Sześć zachowań, które psują szczęśliwe życie. Oto przyczyna
Niezaspokojone potrzeby emocjonalne w dzieciństwie niestety rzutują na całe życie. Często nie zdajemy sobie sprawy, dlaczego w dorosłym życiu zachowujemy się tak, a nie inaczej. Zarzucamy sobie niedostatki charakteru, nadmierny lęk i pesymizm, a nawet zaburzenia osobowości. Tymczasem za nasze podejście do świata i innych ludzi odpowiadają mechanizmy obronne, jakie wykształciliśmy, by przetrwać trudne sytuacje w szkole czy rodzinnym domu. Ich odkrycie może być wyzwalające i pomóc w zaakceptowaniu siebie.
Spis treści:
Trudność w nawiązywaniu bliskich relacji
Lęk przed bliskimi relacjami w dorosłym życiu może być efektem samotności w dzieciństwie i brakiem bezpiecznej więzi z jednym lub obojgiem rodziców. Jeśli jako dzieci nie czuliśmy się bezwarunkowo kochani, jako dorośli najpewniej mamy obniżone poczucie własnej wartości.
Wiele dzieci uczy się dostosowywać do wymagań opiekunów, jest to naturalny proces socjalizacji, pod warunkiem, że rodzice nie oczekują całkowitego posłuszeństwa, a wszelkich przewin nie karzą emocjonalną obojętnością. Takie dziecko uczy się, że na miłość musi w jakiś sposób zasłużyć, zaczyna odczytywać nastroje rodzica i dostosowywać się do jego potrzeb. W dorosłym życiu skutkuje to lękiem przed bliskością i ciągłą presją, by być idealnym: "boję się, że nie będę dla kogoś wystarczająco dobra/dobry, więc ten ktoś mnie zostawi".
Część osób lęk przed bliskością stara się maskować "samotnością z wyboru" i "potrzebą wolności". Warto jednak odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie, czy naprawdę czujemy się szczęśliwi w pojedynkę, bo jak pisał W. Tatarkiewicz: "samotność jest przyjemnością dla tych, którzy jej pragną, i męką dla tych, co są do niej zmuszeni". Psychologowie zwracają uwagę, że prawdziwie wolnym można się też czuć w dobrym, zdrowym związku, a więzieniem będzie dla niektórych osób przymusowa samotność.
Nieufność w stosunku do innych ludzi
Jeśli jako dzieci czuliśmy się osamotnieni, bardzo możliwe jest, że w dorosłym życiu będziemy z nieufnością podchodzić do innych osób, nawet tych bardzo nam życzliwych. Osoby nielubiane w szkole także jako dorośli będą się zastanawiać, dlaczego ktoś jest dla nich miły - "być może dlatego, że czegoś ode mnie chce?". Tego typu nieufność to również element niskiej samooceny i lęku przed wchodzeniem w jakiekolwiek relacje. Bezpieczny dystans wydaje się w tym wypadku najlepszy i najmniej ryzykowny. Terapeuci ostrzegają, że to błędne koło, które skutkuje samotnością i coraz gorszą oceną własnej osoby.
Zobacz również:
Niezależność za wszelką cenę
Dzieciństwo powinno być beztroskim czasem zabawy i nawiązywania relacji. Niestety już nieśmiałe kilkulatki mogą mieć problem z zyskaniem akceptacji wśród rówieśników. Odrzucenie w tym wieku może być raną na długie lata, zwłaszcza jeśli wsparcia nie otrzymujemy także w domu. Zapracowani lub nieświadomi niczego rodzice mogą zbagatelizować problemy dziecka, które czuje się wtedy podwójnie odtrącone i nieważne.
Z czasem walka o zainteresowanie i akceptację staje się źródłem coraz większej frustracji, więc naturalnym mechanizmem obronnym jest odizolowanie się od świata. W nastoletnim i dorosłym życiu takie osoby stają się outsiderami, gardzą podążaniem za grupą i trendami, izolują się i za wszelką cenę podkreślają własną niezależność. Niestety skrajności nigdy nie służą naszej psychice. Zdaniem ekspertów tego typu zachowania mogą mieć destrukcyjny wpływ - zwłaszcza kiedy całkowicie odcinamy się od świata zewnętrznego, unikamy nawiązywania relacji i odrzucamy jakiekolwiek próby wsparcia ze strony bliskich osób.
Ukrywanie prawdziwej twarzy
Jeśli jako dzieci czuliśmy się odrzuceni przez rówieśników czy niewystarczająco kochani przez rodziców, w dorosłym życiu możemy mieć tendencję do "zakładania masek". W żargonie psychologicznym to zjawisko określa się "syndromem oszusta". "Skoro w dzieciństwie nie akceptowano mnie takim, jakim byłam/-em, to widocznie nie jestem wystarczająco wartościowa/-y" - osoby z taką samooceną starają się być bardziej atrakcyjne, zabawne, koloryzują rzeczywistość z obawy przed tym, że zaraz wszyscy odkryją, że są nudni, a w ich życiu nic się nie dzieje.
To osoby, które często dają się wykorzystywać w pracy i pozwalają na ciągłe dokładanie im obowiązków. Za wszelką cenę chcą udowodnić swoją wartość i nie doceniają własnych kompetencji. Zazwyczaj osoby z syndromem oszusta świetnie radzą sobie w życiu i wykazują się licznymi pozytywnymi cechami charakteru. Nie potrafią ich jednak dostrzec ani umiejętnie wykorzystać. Własne sukcesy oceniają jako rezultat przypadku czy łut szczęścia. Czasem, by wyzwolić się z nieuzasadnionych kompleksów, niezbędna jest terapia.
Problemy z okazywaniem uczuć
Trudności w nawiązywaniu relacji w dzieciństwie często sprawiają, że mamy problemy z okazywaniem uczuć. Brak bezpiecznej więzi z rodzicami mógł też skutkować ukrywaniem prawdziwych emocji. Dorośli z takim bagażem często nie mogą zdobyć się na szczerą rozmowę nawet z bliską osobą. Obawiają się, że nie zostaną zaakceptowani, więc ukrywają prawdziwe emocje. Boją się okazywać uczucia w obawie przed odrzuceniem i niezrozumieniem. Strach przed bólem związanym z rozpadem jakiejś relacji jest silniejszy od potrzeby wejścia w związek.
Skupianie się na wyglądzie
Odtrącenie i samotność w dzieciństwie bardzo przyczynia się do niskiej samooceny w dorosłym życiu. Braki, które postrzegamy w swoim charakterze, staramy się wtedy kompensować przesadną dbałością o wygląd. Psychologowie podkreślają, że dążenie do bycia atrakcyjnym nie jest niczym złym. Niszczące dla naszej psychiki jest jednak uzależnianie poczucia własnej wartości tylko od wyglądu.
Czytaj także:
Źródło:
web.swps.pl/strefa-psyche/blog/relacje/20503-doswiadczenia-z-dziecinstwa-a-poczucie-samotnosci-w-wieku-doroslym