Ty jesteś szczęśliwa, ktoś inny cierpi...

Budujesz swoje szczęście na cudzym nieszczęściu? Zastanów się czy warto! Konsekwencje mogą być nieciekawe...

Ty jesteś szczęśliwa, ktoś inny cierpi...
Ty jesteś szczęśliwa, ktoś inny cierpi...ThetaXstock

- Jurek jest starszy ode mnie o 20 lat.- opowiada dziewczyna. - Ma żonę, dwójkę dorosłych już dzieci, ale wiem, że tylko mnie kocha! Ponieważ jego żona i moja mama pracują w tej samej szkole, znamy się z Jurkiem od dawna. On obserwował, jak dorastam, zmieniam się... Aż w końcu zaczęliśmy się spotykać.

Jak do tego doszło? Gdy Dagmara wróciła do rodzinnego miasta po skończeniu studiów, natknęła się na Jurka: - Spacerował w parku z psem.- wspomina kobieta. - Zaczęliśmy przechadzać się po alejkach. Opowiadałam mu o studiach, planach zawodowych, ludziach, których poznałam. A on słuchał tak chętnie, jak nikt z moich znajomych czy rodziny! Zadawał pytania, żartował... Wspaniale nam się rozmawiało. Z chęcią zgodziłam się więc, gdy Jurek zaprosił mnie na kawę.

Wtedy nie traktowałam tego spotkania jak randki, ale gdy umówiliśmy się po raz trzeci, czułam dreszcze, z niecierpliwością czekałam na wybicie tej właściwej godziny, długo zastanawiałam się, w co mam się ubrać.

Przez różowe okulary

W październiku minie rok, odkąd się spotykają. Od jakiegoś czasu jednak radości zaczęły towarzyszyć inne emocje: - Jurek ma żonę i dwójkę dorosłych już dzieci.- opowiada Dagmara. - Gdy się z nim wiązałam, nie myślałam o rodzinie mojego ukochanego. Czarne myśli i niepokój nadszedł jednak wtedy, gdy wylądowałam z nim w łóżku.

Wróciłam do domu, a tam zastałam... żonę Jurka, która wpadła w odwiedziny do mojej mamy. Musiałam szczebiotać o nowej pracy, prowadzić zwykłą rozmowę. To było straszne! Myślałam, że nie wytrzymam napięcia! Boję się jednak, że jego syn od jakiegoś czasu domyśla się prawdy o nas.

Historia Dagmary skłania do zastanowienia się nad tym, czy warto budować swoje szczęście na czyimś cierpieniu.

Nie bez powodu mawia się, że "miłość jest ślepa". Przecież zakochujemy się bez kalkulacji i zimnych obliczeń korzyści, jakie może nam przynieść związek. Tak jest w przypadku naszej bohaterki, podobnie bywa w życiu wielu kobiet. Związki z żonatymi mężczyznami, chłopakami

przyjaciółek - każda z nas o tym słyszała.

Trzeba zabić tę miłość

Korzyści takiej miłości są oczywiste: czułość, dobry seks, spełnienie skrytych pragnień. Bywa jednak i tak, że, z czasem, zalety zostają zdominowane przez wady związku, a osoby trzecie cierpią.

Ukrywanie się, niepokój, świadomość tego, że ktoś znajomy może nakryć zakochaną parę- to uczucia, z którymi Dagmara musi się liczyć.

Ale to nie wszystko! Trzeba jeszcze przecież umieć patrzeć prosto w twarz zdradzanej żonie i udawać wobec niej serdeczność.

Dlatego w takich sytuacjach zwykle daje o sobie znać sumienie. Przychodzi więc chwila, gdy trzeba postawić sobie pytanie: czy ta gra warta jest świeczki? Czy warto budować swoje szczęście na cierpieniu zdradzonej żony, porzuconych dzieci?

Prawo do szczęścia

Historia każdej kobiety uwikłanej w niejednoznaczny związek jest inna, inna może być również odpowiedź na takie pytania.

- Czasem zastanawiam się, czy to uczucie ma sens.- mówi Dagmara. - Ale zaraz potem przypominam sobie opowieści o młodości moich rodziców. Tata długo chodził z pewną dziewczyną, byli razem już przez dziewięć lat! Zaręczyli się, planowali ślub. Wtedy tata poznał koleżankę swojej narzeczonej, moją mamę. To była miłość od pierwszego wejrzenia: szczera, mocna, prawdziwa. Decyzja taty o przerwaniu dotychczasowego związku była szybka i zaskakująca dla wszystkich. Niedoszła panna młoda była rozgoryczona, podobnie jej rodzina. Dziewczyna zniknęła z oczu wszystkich w mieście.

Dziś wiemy, że pojechała do Szwecji. Najpierw pracowała jako sprzątaczka, potem została kelnerką, poznała bogatego Szweda i... dziś jest szczęśliwa! Może ja też mam prawo do szczęścia. Zwłaszcza, że radości nie dali mi poprzedni partnerzy, którzy byli w podobnym do mojego wieku...

Czy warto zatem budować własne szczęście na cierpieniu innych?

To pytanie musi pozostać bez jednoznacznej odpowiedzi...

Joanna Bielas, I.D.Media

IDmedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas