To może być ich ostatnie mieszkanie

- Mam wrażenie, że osoby młode skupiają się bardziej na rzeczach materialnych, a osoby starsze - na człowieku - mówi Sławomir Janicki, doradca ds. nieruchomości specjalizujący się w pracy z osobami starszymi.

Coraz więcej starszych osób zamienia domy na mieszkania
Coraz więcej starszych osób zamienia domy na mieszkania123RF/PICSEL

Zawsze lubił pan pracować z osobami starszymi?

Sławomir Janicki:- Lubię i cenię ludzi starszych, zawsze tak było. Mam wrażenie, że osoby młode skupiają się bardziej na rzeczach materialnych, a osoby starsze - na człowieku. Kilka lat temu spędziłem dwa lata za granicą, pracując w ośrodku dla osób starszych. Nie byłem ich opiekunem, dbałem o to, żeby wygodnie im się mieszkało, ale mieliśmy ze sobą regularny kontakt. Bardzo się zżyliśmy. Ludzie starsi mają bardzo wiele do zaoferowania: mają czas, chętnie opowiadają czasem naprawdę niezwykłe historie, mają dystans do świata i poczucie humoru. Naprawdę ciężko było mi się z nimi rozstać.

Zajęcie się nieruchomościami profilowanymi dla osób starszych było kontynuacją tamtej pracy?

- Można tak powiedzieć, choć nie był to mój świadomy wybór. Interesują mnie nieruchomości, a życie się tak ułożyło, że połączyłem to zainteresowanie z pracą z osobami starszymi. Oczywiście nie jest tak, że moja praca zawsze jest łatwa, nie ma w niej żadnych trudności. Ale na pewno przynosi mi wiele satysfakcji.

Czy dużo starszych osób szuka własnych mieszkań?

- Tak, coraz więcej. Generalnie w ostatnim czasie coraz mniej młodszych ludzi kupuje mieszkania. Poza tym warto pamiętać o tym, że często młodzi ludzie, którzy szukają nieruchomości, szukają jej nie dla siebie, ale dla swoich rodziców. Choć zdarzył mi się i odwrotny przypadek.

Starsza osoba kupowała mieszkanie młodszej?

- Dokładnie tak. Miałem klientkę, która była naprawdę w sędziwym wieku. Zgłosiła się do mnie, ponieważ chciała sprzedać swoje mieszkanie i kupić inne. Założyłem, że chce kupić nieco mniejsze, i że chce je kupić dla siebie. Otóż nie. Klientka szukała większego mieszkania dla swojego 55-letniego syna. Sama miała zamiar przenieść się do mieszkania, w którym mieszkał syn z rodziną. Syn wiedział o tym, ale nie angażował się w poszukiwania. Mimo podeszłego wieku klientka miała siły, żeby jeździć ze mną po mieście, aby oglądać mieszkania przy 15-stopniowym mrozie i w śniegu. Rodzicie często tak robią - chcą zabezpieczyć dzieci, sprawiedliwie podzielić spadek. Myślą o wielu rzeczach zawczasu.

Czy szukanie mieszkania dla osób starszych i dla młodszych różni się?

- Tak, oczywiście. Ludzie młodzi coraz częściej wychodzą z założenia, że dane mieszkanie jest tymczasowe. Jest taki schemat: najpierw kupują kawalerkę, potem mieszkanie dwupokojowe, trzypokojowe, a wreszcie - dom. Nie przywiązują się tak do konkretnych miejsc, czasem nie czują potrzeby przeprowadzania gruntownych zmian w mieszkaniach, bo nie wierzą, że spędzą w nich całe życie. Z tego powodu nieruchomości nie muszą spełniać wszystkich wymogów - przymykają na pewne sprawy oko, bo wiedzą, że to może być rozwiązanie tymczasowe.

- Osoby starsze podchodzą do sprawy inaczej. Oni kupowali mieszkania w czasach, kiedy ludzie mieszkali w jednym miejscu przez całe życie. Okoliczności zmusiły ich do sprzedaży mieszkania lub domu, ale podejście zostaje - szukają czegoś na dłużej, więc mieszkanie musi być "idealne", wszystkie wymagania muszą zostać spełnione. Czasem takie mieszkanie jest traktowane jako "ostatni port", ostatni dom - dlatego to takie ważne, by był taki, jaki wymarzyła sobie dana osoba.

Jakie są powody takich przeprowadzek?

- Z doświadczenia mogę stwierdzić, że na zmianę nie decydują się pary w podeszłym wieku. Na ogół współpracuję z osobami, które szukają mieszkań tylko dla siebie - po śmierci żony lub męża , gdy dzieci już dawno opuściły rodzinne gniazdo nie radzą już sobie z zadbaniem o dom, większe mieszkanie, czują, że to przerasta ich siły. Zaczynają więc poszukiwać czegoś mniejszego.  To są czasem bardzo smutne historie - ludzie sprzedają domy, które sami budowali, piękne dworki - pokazują wtedy zdjęcia, opowiadają historie, widać, że im ciężko.

- Chociaż mieszkań poszukują też osoby, których dzieci przeprowadziły się do innego miasta. Miałem klientkę, która przeniosła się z centralnej Polski do Krakowa, ponieważ tutaj mieszka jej córka. Inna pani przeprowadziła się do Krakowa, ponieważ jej syn studiował tutaj i planował zostać na stałe. Takim osobom nie chodzi o to, żeby mieszkać w bezpośrednim sąsiedztwie dorosłego dziecka, ale żeby być bliżej, móc mieć kontakt z rodziną, wnukami. W ogóle wnuki mają bardzo duży wpływ na decyzję o kupnie mieszkania.

Dlaczego?

- Dziadkowie chcą mieć z nimi kontakt, chcą móc zapewnić wnukom rozrywkę. Dlatego często szukają mieszkania, które ma blisko plac zabaw. Osoby starsze częściej szukają też mieszkań dwupokojowych - z sypialnią i salonem, właśnie po to, żeby wnuki czy dzieci mogły zostawać na noc, mieć swoją przestrzeń w mieszkaniu dziadków.

Jakie jeszcze warunki powinno spełniać mieszkanie idealne dla osoby starszej?

- Jeśli chodzi o samo mieszkanie - o wnętrze, nie można generalizować, bo ludzie, szczególnie starsi, mają swoje przyzwyczajenia i często dostosowywują mieszkania według własnego gustu. Jeżeli chodzi o umiejscowienie w budynku to mieszkanie powinno być na pierwszym piętrze - starsi ludzie nie przepadają za parterami, nie szukają tez mieszkań na wyższych piętrach. Parter nie wydaje im się bezpieczny, a na wyjście na np. 3 piętro mogą nie mieć siły. Nawet, jeżeli w blogu jest winda, wolą niższe kondygnacje. Zresztą, nie dziwię im się.  W telewizji był niedawno program o wieżowcu, w którym winda była zepsuta przez kilka dni, nim pojawił się ktoś, kto zdołał ją naprawić. To oznacza, że osoby, które mają trudności z chodzeniem po schodach, były w swoich mieszkaniach przez kilka dni uwięzione.

- Liczy się również lokalizacja. Blisko mieszkania powinien być sklep, przystanek, najlepiej tramwajowy, przychodnia, kościół, wspomniany już plac zabaw. Osoby starsze wola także zielone i spokojne otoczenie. Młodzi czasem mówią, że nie lubią ciszy, bo kojarzy im się z cmentarzem.

- Jak już powiedziałem, wiele zależy od klienta. Bywa tak, że ktoś mówi mi, że interesuje go np. trzecie piętro, a ja wiem, że to nie będzie dobre rozwiązanie. Ale nie mówię wtedy, że wiem lepiej, że nie pokaże, że nie ma sensu. Jedziemy, pokazują i na ogół klient sam przyznaje mi rację. Nie można próbować narzucać własnego zdania. Czasem lepiej pojechać w jedno miejsce więcej, niż stracić zaufanie klienta.

Mówił pan, że czasem rodzice szukają mieszkania dzieciom. A dzieci starszym rodzicom?

- Tak, ale wtedy na ogół dzieci oglądają mieszkania razem z rodzicami, a to osoby starsze mają decydujący głos. Zdarza się tak, że nawet nie poznaję starszej osoby, która ma zamieszkać w kupionym mieszkaniu, ale to wtedy, kiedy taka osoba jest już bardzo schorowana i nie ma siły jeździć i szukać.

Czy oprócz wyboru mieszkania i pokazania go klientom ma pan jeszcze inne obowiązki?

- Stereotypowo praca pośrednika nieruchomości polega tylko na pokazywaniu mieszkań. Ale moje usługi są znacznie bardziej kompleksowe: odbieram klientów z umówionego miejsca, razem jeździmy i oglądamy nieruchomości i ich okolice, zdarza się, że sprawdzamy odległości do np. przystanków komunikacji miejskiej, potem odwożę ich na dworzec lub do znajomych. Gdy klient zdecyduje się już na jedną z nieruchomości i ustalimy cenę sprzedaży pomagamy w uzyskiwaniu  zaświadczeń potrzebnych do sprzedaży  m.in. z urzędu miasta o tym, że nikt nie jest zameldowany w danym lokalu, o  nie zaleganiu z płatnościami w spółdzielni lub we wspólnocie, wypis z rejestru gruntów, odpis z księgi wieczystej z sądu, sprawdzamy stan prawny i wreszcie - finalizujemy umowę u notariusza. Potem pozostaje protokół zdawczo-odbiorczy, w którym spisujemy liczniki, przekazywane są klucze i na samym końcu udajemy się do gazowni, dostawcy prądu oraz wspólnoty lub spółdzielni, aby umowy przepisać na nowego właściciela.

- Mówię "klienci", ale tak naprawdę często ci ludzie stają się moimi przyjaciółmi. Po zakończeniu transakcji zapraszają mnie do siebie na "parapetówkę", na kawę po kilku miesiącach, czasem wpadają do mojego biura na chwilę na pogawędki. Zdarzyło się, że czasem to ja do nich przychodziłem - coś przykręcić, w czymś pomóc. Co tu dużo mówić, razem z klientami spędzamy  sporo czasu i niekiedy trudno się potem rozstać.Zresztą wszyscy pośrednicy, z którymi współpracuję w agencji "Superopcja" również dokładają wszelkich starań, aby sprostać wymaganiom naszych klientów.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas