Problem: Teściowa i jedynak

Jestem mężatką od 5 lat. Moje problemy z teściową ciągnęły się już od początku małżeństwa, ale zawsze ustępowałam i zgadzałam się na życie w trójkącie.

article cover
INTERIA.PL

Do tej pory starała się załatwiać wszystko za nas, za mojego męża, który nie musiał się niczym martwić, bo zanim pomyślał jak rozwiązać jakiś problem - ona już interweniowała. Jest mi trudno ponieważ prawie wszystko co posiadamy jest od niej, tzn. mieszkanie, samochód, praca ...

Ciągle mam przypominane, że dzięki niej żyje nam się lepiej itp. Zawsze starałam się dawać z siebie dużo, pomagałam we wszystkim. Codziennie byłam u niej razem z mężem. Ale ona uważała( i nadal tak uważa), że robiliśmy co chcieliśmy i mieliśmy swoje prywatne życie. A to nieprawda, o naszych sprawach w większości to ona decydowała.

Prawdziwy problem zaczął się, kiedy zachorowała jej mama, i wszystkie obowiązki związane z opieką spadły na nią i na nas. Zawsze byłam pod ręką, pomagałam w toalecie, karmieniu, opiece, ale zawsze, kiedy próbowałam coś zmienić, byłam porównywana do ,,niewdzięcznej synowej", która nie potrafi docenić miłości teściowej.

Byliśmy wyganiani, odpychani... Padały ostre słowa pod moim adresem, które sprawiały mi wielką przykrość. Lecz zawsze zapominałam, i wracałam do tego co było. Jednak im dłużej to trwało tym mocniej zdawałam sobie sprawę,że my tak naprawdę nie mamy własnego życia. Mimo, że jesteśmy razem tak naprawdę nie jesteśmy ze sobą , bo ona jest ciągle z nami. Tego się nie da opowiedzieć, kto nigdy tego nie doświadczył, nie wie co to znaczy, być żoną jedynaka i synową nadopiekuńczej teściowej.

Wiem jednak, że nie umiem tak dalej żyć. Kiedy powiedziałam o tym teściowej obraziła się na mnie - czuje się oszukana przeze mnie, nie potrafi zrozumieć, że mogę chcieć czegoś innego. Uważa, że zawsze mogłam robić to co chciałam, że ona nie wtrącała się do naszego życia. Nie umiem się z nią porozumieć. A mój mąż? Cóż, jest posłuszny matce, dzięki niej doszedł do wszystkiego, jest mocno z nią związany. Nie umiem czasami sobie z tym wszystkim poradzić. Martwię się o moje dalsze małżeństwo...

Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.

Redakcja

Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas