Choroby, które można wyczytać z oczu
Lekarz rodzinny, który nas bada, zwraca uwagę nie tylko na wygląd ciała i skóry, ale także oczu. Często to właśnie one zdradzają, co dzieje się w organizmie. Zmieniony wygląd oczu może być jednym z objawów choroby.
Gdy odchylimy dolną powiekę, powinniśmy zobaczyć żywo czerwone wnętrze. Tak wygląda zdrowa spojówka powieki. Jeśli jest blada, może sygnalizować anemię, czyli niedokrwistość.
Spowodowane jest to spadkiem poziomu hemoglobiny (czerwony barwnik krwi), która odpowiada za dotlenienie organizmu.
Stan ten świadczy o niedoborze żelaza – głównego składnika hemoglobiny i ważnego budulca czerwonych krwinek. Lekarz zleci wykonanie morfologii i oznaczenie poziomu żelaza we krwi.
Bywa, że oczy są zaczerwienione, z widocznymi na białkach rozszerzonymi naczynkami krwionośnymi. Często jest to spowodowane przemęczeniem. Może być to też efekt działania histaminy.
Gdy objawom towarzyszy katar, łzawienie oczu w określonych sytuacjach, lekarz podejrzewa alergię. Histamina to substancja, która uwalnia się w organizmie, gdy stykamy się z alergenem.
Pod jej wpływem rozszerzają się drobne naczynia krwionośne i zwiększa się ich przepuszczalność. Stąd przekrwienie spojówek, katar itp. W razie potrzeby lekarz skieruje do alergologa.
Zdrowa twardówka oka, czyli tzw. białko oka, ma połyskliwy, biały kolor. Gdy nabiera żółtej barwy, dla lekarza jest to sygnał, że może chorować wątroba. Zażółcenie białek, a także spojówek, a w drugiej kolejności skóry, to najbardziej charakterystyczne objawy wirusowego zapalenia wątroby.
Zażółcone białka mogą też oznaczać, że mamy niedrożne drogi żółciowe. Zdarza się to np. w przypadku kamicy pęcherzyka żółciowego. Taki objaw to efekt nadmiaru bilirubiny we krwi. By potwierdzić diagnozę, lekarz zleci m.in. badania poziomu bilirubiny we krwi i moczu oraz wykonanie prób wątrobowych.
Sygnałem, że w organizmie jest za dużo cholesterolu, są żółtawe grudki na górnych lub dolnych powiekach. W ten sposób odkłada się pod skórą. Gdy poziom cholesterolu we krwi spadnie, grudki znikają same.
Elżbieta Sandzewicz, internistka