Jak jej to powiedzieć

Wiedziałem, że Marcin ma kogoś na boku… I nie byłem pewien, co z tą wiedzą zrobić!

Czasami trudno uwierzyć w to, co się widzi...
Czasami trudno uwierzyć w to, co się widzi...123RF/PICSEL

- Niech to jasny szlag! - zakląłem po raz kolejny, choć to wcale nie pomagało. Nadal czułem się fatalnie z tym, co zobaczyłem.

- Powinieneś jej powiedzieć... - mama podała mi herbatę.

- Jasne! - żachnąłem się. - Niby jak?

- No... Nie wiem... Może tak po prostu?

- Po prostu? Mam po prostu powiedzieć mojej przyjaciółce, przykładnej żonie, dobrej kobiecie, może najlepszej z tych, które znam, że zdradza ją mąż? No jak to sobie wyobrażasz, mamo?

- Jeszcze nie wiadomo, czy zdradza... - mama chciała dodać mi otuchy, ale ja doskonale wiedziałem, co widziałem.

- Widok Marcina z tą panią nie pozostawiał złudzeń co do charakteru ich znajomości. Oni się całowali, mamo! Zresztą już ci mówiłem...

- Wiem... - mama potrząsnęła z dezaprobatą głową. Też lubiła Patrycję, znała ją od dziecka, bo nasza przyjaźń trwała, odkąd nauczycielka matematyki przesadziła mnie za karę do pierwszej ławki, którą zajmowała śliczna blondyneczka. Patrycja właśnie.

- Słuchaj, synu... Uważam, że powinieneś jej powiedzieć. Właśnie dlatego, że jesteś i zawsze byłeś jej przyjacielem.

Patrycja M.

Przez moment miałam ochotę zadzwonić do Olka i powiedzieć mu wszystko. Był moim najlepszym przyjacielem i zawsze mogłam liczyć na jego trzeźwą ocenę sytuacji. Tylko... Sama przed sobą wstydziłam się tych podejrzeń. Z sypialni doszło mnie chrapanie męża. Znowu wrócił późno i znowu nie miał ochoty się tłumaczyć.

- Taka praca - wzruszył ramionami. Zwykle tak właśnie się zachowywał. Szorstko, zdecydowanie. Nie był skory do zwierzeń i nigdy nie rozmawiałam z nim tak otwarcie i szczerze jak z Olkiem. Ale to jego pokochałam, to on został moim mężczyzną, to on na mnie tak niesamowicie działał. Może właśnie dlatego, przez tę swoją męskość. Testosteron, który czuło się od razu, gdy tylko wchodził do pokoju. Prawdziwy samiec...

Niestety, minęły już czasy, gdy robiło to na mnie wrażenie. Czasami bardzo żałowałam i z rozrzewnieniem przypominałam sobie początki naszego związku. Ubolewałam nad tym, że już nie jest tak jak wtedy, gdy tłumaczyłam Olkowi, że między nami nic nie będzie, bo poznałam kogoś, kto zupełnie zawrócił mi w głowie...

Olek B.

Spędziłem bezsenną noc na rozmyślaniach. Powoli zaczynało mi się to wszystko składać w jedną całość... Patrycja już od pewnego czasu wydawała się jakaś przygaszona. Nie była to ta dziewczyna z początków jej związku z Marcinem. Wtedy dosłownie fruwała. Ten osiłkowaty, gburowaty student politechniki jakimś cudem zrobił na niej kolosalne wrażenie już w pierwszej chwili, w której go zobaczyła.

Zrozumiałem wtedy, że ja i ona nie jesteśmy sobie pisani, że ten nasz niby związek to nie miłość, ale po prostu przyjaźń. Jakąś siłą rozpędu, może przez niezliczoną ilość czasu spędzanego razem, tak się stało, że stworzyliśmy parę, ale bez sensu to było. Przy mnie Patrycja nigdy nie zachowywała się tak jak przy Marcinie. I choć w głębi duszy trochę im zazdrościłem, to w sumie cieszyłem się jej szczęściem. Bo Patrycja zawsze była najważniejsza. Najwyraźniej nie dla Marcina. Nie skarżyła się na niego, ale widziałem, jak ją ostatnio traktuje.

Zniknął zakochany kiedyś chłopak, a jego miejsce zajął zniecierpliwiony mąż. Patrycja trochę go drażniła. Jej pytania zbywał byle czym, sam odzywał się tylko w sprawach zasadniczych. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem, jak ją przytula. Za to doskonale widziałem, jak przytula kogo innego...

Patrycja M.

Miałam coraz większą pewność, że coś jest nie tak. Marcin znowu wrócił po jedenastej i był dziwnie nieobecny.

- Nie rozumiem... - powitałam go wymówkami. - Przecież mówiłeś, że w twojej branży szaleje kryzys...

- No właśnie - odparł z niepotrzebną agresją. - Więc muszę dwoić się i troić, żeby coś sprzedać.

- Marcin, czy ty nie chcesz mi o czymś powiedzieć? - zebrałam się na odwagę, patrząc mężowi w oczy.

