Anioł z wysypiska
W jednym z najbardziej odrażających miejsc na Ziemi zjawiła się kobieta, która porzuciła wygodne życie, dobrze płatną pracę i postanowiła wybudować drogę ewakuacyjną z piekła.
Przekształca śmieci w przedmioty z najwyższej modowej półki, dorosłym daje nadzieję, a dzieciom wykształcenie. W samym środku najsłynniejszych filipińskich slumsów działa Brytyjka Jane Walker.
16 lat temu założyła fundację, aby pomóc ludziom, którzy żyją z resztek wygrzebanych w śmietniskach w biednych dzielnicach Manili.
Modna torebka ze śmietnika
Walker uczy matki, jak robić kolorowe torebki i biżuterię z przedmiotów wyrzuconych przez społeczeństwo. Wykorzystuje się wszystko: od tubek po paście do zębów, plastikowych butelek i opakowań na lizaki, aż po strony kolorowych magazynów i puszki po napojach.
- To inspirujące, kiedy zdasz sobie sprawę, że tak prosty projekt pomaga tak wielu rodzinom - mówi Walker. - Projektujemy różne przedmioty: od futerałów na laptopy i iPody, po różnego rodzaju torby na zakupy, torebki, akcesoria, a nawet maty - dodaje.
Produkty są sprzedawane w największej w kraju sieci domów handlowych, a także w wielu sklepach w Australii, Kanadzie, Hong Kongu, Japonii, na Bliskim Wschodzie i w Singapurze. Ceny wahają się od 10 do 100 dolarów. Część dochodów wypłacana jest pracownikom, resztę przeznacza się na realizację celów fundacji.
Fundacja nie tylko uczy umiejętności pozwalających zarobkować, ale prowadzi też szkołę dla 500 dzieci ze slumsów. Już sam czteropiętrowy budynek siedziby zwraca uwagę i odpowiada ekologicznym założeniom fundacji. Skonstruowany z zespawanych i scementowanych kontenerów jest pierwszą taką szkołą na świecie.
Dymiąca góra śmieci - tam żyją ludzie
Walker po raz pierwszy przyjechała na Filipiny w połowie lat 90. Miały to być wyjątkowe wakacje: duchowe poszukiwania w pełnym słońca tropikalnym raju. Zamiast tego zobaczyła jedno z najbardziej przerażających miejsc na Ziemi.
Kiedy taksówka wiozła ją przez Tondo, ubogą dzielnicę Manili, oczom Walker po raz pierwszy ukazało się niesławne Smokey Mountain - otwarte wysypisko śmieci, na którym w ciągu 40 lat zebrano dwa miliony ton odpadów, i na którym, często w prowizorycznie skleconych ze śmieci chatach, osiedliło się ok. 30 000 osób.
Widok Smokey Mountain, z którego nieustannie unosi się czarny dym, symbolizujący wszystko to, co złe w państwach południowo-wschodniej Azji, znanych z korupcji i straszliwej nędzy, jednocześnie odrzucił ją i zafascynował.
- To była najbardziej szokująca scena dla kogoś, kto przyjechał z Zachodu - mówi Walker. - Wielu ludzi śpi tu na ziemi, nie ma bieżącej wody ani elektryczności. Oni nie mają absolutnie nic. Żyją z tego, co wygrzebią w śmieciach.
Anioł z wysypiska
Brytyjka wróciła do rodzinnego Southampton, ale widoki, które ujrzała, nie dawały jej spokoju. Postanowiła zrobić coś, aby to zmienić. Zrezygnowała z dobrze płatnej pracy i przeniosła się do Manili. Za pieniądze własne i zebrane wśród przyjaciół przejęła porzucony magazyn w pobliżu wysypiska i założyła tam szkołę. Pieniądze szybko się jednak skończyły, zmuszając ją do poszukiwania alternatywnych źródeł dochodów.
- Pomyślałam, dlaczego by nie potraktować wysypiska jako czegoś, z czego będziemy czerpać zyski - opowiada. - I tak to się zaczęło.
Niestrudzenie przeszukiwała wysypisko wraz z matkami, zachęcając ich dzieci do pójścia do szkoły. Wśród ludzi ze slumsów stała się znana jako po prostu "Ma’am", ale lokalna prasa nazwala ją "aniołem z wysypiska", przyciągając uwagę opinii publicznej, tak potrzebną w tym wypadku.
Jej apel o materiały z wtórnego obiegu spotkał się z zadziwiająco dużym odzewem ze strony szkół i firm prywatnych na Filipinach i za granicą. Kiedy działania stały się bardziej znane, zyskała też więcej sponsorów skłonnych ofiarować pieniądze na potrzeby fundacji. Dzięki temu mogła rozszerzyć działalność, w tym wybudować nową, wartą milion dolarów szkołę, która powstała w 2009 roku.
W 2006 roku Królowa Elżbieta odznaczyła Jane Walker Orderem Imperium Brytyjskiego. Obecnie fundacja zatrudnia 80 osób, w tym nauczycieli i pracowników socjalnych, w pracy regularnie pojawia się też około 150 matek.
Istnieje życie poza wysypiskiem
Smokey Mountain oficjalnie zamknięto pod koniec lat 90., a rząd postanowił wybudować na tym terenie tanie mieszkania. Jednak większość ludzi żyjących na wysypisku nie może sobie pozwolić nawet na tani dom. Jedyne, co mogą zrobić, to przenieść się na drugą stronę drogi, na inne wysypisko.
Charlita Carceno, 51-letnia matka, której troje dzieci uczęszcza do szkoły stworzonej przez fundację, twierdzi, że dzięki Jane Walker może marzyć o tym, że pewnego dnia opuści wysypisko. - Zdałam sobie sprawę, że istnieje życie inne od tego, jakie tu prowadzimy, i że można wiele poprawić, jeśli pracuje się odpowiednio ciężko - mówi Carceno.
Dla Jane Walker tego rodzaju przemyślenia są czymś, co nakręca ją do działania. - To najbardziej inspirująca grupa ludzi - mówi o swoich podopiecznych. - Są tacy biedni, a jednak mają bardzo pozytywne spojrzenie na świat. Kiedy widzę dzieci rozpoczynające naukę i rodziny opuszczające wysypisko, to wiem, że coś zmieniłam. I to jest najlepsza nagroda.
Na podst. AFP