Gdy boisz się bliskości... Jak zbudować szczęśliwy związek?

Marzysz o miłości, spotykasz tego jedynego. I zamiast zbliżyć się do ukochanego - uciekasz. Zaczynasz dopatrywać się w nim wad, tracisz zainteresowanie seksem. Na szczęście z lękiem przed bliskością można sobie poradzić.

Najczęstszym źródłem lęku jest nasza pierwsza relacja
Najczęstszym źródłem lęku jest nasza pierwsza relacja123RF/PICSEL

Anna ma 27 lat i kilka związków za sobą. Choć jej partnerzy byli różni, koniec tych znajomości był zwykle taki sam. Anna nie była pewna, czy spotkała właściwego człowieka, miała mnóstwo wątpliwości. Analizowała w nieskończoność każdy gest mężczyzny i każde jego słowo. Zapamiętywała najdrobniejsze potknięcie. Wreszcie zawsze okazywało się, że nie dorósł do jej oczekiwań. 30-letnia Beata spotykała się z wieloma mężczyznami. Nie może jednak powiedzieć, że łączyło ich coś więcej niż łóżko

. Beacie to odpowiadało. Nie ma oporów przed kontaktami seksualnymi, ale przytulanie się albo chodzenie za rękę po ulicy jest dla niej problemem. Gdy jej kochankowie zaczęli się bardziej angażować, oddalała się od nich. "Natychmiast tracę zainteresowanie facetem, który pokazuje słabość" - wyjaśnia. - "Nie lubię zwierzeń, nie umiem pocieszać, sama nie czuję potrzeby opowiadania o swoim życiu. Krępuje mnie to".

33-letnia Jagoda wciąż wiąże się z żonatymi, starszymi od siebie mężczyznami. Tłumaczy, że jej rówieśnicy są niedojrzali i do niczego się nie nadają. Jagoda wchodzi we wszystkie relacje z oddaniem, poświęca się im w stu procentach. Ma nadzieję, że wreszcie któryś z jej ukochanych zostawi dla niej żonę. Oni jednak po jakimś czasie wracają do rodziny i Jagoda zostaje sama. Do momentu, kiedy znowu kogoś nie pozna, a on, dziwnym trafem, też będzie zajęty... Dziewczyna nie rozumie, dlaczego prześladuje ją pech. Wszystkie historie, choć odmienne, są przykładami strachu przed bliskością. Może mieć rozmaite przyczyny, dlatego objawia się na różne sposoby.

Cienie przeszłości

Najczęstszym źródłem lęku jest nasza pierwsza relacja - z rodzicami. Emocjonalne huśtawki, naprzemienne karanie i nagradzanie, brak jasnego przekazu, jakie zachowanie jest pożądane - wszystko to powoduje, że miłość zamiast z bezpieczeństwem i akceptacją kojarzy się z napięciem i niepewnością. Bliskość staje się źródłem bólu i stresu. Beata chodzi na terapię dla DDA (dorosłych dzieci alkoholików). Uczucia przypominają jej o cierpieniu przeżywanym w rodzinnym domu. Nie chce zbliżać się do swoich kochanków, bo obawia się, że zacznie przejmować za nich odpowiedzialność jak kiedyś za dręczoną przez ojca matkę. Woli zachować psychiczny komfort, utrzymując dystans. Anna była wychowana przez chłodnych emocjonalnie rodziców. Stawiali jej wysokie wymagania, rzadko chwalili. Anna starała się spełniać ich oczekiwania, lecz oni nigdy nie wydawali się być zadowoleni.

Kobieta wyrosła w przekonaniu, że udana relacja to taka, w której oboje partnerzy są bez skazy. Dlatego każda wada mężczyzny jest dla niej przeszkodą nie do przeskoczenia. Sama też nie czuje się na siłach sprostać ideałowi. Odchodzi, zanim jej "niedoskonałość" wyjdzie na jaw. Niekiedy cieniem na związkach kładą się złe miłosne doświadczenia. Jagoda na studiach związała się z żonatym mężczyzną, swoim wykładowcą. Był jej wielką miłością i pierwszym kochankiem. Po roku romansu została przez niego boleśnie upokorzona i odepchnięta. Teraz nie wierzy, by ktokolwiek mógł się nią zainteresować dla niej samej. Boi się być sobą: stara się spełnić marzenia mężczyzn o perfekcyjnej partnerce. Gdy zostaje sama, wydaje się sobie nic niewarta, prędko więc szuka kogoś, kto poprawi jej samoocenę.

Miłość czyni nas bezbronnymi

Osoby, które doświadczyły kiedyś bolesnego porzucenia, boją się powrotu traumy. Czasem ten lęk bywa nawet większy od obawy przed samotnością. Budują więc mechanizmy obronne: zarazem pragną miłości i przed nią uciekają. Tak samo jak ludzie, których rodzice nie szanowali granic i autonomii dziecka. W ich oczach miłość czyni nas zupełnie bezbronnymi. Lękają się całkowitego zawłaszczenia przez ukochanego. Związek oznacza dla nich rezygnację ze swoich marzeń i planów. Gdy zaczynają się mocniej angażować, stają się nadmiernie G krytyczni albo chłodni. Nie potrafią obdarzyć drugiego człowieka zaufaniem.

Lęk przed bliskością może się manifestować na poziomie świadomym. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że w twojej relacji coś nie gra, bo ty się nadmiernie asekurujesz. Jeśli świadoma lęku osoba chce stworzyć szczęśliwy związek, może skorzystać z kilku opcji, np. porozmawiać szczerze z partnerem, poprosić by reagował, gdy dostrzeże niepokojące zachowania. Inne możliwości to skorzystanie z zewnętrznej pomocy takiej jak terapia indywidualna albo grupowa, udział w grupie wsparcia lub treningu interpersonalnym. Najważniejsze jednak to zrozumienie, na czym polega dobra relacja.

Dobrze jest uświadomić sobie, że nie musi ona oznaczać utraty własnej przestrzeni. Nawet chwilowe oddalenie nie jest w niej odrzuceniem. Krytyka także nie jest zanegowaniem twojej osoby tylko naturalną częścią komunikacji. Różnice zdań i konflikty mogą wzbogacać, jeśli nauczycie się je rozwiązywać. Kiedy rozpoznasz swój lęk (niskie poczucie własnej wartości, strach przed odrzuceniem, brak kontroli itd.), wyznaj go drugiej osobie, ale bez obwiniania. Zamiast wyrzutów: "Znowu wyszedłeś na cały wieczór, jak mogłeś zostawić mnie samą!", powiedz raczej: "Boję się, że mnie unikasz. Martwię się, że przestaniesz mnie kochać". Uważaj jednak z przerzucaniem odpowiedzialności za swoje problemy na partnera. Tylko ty możesz stawić im czoła. To twoje zadanie. Gorzej sytuacja wygląda wtedy, gdy nie widzimy swojego lęku i jego destrukcyjnych konsekwencji. Bo pierwszym krokiem do zbudowania dobrej relacji jest świadomość, czyli zrozumienie, jakie mechanizmy nami kierują. Dopiero wtedy można podjąć któreś z działań opisanych powyżej.

W udanym związku partner to przyjaciel

Bycie blisko z drugą osobą nie oznacza bycia z nią przez cały czas, posiadania identycznych poglądów czy przebywania wyłącznie w kręgu wspólnych znajomych. Bycie blisko to odwaga do otwarcia się, czułości, podjęcia ryzyka. Intymność oznacza, że mogę patrzeć w oczy drugiej osoby podczas rozmowy i seksu. Znaczy, że umiem wyrażać wątpliwości, pragnienia i czuję się z tym bezpiecznie. Bliskość związana jest również z szacunkiem dla swoich granic i tempa, w którym chcę się zbliżać do drugiej osoby. Nie istnieje pojęcie "szybka" lub "powolna" gotowość na dotyk, seks. Jest twoja gotowość!

Jeśli umiesz ją cenić, wysyłasz partnerowi komunikat (nie wprost), by i on to robił. Chociaż bardzo dobrze do takiej postawy dołożyć słowa, którymi nazwiesz swe oczekiwania. Pamiętaj, druga strona jest przede wszystkim sprzymierzeńcem, partnerem, kimś, kto może pomóc oswajać lęk przed bliskością. A jeśli jest wrogiem? To po co być razem? Znajdź bezpieczną przestrzeń i czas, sprawdź, co czujesz, opowiedz o tym partnerowi. Poproś, by towarzyszył ci w trudnościach. Nie obawiaj się wyznać, że masz ochotę krzyczeć, uciec, nawet uderzyć go. Pozwól mu na podobne zachowania. On też ma prawo do lęków. W każdym związku postawa jednego z partnerów wpływa na postawę drugiego. Strach przed porzuceniem automatycznie może wywołać chęć oddalenia się u drugiej strony.

Zbyt blisko i zbyt daleko

Profesor David Frost, psycholog z Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku, na podstawie wieloletnich badań doszedł jeszcze do jednego interesującego wniosku. Żeby miłość się rozwijała, ważne jest, by stopień bliskości był dopasowany do indywidualnych oczekiwań. Dlatego nie powinno się mówić o bliskości zbyt dużej lub zbyt małej, ponieważ norma w tym przypadku nie istnieje. Każdy z nas jest szczęśliwy na różnych stopniach intymności. W szczęśliwym związku istotne jest, żeby nasze potrzeby się zgrały. Jeżeli ufamy sobie nawzajem i kochamy się, to chwilowe oddalenie nie będzie uznane za ucieczkę. A bliska obecność nie zostanie potraktowana jak zamach na naszą wolność.

Robert Rient, Maria Barcz

W co może przerodzić się obawa?

Lęk przed bliskością przybiera różne maski. Oto najczęstsze zachowania, które mogą o nim świadczyć.

Zwątpienie: Nie dowierzasz komplementom. Często prosisz, by bliska osoba potwierdzała dobre zdanie na twój temat i zapewniała cię o twoich zaletach. Będąc w związku, masz przeważnie takie samo zdanie jak partner, podzielasz jego poglądy i dopasowujesz się do jego oczekiwań. Gdy jesteś sama, czujesz się sparaliżowana, kompletnie zagubiona, nie wiesz, co lubisz, nie wiesz, co myśleć. Czekasz, aż ktoś tobą pokieruje, bo nisko oceniasz siebie, swoje umiejętności i intelekt.

Obwinianie: Dewaluujesz partnera, oskarżając go o niepowodzenia. Nawet gdy dostrzegasz błędy po swojej stronie, jesteś przekonana, że zostałaś do nich sprowokowana. Zmuszona do przekroczenia określonej granicy. Według ciebie zdecydowana większość trudności w relacji spowodowana jest zachowaniem drugiej strony. Nie przyjmujesz do wiadomości swojej winy, bo to zmusiłoby cię do pracy nad sobą.

Projektowanie: Przypisujesz partnerowi negatywne cechy, których nie ma, których ty się boisz, albo takie, które posiadał ktoś, kto cię skrzywdził. Mógł to być tata, mama lub ktoś inny, ważny. Poszukujesz w zachowaniu i słowach bliskiej osoby dowodów, że celowo chce cię zranić. Często stoją za tym konkretne, głośno wypowiadane oświadczenia, np. "mężczyźni nigdy...", "kobieta powinna..." itd.

Odpłacanie: Tak bardzo boisz się odrzucenia i bycia zranioną, że robisz to pierwsza. Nie pozwalasz dokończyć zdania, myśli, nie przyjmujesz krytyki, a skierowane do ciebie informacje zwrotne natychmiast kwestionujesz. To psychologiczny mechanizm odpłacania: wyrzucenia z siebie negatywnych emocji, które zbierałaś w sobie przez długie lata. Chcesz się odpłacić pięknym za nadobne. Niestety, na ogół innej osobie niż tej, od której doznałaś krzywdy.

Osamotnienie: Postanowiłaś być sama. Wytłumaczyłaś sobie, że związki przynoszą jedynie szkody i sprawiają ból. Rzuciłaś się więc w wir pracy albo maratony oglądania seriali podczas zarwanych nocy. Stosujesz mechanizm racjonalizacji, próbując odciąć się od emocji. Dotyczy to sytuacji, w której skrycie marzysz o byciu z kimś blisko, ale deklarujesz, że jesteś singielką z wyboru.

Zdradzanie: Chodzi zarówno o zdrady w sensie dosłownym, tzw. skoki w bok, ale także o zdrady samego siebie, swoich pragnień, emocji oraz wartości. Wierność w twoim mniemaniu byłaby zbyt wiążąca. Niektórzy w takiej sytuacji intelektualizują, by nie czuć się winnym: "To przecież czysta biologia", "To właściwie nie miało żadnego znaczenia", "W związku chodzi o emocje, a nie o ciało".

Olivia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas