Zanim wiosna ruszy w ogrodzie

Zima powoli odchodzi, ustępując miejsca wiośnie, co dla wielu z nas oznacza rozpoczęcie prac w ogrodzie. Luty to dobry miesiąc na pierwsze nieśmiałe próby - już teraz możemy zaplanować prace, a nawet stworzyć własną, domową rozsadę. Od czego zacząć? Na to pytanie na pewno zna odpowiedź Maja Popielarska - znana wszystkich propagatorka pielęgnacji zieleni. Poniższy fragment pochodzi z najnowszej książki Mai "Maja w ogrodzie wiosna/lato", Wydawnictwo Zwierciadło.

Warto poświęcić nieco czasu i zrobić rozsadę samemu
Warto poświęcić nieco czasu i zrobić rozsadę samemu123RF/PICSEL

Narodziny domu

Już od lutego, a czasem wcześniej, przebieram nogami, by ruszyć do ogrodu. Głowa pełna planów, ręce rwą się do pracy. Pogoda jest jeszcze niebezpieczna, więc właściwie nasza rola ogranicza się do kontroli krzewów po przysypaniu śniegiem. Kopanie, sadzenie jeszcze daleko przed nami. Zgromadzoną energię proponuję spożytkować na tworzenie własnej rozsady. Za wygodę - czyli rośliny w pojemnikach - musimy słono płacić, zwłaszcza jeśli mamy duży ogród, wymagający wielu roślin. Na targu czy w sklepie za sadzonkę, na przykład cynii, trzeba zapłacić 2 zł, a wiadomo, że efekt uzyskamy, kupując co najmniej 5 roślin. Konkluzja prosta: warto poświęcić nieco czasu i zrobić rozsadę samemu. Na początek: lista gatunków, dobre podłoże i naczynia. Potrzebujemy do tego oczywiście nasion, które najlepiej kupować od sprawdzonych, polecanych producentów.

Rozsada

Około połowy lutego (zdarza się, że w marcu też) na tacki przeznaczone do wysiewu wykładamy kilkucentymetrową warstwę podłoża, wysypujemy równomiernie nasiona i delikatnie je przykrywamy ziemią. Czeka nas jeszcze podlewanie. Najlepiej wykonać to zraszaczem. Stawiamy tacę w jasnym miejscu. Niekoniecznie musi to być okno o południowej wystawie - tu zresztą słońce może być zbyt ostre. Tacę przykrywamy pokrywką, jeśli jest w  zestawie, lub przezroczystą folią, w której wcześniej robimy dziurki, pozwalające na wymianę powietrza. Podlewamy, tak by podłoże było wilgotne, ale nie mokre. Chodzi o stworzenie maleńkim roślinkom "cieplarnianych" warunków - dosłownie i w przenośni. 

Kiedy siewki osiągną już znaczące rozmiary, przesadzamy każdą do małej doniczki (pikujemy), gdzie dalej rosną, wzmacniając się. Zwykle po 15 maja wysadzamy je na stałe miejsce w ogrodzie. 

Do pikowania i  przesadzania rozsady można wykorzystać różnego rodzaju pojemniczki - po jogurcie, śmietanie itp. Pamiętajmy, by zrobić w dnie dziurkę, choć wiem, że nie wszyscy się na to decydują. Idealne są specjalne pojemniki torfowe. Nie trzeba z nich wyjmować roślin - czym narażamy je na uszkodzenia mechaniczne - lecz wkłada  się je wraz z rośliną do gruntu, w którym pojemnik ulega rozkładowi. 

Dla roślin kolejna przeprowadzka może być "silnym przeżyciem". Można je złagodzić, zaprawiając dołek gnojówką z pokrzywy. Nigdy nie przesadzajmy roślin w pełnym słońcu. Poczekajmy do popołudnia, a najlepiej na pochmurny dzień. No i oczywiście pamiętajmy o częstym podlewaniu, zwłaszcza przez pierwsze 7-10 dni.

W  przypadku roślin dwuletnich (kwitnących w drugim roku po posadzeniu) okres produkcyjny nieco się wydłuża. Pocieszeniem jest fakt, że nie musimy spieszyć się z sianiem. Nawet jeśli zrobimy to w maju, a rozsadę przepikujemy w sierpniu, nie będzie kłopotu. Ważne jest, by roślina w stałym miejscu znalazła się na tyle wcześnie, by mogła się dobrze ukorzenić i wzmocnić przed zimą. Podsumowując: rośliny dwuletnie wysadzamy do gruntu na przykład latem, a w następnym roku cieszymy się ich kwiatami.

"Maja w ogrodzie wiosna/lato", Wydawnictwo Zwierciadło
"Maja w ogrodzie wiosna/lato", Wydawnictwo ZwierciadłoINTERIA.PL/materiały prasowe
Kiedy siewki osiągną już znaczące rozmiary, przesadzamy każdą do małej doniczki (pikujemy), gdzie dalej rosną, wzmacniając się
Kiedy siewki osiągną już znaczące rozmiary, przesadzamy każdą do małej doniczki (pikujemy), gdzie dalej rosną, wzmacniając się123RF/PICSEL

Kiedyś wybór nasion nie nastręczał kłopotów. Wybierało się z dwóch, trzech dostępnych odmian pomidorów czy ogórków. Dziś w sklepach ogrodniczych trwa rewolucja. Co roku wiosną w sklepie ogrodniczym stoję przed ogromną ścianą z nasionami i nierzadko zdarza mi się wyjść bez zakupów. Po ochłonięciu wracam. A to wszystko z  powodu wielkiego wyboru: gatunków, odmian i form przygotowania nasion. Najchętniej kupuję te w torebkach - może z sentymentu do przeszłości. Niekoniecznie trzeba się jednak do nich ograniczać. Producenci proponują nam nasiona specjalnie otoczkowane (preparatami, które mają ochronić przed wrogami, podnieść "kiełkowalność" i  ułatwić siew - zwykle dotyczy to drobnych nasion). W  sprzedaży są też nasiona umieszczone na specjalnych taśmach, wykonanych z materiału rozkładającego się w podłożu. Gdy zdecydujemy się na nie, pamiętajmy o częstym podlewaniu: nawet krótkie przesuszenie taśmy może przerwać lub bardzo osłabić proces kiełkowania. Jeśli więc będziemy się nią odpowiednio "opiekować", zostaniemy nagrodzeni podwójnie: nie tylko pięknymi roślinkami, ale także zwolnieniem z konieczności tak zwanego przerywania (usuwania nadmiernej ilości siewek), gdyż nasiona już na taśmie umieszczone są w odpowiednich odstępach.

Ta wiadomość ucieszy wielu. Nie wszystkie rośliny trzeba wysiewać najpierw do inspektu, pikować itd. Jest całkiem spora grupa, którą wysiewa się wprost do gruntu. Rozsadę przygotowujemy nie tylko z roślin jednorocznych czy dwuletnich, ale także z  warzyw i bylin. Przed zakupem warto przeczytać na opakowaniu, jaki termin siania sugeruje producent. Niektóre gatunki, jak na przykład dynie, fasola wielokwiatowa czy portulaka, nie wytrzymują wiosennych chłodów, więc można je siać dopiero w maju.

Fragment pochodzi z książki "Maja w ogrodzie wiosna/lato" Mai Popielarskiej, Wydawnictwo Zwierciadło 

Więcej o książce przeczytasz TUTAJ 

Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas