Chronić czy nie chronić, czyli jak jedna witamina podzieliła świat na pół
Bóle kostno – mięśniowe, depresja, biegunka, zaburzenia widzenia, problemy hormonalne, a nawet krzywica i nowotwory. Najnowsze badania wykazały, że na niedobory witaminy D cierpi aż 90% Polaków. Chorują nie wiedząc dlaczego, bo większość z nich nie łączy tych objawów z niedoborem słońca. Nie w czasach, w których ochrzczone ono zostało największym wrogiem zdrowej i pięknej skóry.
Nazywana jest "słońcem w pigułce", "słoneczną witaminą", a nawet "witaminą życia". Jest wszechmocna i wyjątkowa. Tak naprawdę nie jest witaminą w potocznym tego słowa znaczeniu, ale hormonem, który nasza skóra produkuje w momencie wystawienia jej na działanie promieni słonecznych. Ludzki organizm nie jest w stanie budować odporności bez regularnych dostaw witaminy D - dlaczego więc coraz częściej i na własne życzenie pozbawiamy go tej życiodajnej siły?
Brigitte Bardot kochała słońce. Regularnie korzystała więc z jego dobrodziejstw na plażach Saint Tropez aż jej młode i jędrne ciało stało się stare i pomarszczone. Dziś Brigitte coraz rzadziej pojawia się publicznie, ale gdy tylko się pokaże prowokuje na nowo wciąż żywą dyskusję - kto jej to zrobił? Odpowiedź zawsze jest ta sama - słońce. Po drugiej stronie barykady plasują się wiecznie młode i gładkie Azjatki o twarzach bielutkich jak śnieg na szczytach gór i znana z burleski - Dita Von Teese o skórze koloru mąki. Jak wyglądać będzie skóra Dity, gdy dożyje wieku Brigitte? Zapewne młodziej. Jak wyglądać będzie jej morfologia? Najnowsze badania są bezlitosne - zapewne gorzej.
Dziurą ozonową straszą nas od prawie 30 lat. Zaczęli w szalonych latach 80. - wtedy właśnie w mediach pojawiła się informacja, że drastycznie zmniejsza się ilość ozonu w ozonosferze - części stratosfery o podwyższonej ilości ozonu. Ozon odpowiedzialny jest za pochłanianie promieniowania ultrafioletowego, które dociera do Ziemi i wpływa negatywnie na zdrowie ludzi i zwierząt. Zdrowie i urodę. Dziura ozonowa rosła, a proporcjonalnie do niej rosło przerażenie - w Polsce i na świecie. W sklepach pojawiły się więc pierwsze filtry przeciwsłoneczne i zadomowiły się u nas na dobre. Dziś nie wyobrażamy sobie bez nich życia.
Jakiś czas temu Wielką Brytanię zelektryzował zaskakujący alarm brytyjskich pediatrów - oto w przedszkolach i szkołach rozgościła się dawno zapomniana krzywica. Choroba, za którą odpowiedzialne są niedobory witaminy D, prowadząca do poważnych zaburzeń rozwojowych w układzie kostnym zaczęła ponownie zbierać swoje żniwo.
Prawdziwa plaga krzywicy przypadła na początek XX wieku - wtedy za głównego winowajcę uznano złą dietę, braki podstawowych składników odżywczych oraz biedę. Pojawia się więc pytanie - co robią źle dzisiejsi rodzice skoro w większości stać ich na to, by serwować swoim pociechom zdrową i dobrze zbilansowaną dietę? Oto lista potencjalnych winowajców:
Przeciwnicy ochrony przeciwsłonecznej alarmują: szkodliwość słońca to bujda, a filtry UVA i UVB sprzyjają powstawaniu nowotworów. Zawarte w nich aluminium i inne szkodliwe substancje są mocno rakotwórcze, a niezbędna człowiekowi witamina D nie jest w stanie pokonać blokady, którą tworzą one na skórze. Według dr. Mercoli (nazywanego przez jednych szarlatanem, przez drugich demaskującym największe medyczne oszustwa geniuszem) filtry słoneczne nie są nam do niczego potrzebne. Stworzone zostały przez koncerny farmaceutyczne, których jedynym celem jest zarabianie na strachu i niewiedzy swoich klientów. Czego więc nie wiedzą?
Badania wykazały, że witamina D chroni skutecznie przed 77 rodzajami raka. Większość kremów z filtrem zawiera chemiczne substancje rakotwórcze i jednocześnie skutecznie blokuje dostęp witaminy D do skóry. W efekcie nie tylko nie chronimy się przed nowotworami, ale wręcz sami, na własne życzenie, pozwalamy im siać spustoszenie w naszym organizmie. Brzmi logicznie, ale zwolennicy ochrony przeciwsłonecznej nie dają się tak łatwo przekonać:
- Wszystkim swoim klientkom zalecam stosowanie wysokich filtrów, nie tylko latem, ale przez cały rok. Filtry blokują promieniowanie UVA odpowiedzialne za fotostarzenie się skóry, zaburzenia pigmentacji oraz nowotwory oraz UVB, które odpowiada za oparzenia słoneczne, rumień, a w efekcie również raka skóry. Kobiety stosujące filtry przez cały rok, również przebywając w zamkniętych pomieszczeniach, po paru latach mogą pochwalić się młodszą i zdrowszą cerą niż ich rówieśniczki, które z tej ochrony zrezygnowały - przekonuje Katarzyna Pawłowska, kosmetolog.
Chronić czy nie chronić? Oto jest pytanie - Pawłowska dodaje, że warto znaleźć złoty środek:
- Osobom, które boją się, że pozbawiają swój organizm niezbędnej dawki witaminy D zalecam stosowanie filtrów o niższym spf. Wystarczy już spf 20, by chronić naszą skórę przed szkodliwym działaniem słońca, choć osobiście zalecam jednak stosowanie blokerów, szczególnie u kobiet, które chcą długo wyglądać młodo oraz dzieci, których skóra jest delikatna i skłonna do podrażnień.
Za głównego winowajcę epidemii krzywicy na początku XX wieku uznano złą i ubogą dietę. Dietetycy przyznają, że dziś coraz rzadziej jesteśmy głodni, ale coraz częściej... niedożywieni. W naszej diecie przeważają produkty mocno przetworzone, cukier, sól, spulchniacze, konserwanty i ulepszacze smaku, a brakuje w niej witamin, minerałów i składników odżywczych. Nawet jeśli nasza dieta bogata jest w warzywa i owoce możemy być pewni, że gleba, z której wyrosły jest wyjałowiona i uboga w mikroelementy, a ilość pestycydów i szkodliwych nawozów sztucznych może wprawić w osłupienie.
Dzieci w Polsce i na świecie cierpią na drastyczne niedobory witaminy D, bo zamiast na świeżym powietrzu spędzają dziś czas przed laptopem - oto kolejny trop, na który zwraca uwagę coraz więcej lekarzy. Aby dostarczyć organizmowi odpowiednią dawkę witaminy D każdego dnia powinniśmy wystawić na słońce twarz, ręce oraz nogi na przynajmniej 15 minut i najlepiej w godzinach południowych. Nic prostszego? Wręcz przeciwnie. W naszej szerokości geograficznej na taki zabieg możemy pozwolić sobie przez ok. 3 miesiące w roku, w dodatku nie zawsze. Puste boiska do piłki nożnej mówią dziś wiele - dzieci spędzają obecnie na świeżym powietrzu o ponad połowę czasu mniej niż robili to ich rodzice będąc w tym samym wieku. W dodatku - kto z nas słyszał wtedy o filtrach przeciwsłonecznych, alergiach na słońce i uczuleniach?
Wcale nie Włosi i nie Hiszpanie, nie Brazylijczycy i tym bardziej nie mieszkańcy Somalii. Na nowotwory skóry najczęściej cierpią Amerykanie, Australijczycy i... Skandynawowie. W tym miejscu pojawia się problem - mieszkańcy Sydney, bo słońce, mieszkańcy Kalifornii, bo słońce, a mieszkańcy Oslo?
Dr. Mercoli ma swoją odpowiedź - skóra mieszkańców Skandynawii pozbawiona naturalnej ochrony UV, którą jest opalenizna i odzwyczajona od obecności promieni słonecznych, nie ma jak bronić się przed promieniowaniem. Przeciętny Norweg przebywa na słońcu od 3-4 tygodni rocznie. Czas ten przypada zazwyczaj na upalne wakacje w ciepłych krajach. Blada, nieprzyzwyczajona do słońca skóra momentalnie przybiera czerwony odcień, nietrudno o udary i poparzenia, nawet jeśli zastosowany został filtr przeciwsłoneczny. Przeciętny Włoch nie musi martwić się o faktory. Jego skóra posiada już naturalny filtr - swoją własną opaleniznę. W tym momencie można się już w tym wszystkim pogubić - stosować, czy nie stosować, a jeśli tak to jaka ochrona będzie najbezpieczniejsza?
Kokosowy - 2-4, masło shea - 3-6, a z dzikiej marchewki nawet 40! Skoro skład kremu z filtrem może przyprawić o mdłości, warto poszukać naturalnych spf - wbrew pozorom wystarczy zajrzeć do kuchni! Naturalne, jadalne oleje potrafią wyjątkowo skutecznie chronić skórę przed słońcem, zapewniają jednocześnie wysoką ochronę UVA i UVB, pielęgnują skórę, a jak pachną!
Najpopularniejszy dziś olej - kokosowy posiada spf o wartości 2-4, dodatkowo nawilża i działa silnie antybakteryjnie.
Olej z awokado (spf 4) nie tylko chroni przed promieniowaniem, ale dodatkowo odbudowuje barierę lipidową skóry.
Oliwa z oliwek (spf8) działa przeciwzapalnie i zapobiega powstawaniu zmarszczek, a olej sojowy (spf 10) dodatkowo chroni skórę przed utratą wody.
Mocniejszą ochronę przed promieniowaniem słonecznym oferują nam mniej popularne oleje - olej z nasion dzikiej marchewki (spf40) i rekordowo silnie blokujący UVA i UVB olej z pestek winogron (spf 50).
Co ważne, skóra każdego człowieka ma swój własny spf. Wynosi on zazwyczaj 6-8, ale można go zwiększyć wzbogacając codzienną dietę o produkty bogate w beta karoten oraz lipogen. Należą do nich pomidory, marchew, orzechy, arbuzy, truskawki, ale również borówki, ketchup i bataty.
Nawet obficie podlewana wodą roślina bez słońca marnieje. Nawet dobrze odżywiony człowiek bez słońca markotnieje, popada w depresję, która ostatecznie może go doprowadzić nawet do śmierci. Człowiek nie jest w stanie przeżyć bez słońca i fakt ten jest niepodważalny. Skąd więc moda na jasną, wręcz bladą skórę?
Ta pochodzi jeszcze z czasów renesansu, w których jasna cera charakteryzowała arystokrację. Spod cienkiej, białej skóry prześwitywały błękitne żyłki, oto geneza "błękitnej krwi". Plebs pracował w polu, obcował ze słońcem i siłą rzeczy nie był w stanie uchronić się przed promieniowaniem. Do dziś na filmach oglądamy opalone, ogorzałe od słońca twarze służących i robotników. Kiedy spalone słońcem pospólstwo pracowało w polu, blade arystokratki przewracały się na schodach, umierały w młodym wieku, wcześniej chorując przez większą część swojego życia. Nic dziwnego, że niejeden szlachcic mając w sypialni chorowitą i wiecznie słabą damę wdał się w romans z rumianą służką. A jak jest dziś?
Moda na mocną opaleniznę pojawiła się na początku XX wieku i automatycznie zaczęła być kojarzona z bogactwem i luksusem. Lansowała ją Coco Chanel, wspomniana Brigitte Bardot, a potem chociażby Pamela Anderson. Dziś opalanie wciąż jest modne, ale coraz częściej do głosu dochodzą fanki jasnej, wręcz białej cery i oczywiście wspomniane już farmaceutyczne lobby. Ma być pięknie, młodo i podobno zdrowo.
Pewne ilości witaminy D znajdziemy w tłustych rybach, jajach, olejach roślinnych czy w wątrobie. Możemy ją również suplementować i w naszej strefie klimatycznej zaleca się to robić od października do marca. Zgromadzone latem zapasy starczają na ok. 2 miesiące więc po bogatych w promienie słoneczne wakacjach możemy przez chwilę spać spokojnie.
W tym miejscu ponownie wraca pytanie - opalać czy nie opalać, stosować filtry czy nie stosować?
- Oczywiście stosować. Będę się upierać, że regularne stosowanie filtrów UV, najlepiej blokerów przez wszystkie dni w roku, również zimą, to najlepszy sposób na zachowanie pięknej i młodej skóry oraz ochronę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Widziałam już niejedno i obecne 60-latki, które obficie korzystały z kąpieli słonecznych w latach, w których było to modne, do dziś walczą z przebarwieniami i głębokimi zmarszczkami, za które winę ponosi słońce - mówi Katarzyna Pawłowska, kosmetolog.
- Absolutnie przeciwwskazane jest stosowanie jakichkolwiek kremów z tzw. filtrami - przekonuje natomiast w swoich pracach dr Jerzy Jaśkowski . - Badania składu chemicznego tych preparatów wykazały, że w 80% przebadanych, były związki rakotwórcze, takie jak: oksybenzon, avobenzon, octisalate, octocrylene, hemosalate, octinoxate. Oprócz tego dodaje się związki fizyczne, tzw. nanocząsteczki, na przykład tytanu, czy tlenku cynku. W niektórych sprejach znajdują się nanocząsteczki aluminium, odpowiedzialne m.in za raka piersi u kobiet. Nie ma żadnego związku pomiędzy promieniowaniem słonecznym, a czerniakiem. Słońce może co najwyżej spowodować raka płaskonabłonkowego skóry. Leczenie to pryszcz. Czerniak, jak wykazały wszelkie badania, występuje głównie u osób tzw. wolnych zawodów, aktorów, adwokatów, ludzi mających nadmiar pieniędzy i nagminnie używających kosmetyków różnego rodzaju. Wiadomo, że kosmetyki, aby się nie psuły, zawierają np. formaldehyd, znany preparat do konserwacji zwłok.
Jedno jest pewne - zaparcia i biegunki, trudności z koncentracją, ogólne zmęczenie, depresja i problemy hormonalne - to tylko kilka z wielu objawów niedoboru witaminy D. W dłuższym okresie czasu może on doprowadzić do poważnych zaburzeń widzenia, problemów neurologicznych i rozwoju nowotworu. Człowiek nie umie żyć bez słońca, taka już jego natura. Może warto zaufać jej na nowo?
Gabriela Kurcz