Stara panna w dawnych czasach
W XIX wieku nie tolerowano odmienności, w konsekwencji do starych panien i kawalerów odnoszono się z drwiną.
Powszechnie uważano, że są to osoby śmieszne, złośliwe, ze skłonnością do dewocji oraz do wsadzania nosa w nieswoje sprawy. Jednym słowem bezproduktywne zakały społeczeństwa. Społeczeństwo dla tego typu osób miało już przygotowane etykiety i czekało tylko, by przypiąć je w stosownym czasie. Bezżennych można było poznać nie tylko po patologicznych skłonnościach (wśród warstw biednych), ale także po wyglądzie.
Cechowała ich bladość twarzy, wysypki skórne, podkrążone oczy, skłonność do waporów, ciągłe westchnienia, a na koniec otępienie. Tak pogardliwe traktowanie odbijało się na stanie psychicznym. Jak donoszą ówcześni lekarze, niezamężni ulegali rozmaitym "zboczeniom sfery uczuciowej" takim jak: tęsknica, bezsenność, zmory nocne, sny miłosne, "szaleństwa maciczne", czy wreszcie zgubne przyjemności samogwałtu. W dodatku wszystko to mogło prowadzić do krańcowego wyniszczenia organizmu z utratą życia włącznie, tak że niejedna "dziewica niknie stopniowo i na koniec umiera". Nad zjawiskami tymi rozwodziła się nauka, co wskazuje na to, że przypadki takie nie miały charakteru jednostkowego.
Histerie - zdaniem autorów - mogły przybierać lekką postać spazmów czy też waporów, aż do ostrych wręcz szaleńczych napadów, podczas których dochodziło do "utraty wstydu niewieściego". W takich przypadkach zalecano puszczanie krwi, przystawianie pijawek, a przede wszystkim szybkie wydanie za mąż.
Jak więc widzimy, nie łatwo było być w tamtych czasach starym kawalerem czy też panną. By ocalić resztki honoru kobiety odbierały sobie życie, względnie wstępowały do klasztoru, nie z powołania lecz z poczucia wstydu. Jak wspomina Magdalena Samozwaniec "Strach ówczesnych matek, aby córki przypadkiem nie pozostały w domu przy rodzicach, był wręcz nieopisany. Bardzo wiele młodych panien, które nie miały szans dobrego zamążpójścia, szło do klasztoru, aby tylko nie słyszeć złośliwych drwin rodziców i młodszego rodzeństwa oraz wiecznie powtarzającego się epitetu "stara panna"".
Tekst jest fragmentem mojej książki pt. "Miłość kobieta i małżeństwo w XIX wieku".
***
Na temat starych panien opowiadano niewybredne dowcipy, w gazetach zamieszczano karykatury, tworzono satyryczne ilustracje. Nie wszystkie dziś są w pełni zrozumiałe. Nie pozostawiają jednak wątpliwości, stara panna po pewnym czasie przestawała być kobietą i damą, stawała się po prostu starą panną, niewymagającą szacunku. Była pomarszczona, brzydka, a jej nieodzownym atrybutem były pieski, kotki i kanarki.
Tekst pochodzi z bloga Agnieszki Lisak