli i prywatnego najmu kwater.
Nikos Zorzos w rozmowie z eKathimerini wyjaśnił również, że wprowadzenie ograniczeń jeszcze w tym roku nie jest możliwe, gdyż rejsy na wyspę planowane są z dużym wyprzedzeniem. Zredukowano natomiast liczbę dni największego ruchu, kiedy na występ przybywa 10 - 11 tys. osób z 63 w 2023 r. do 48 w 2024 r.