Depresja to cicha epidemia
Światowa Organizacja Zdrowia przewiduje, że w ciągu najbliższych 20 lat depresja stanie się najczęstszym problemem zdrowotnym.
Podczas pierwszego Globalnego Szczytu ws. Zdrowia Psychicznego, który rozpoczął się 2 września w Atenach eksperci podkreślali potrzebę zapewnienia chorym odpowiedniej opieki i dostępu do terapii - informuje serwis BBC.
Według danych WHO zaburzenia psychiczne bezpośrednio dotykają obecnie 450 milionów osób, przy czym większość z nich to mieszkańcy krajów rozwijających się.
Choroba biednych ludzi?
Jak twierdzi dr Shekhar Saxena z WHO, przed 2030 rokiem depresja stanie się główną przyczyną skracania się długości życia. Problem ten dotyczy zwłaszcza krajów rozwijających się, gdyż większość z nich nie jest w stanie przeznaczyć wystarczających środków na opiekę w zakresie zdrowia psychicznego. Obecnie wydatki te stanowią niecałe 2 proc. ich budżetu, czyli około 200 razy mniej niż w krajach rozwiniętych.
"Nasze dane wskazują, że w mniej zamożnych krajach jest więcej przypadków depresji niż w krajach bogatych. Nawet w obrębie bogatego państwa na depresję cierpią częściej ludzie biedniejsi" - mówi dr Saxena.
Prof. Martin Prince z King's College London zwraca uwagę, że osoby cierpiące na ciężką depresję często muszą zrezygnować z pracy i bywa, że pozostają bezrobotne. Wiąże się to z większymi wydatkami na zasiłki chorobowe i zasiłki dla bezrobotnych.
"W Wielkiej Brytanii koszty te wynoszą łącznie około 12 miliardów funtów rocznie, czyli około 1 proc. PKB, a więc są to naprawdę ogromne kwoty" - zaznacza prof. Prince.
W związku z tymi mało optymistycznymi prognozami WHO naświetla potrzebę zmiany stosunku społeczeństwa do osób cierpiących na depresję.
"Depresja to w takim samym stopniu choroba jak choroba fizyczna. Osoby cierpiące na depresję mają prawo do odpowiedniej opieki i terapii" - apeluje dr Saxena.