- O czym niby?

- No... Jesteś ostatnio jakiś zmieniony...

- Bo problemy mam. I co miesiąc rachunki do zapłacenia.

Tym argumentem zamknął mi usta. Rzeczywiście, to na jego barkach leżał ciężar utrzymania domu. Ja z nauczycielskiej pensji niewiele mogłam pomóc. Tego wieczoru zasnął niemal natychmiast, a ja znowu, zamiast pójść w jego ślady, długo w noc zadręczałam się myślami. Może byłam przewrażliwiona i doszukiwałam się dziury w całym, ale Marcin jakoś mnie nie przekonał. Nie wiem... Nawet w sypialni nam się nie układało. Nie pamiętałam już, kiedy ostatnio się kochaliśmy. Zawsze czułam się przy mężu trochę obco, ale nigdy aż tak. Było mi źle... I pewnie dlatego rankiem zadzwoniłam do Olka.

Olek B.

Umówiliśmy się na obiad w naszej ulubionej restauracji, gdzie podawali najlepsze na świecie pierogi, za którymi oboje przepadaliśmy.

- Od razu chce się żyć - uśmiechnęła się Patrycja, przełykając ręcznie wyrabiane ciasto nadziewane wiśniami.

- Nie wiem, dlaczego Marcin woli włoską kuchnię.

- Może miał nowoczesną babcię - zażartowałem. - A właśnie... Co u niego?

- Pracuje - odparła Patrycja. - Bardzo intensywnie.

"Pracuje!", zżymałem się w myślach. "Żebyś tak wiedziała nad czym!"

- Myślałem, że w sprzedaży materiałów budowlanych zastój... - zauważyłem niby mimochodem.

- No i właśnie dlatego musi poświęcić więcej czasu, żeby cokolwiek zdziałać. Wiesz, podziwiam go za to. Czasami mi smutno, że go tak rzadko widzę, ale najważniejsze, że to odpowiedzialny człowiek. Dba o dom, nie muszę się martwić o tak przyziemne sprawy, jak na przykład opłacenie rachunków. To dla kobiety istotna sprawa mieć męża, na którym może polegać - Patrycja mówiła, a ja odnosiłem dziwne wrażenie, że ten potok słów kieruje nie tyle do mnie, co do siebie.

- Poza tym kochamy się - zakończyła i popatrzyła na mnie wyczekująco. To był ten moment, w którym powinienem się odezwać. Jeśli miałem powiedzieć jej, co widziałem, to teraz. Ale... No, nie potrafiłem po prostu. Tym ostatnim zdaniem całkowicie zbiła mnie z tropu. Kochała go. I ja miałem to niszczyć? Zadać jej ból?

Patrycja M.

Spotkanie z Olkiem chyba po raz pierwszy w życiu nie przyniosło mi ulgi. Wiedziałam dlaczego. Po prostu nie powiedziałam mu o tym, co naprawdę mnie dręczy. Miałam taki zamiar, ale nagle zwątpiłam. Bo co miałam powiedzieć? Że mam złe przeczucie? To byłoby śmieszne, a poza tym nielojalne wobec Marcina. Bo jeśli problem tkwił tylko w mojej głowie?

Jeśli Marcin był rzeczywiście zupełnie niewinny, to co? Więc zamiast się otworzyć i zacząć oskarżać męża, zaczęłam go usprawiedliwiać. I chyba robiłam to dla siebie samej, bo czy Olek oczekiwał jakichś usprawiedliwień dla Marcina? Przecież nie miał pojęcia, że między nami coś się psuło. Ja natomiast potrzebowałam ich bardzo. Musiałam w coś wierzyć, więc wierzyłam, że to przez problemy w pracy Marcin jest taki. A przynajmniej bardzo się starałam...

Olek B.

Po spotkaniu z przyjaciółką wracałem do pracy w fatalnym nastroju. Patrycja najwyraźniej niczego nie podejrzewała. Była szczęśliwa z mężem, a mnie to szczęście uwierało, bo wiedziałem, że jest zbudowane na fałszywych przesłankach. Wciąż rozpamiętywałem tamten wieczór... Mama niespodziewanie źle się poczuła, a jej leki na nadciśnienie już się skończyły, więc pojechałem do najbliższej czynnej apteki. Stałem przy okienku dla nocnych klientów, kiedy zobaczyłem ich pod restauracją po przeciwnej stronie ulicy.

Pomyślałem nawet, że piękna z nich para. On stał tyłem do mnie i przyciągał do siebie drobną brunetkę. W blasku latarni dobrze widziałem jej rozpromienioną twarz, zakochane spojrzenie. Przytuliła się do niego mocno, a potem on odszukał ustami jej usta i zakręcił nią ponad chodnikiem, jakby nic nie ważyła. Wtedy zobaczyłem, że ten mężczyzna to Marcin.

- Jeszcze reszta. Halo, proszę pana! - zawołała za mną z okienka farmaceutka, ale ja już nie słuchałem. Odszedłem szybko, wciskając do kieszeni mamine leki. Przystanąłem za załomem muru. Niestety. Nie było mowy o pomyłce. To Marcin z jakąś obcą kobietą. Zabolało tak, jakby zdradził nie Patrycję, ale mnie. Sam nigdy za nim nie przepadałem, ale dla Patrycji był wszystkim i ta świadomość mnie dobijała. Miałem ochotę zabić gnojka. Zamiast tego po prostu odwróciłem się na pięcie i wróciłem do auta.

Patrycja M.

- Marcin, co się dzieje? - przytuliłam się do męża, kiedy wreszcie wrócił do domu. Właściwie planowałam zupełnie co innego. Miałam mu zrobić scenę, bo wyłączył komórkę, nie miałam pojęcia, co się z nim dzieje i dlaczego wciąż go nie ma. Jednak kiedy go zobaczyłam, zdenerwowanie opadło. Chciałam, żeby po prostu mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Wolałam zapomnieć o tych strasznych myślach, które przychodziły mi do głowy, kiedy czekałam na niego.

- Nic. Komórka mi się wyładowała, a byłem dzisiaj za miastem.

- Obejmij mnie mocno... - poprosiłam, wdychając zapach jego koszuli.

- Boże, co to? - odsunęłam się nagle.

- O co ci chodzi?

- O zapach kobiecych perfum na twoim ubraniu - odparłam. - Miałam rację...

- Rację? Jaką rację? Daj spokój, nie wymyślaj - odsunął mnie od siebie i skierował się do łazienki. Nagle wszystkie puzzle ułożyły się w wyraźny obrazek. Tak, to było wytłumaczenie. Najgorsze, najbardziej bolesne, ale jedyne. Marcin mnie zdradzał...

Olek B.

Obudził mnie telefon od Patrycji. Była dopiero siódma rano. Przepraszała, że tak wcześnie i miała dziwnie zmieniony głos.

- Coś się stało? - zapytałem odruchowo.

- Tak... Nie... Nie wiem... - mówiła nieskładnie.

- Słuchaj, po prostu spotkajmy się w mieście. Jak najszybciej, bo nie wiem, czy dotrwam do obiadu.

- Słuchaj, a może przyjadę po ciebie teraz? - zaproponowałem.

- O której zaczynasz pracę? Bo ja mogę się spóźnić. Zresztą mam jeszcze godzinę.

- To przyjedź teraz. Błyskawicznie wyskoczyłem z łóżka. Wiedziałem, że w życiu mojej przyjaciółki wydarzyło się coś złego. Podejrzewałem, że może to mieć związek z Marcinem... Znowu miałem ochotę go udusić. Poznanie Patrycji było najlepszą rzeczą, jaka przydarzyła mu się w życiu, a on to zepsuł!

- Baran... - warknąłem. Ale kiedy zobaczyłem Patrycję, rozdygotaną i nieszczęśliwą, złość ustąpiła miejsca rozczuleniu. Oddałbym wszystko, żeby móc widzieć ją uśmiechniętą.

Patrycja M.

- Boże, Patrycja?! - Olek przeraził się, kiedy wsiadłam do jego samochodu. Nic dziwnego, wyglądałam okropnie. Miałam zapuchniętą, czerwoną twarz. Przepłakałam całą noc i znowu chciało mi się ryczeć.

- Nic nie mów... - machnęłam ręką przy oczach, w których już zbierały się łzy.

- Może chociaż... - nie dokończył, tylko po prostu przygarnął mnie do siebie. Zaczęłam szlochać, a moje gorące łzy wsiąkały w sweter przyjaciela. Kochany, dobry Olek nic nie mówił. Czekał, aż sama zacznę. Wciąż miałam tylko podejrzenia, nic więcej. Marcin się wszystkiego wyparł... Twierdził, że ten zapach na jego koszuli to stąd, że pocieszał koleżankę z pracy, która ma jakieś kłopoty... Że niby mu się wypłakiwała na ramieniu... Jak bardzo chciałam mu wierzyć... I miałam nadzieję, że Olek mi w tym pomoże. Oceni sytuację racjonalnie, po męsku i powie, żebym zaufała mężowi.

- Czy ty myślisz... - w końcu podniosłam twarz i spojrzałam przyjacielowi w oczy. - Czy ty myślisz, że Marcin może mnie zdradzać?

Odpowiedział dopiero po dłuższej chwili.

- Ja to wiem... - odparł i opowiedział mi o moim mężu i tej drugiej kobiecie. Bolało jak diabli, ale przynajmniej poznałam prawdę. I dzięki temu poczułam się odrobinę lepiej.

- Przepraszam... - powiedział. - Że ci to powiedziałem. Albo że dopiero teraz...

Popatrzyłam na Olka uważnie i pomyślałam, że nie ma drugiego takiego jak on. Przyjaciel uśmiechnął się smutno, a potem... zamknęłam mu usta pocałunkiem. Nagle ogarnął mnie spokój i uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze...