Dieta okinawska zdrowsza niż śródziemnomorska?

W świecie diet niekwestionowaną królową jest dieta śródziemnomorska. Specjaliści od lat wychwalają jej zalety, podkreślając, że jadłospis bazujący na warzywach, owocach i roślinnych tłuszczach to najzdrowszy model żywieniowy. Konkurencję może stanowić tymczasem dieta okinawska. Na czym polega jej fenomen?

Dieta okinawska jest jeszcze zdrowsza od diety śródziemnomorskiej
Dieta okinawska jest jeszcze zdrowsza od diety śródziemnomorskiej123RF/PICSEL

Eksperci z zakresu żywienia od lat przekonują, że stosowanie diety śródziemnomorskiej to najskuteczniejszy sposób na zachowanie zdrowia do późnej starości.

Bazujący na warzywach, owocach, produktach zbożowych i roślinnych tłuszczach pochodzących głównie z oliwy z oliwek jadłospis cieszy się dużym uznaniem wśród dietetyków i lekarzy.

Jego prozdrowotne właściwości potwierdzają też liczne badania, które dowiodły, że stosowanie diety śródziemnomorskiej zmniejsza ryzyko chorób serca, obniża ciśnienie krwi i poziom złego cholesterolu. Na horyzoncie pojawiła się jednak alternatywa w postaci diety okinawskiej. Czym się wyróżnia i jak wpływa na zdrowie?

Model żywienia pochodzący z wyspy Okinawa przykuł uwagę świata kilka lat temu. Rozgłos zyskał m.in. po tym, jak Dan Buettner napisał o nim na łamach "National Geographic".

Pomidor

Król balkonowych warzywniaków. W doniczce najlepiej poradzi sobie jego koktajlowa odmiana. Nasiona pomidora wysiewamy w marcu, a po wykiełkowaniu rozsadzamy do małych pojemników. Kiedy sadzonki nieco podrosną, w okolicy maja, można przesadzić je do właściwych, ustawionych na balkonie doniczek. Na zewnątrz należy wynosić je stopniowo: zostawiając każdego dnia na kilka godzin dłużej. Można też zdecydować się na prostsze rozwiązanie i kupić w sklepie gotowe sadzonki. 
Pierwsze dojrzałe pomidory można zbierać już w lipcu. Warto dodać je do sałatek, ponieważ te czerwone warzywa są bogactwem antyoksydantów, a zawarte w nich potas, likopen i pektyny, poprawiają odporność, działają moczopędnie oraz wspomagają trawienie.
Samodzielna uprawa warzyw stała się modna, zanim jeszcze ktokolwiek usłyszał o koronawirusie. I nic dziwnego: fani ogrodnictwa podkreślają, że dzięki niej dokładnie wiedzą, co trafia na ich stoły. Na niektórych osiedlach pojawiają nawet wydzielone kawałki terenu, czy specjalnie przygotowane stanowiska, z których mogą korzystać mieszkańcy. Takie rozwiązania, nazywane ogrodami społecznymi, zadebiutowały w Nowym Jorku i Berlinie, a teraz przywędrowały i do Polski, gdzie korzystać z nich mogą m.in. mieszkańcy Warszawy, Poznania i Wrocławia.  Jeśli jednak nie mamy ani przydomowego ogródka, ani ogrodu społecznego, wcale nie musimy rezygnować z własnego warzywniaka. Do jego stworzenia wystarczy balkon, a nawet kilka doniczek na kuchennym parapecie.
Zanim zaczniemy siać i pielić, trzeba najpierw przygotować grunt (czy raczej zestaw doniczek) pod domowy ogród. Na niewielkiej przestrzeni balkonu doskonale sprawdzą się skrzynki kwiatowe, które by zaoszczędzić miejsce, można ułożyć kaskadowo. Ekologiczną (i modną) alternatywą dla plastikowych doniczek są drewniane skrzynki po owocach lub gliniane donice. Dużą popularnością cieszą się również stoły do rozsad – gadżet wygodny, ponieważ uwalnia od konieczności schylania się nad balkonową grządką. Hitem ostatnich sezonów są zaś miniszklarenki: zarówno te w wersji „praktycznej”: plastikowe, o prostych kształtach, jak i dekoracyjne, przybierające formy miniaturowych domków. Taką szklarnię można wykorzystać np. do wysiewu z nasion i przygotowywania sadzonek. 
Pojemniki na rośliny należy wypełnić odpowiednim, bogatym w składniki odżywcze podłożem. W sklepach ogrodniczych można kupić gotowe mieszanki, dedykowane warzywom. Jeśli zaś samodzielnie przygotowujemy grunt, powinien on być mieszanką ziemi ogrodowej, keramzytu i styropianowych kulek. Dodatkowo można zaopatrzyć się w nawóz długodziałający lub hydrożel, zapewniający prawidłową wilgotność podłoża. 
Co sadzić w tak przygotowanym podłożu? Każdy ma swoje preferencje, jednak my przygotowaliśmy kilka propozycji.
Ziemniaki

To nie pomyłka: ziemniaki również można uprawiać na własnym balkonie. Nie sadzimy ich w skrzynkach, czy donicach, ale w workach. Ta metoda, opracowana z myślą o uprawach wielkopowierzchniowych, doskonale sprawdza się również na balkonach. 
Jednak o ile na dużych plantacjach wykorzystuje się worki z wełną mineralną, do domowej uprawy wystarczą te,  wypełnione ogrodowym podłożem. W sklepach ogrodniczych można znaleźć specjalne worki, które na folii mają już zaznaczone miejsca do wycięcia otworów na sadzeniaki. Jeśli jednak nie uda nam się ich nabyć, zwykłe 80 litrowe pakunki z ziemią ogrodową również zdadzą egzamin: stawiamy je na balkonie pionowo, rozcinamy u góry, odwijamy brzegi i już możemy przystępować do sadzenia. 
Drugim niezbędnym elementem do stworzenia ziemniaczanej hodowli są oczywiście sadzeniaki, czyli warzywa, które już zaczęły kiełkować.  Jak je uzyskać? Kilka dorodnych ziemniaków kupionych na targu lub w sklepie należy zostawić na kilka tygodni na kuchennym parapecie. Gdy na ich powierzchni pojawią się pędy, przenosimy warzywa do ciemnego miejsca, np. piwnicy, gdzie pozostawiamy je na około miesiąc. Takie sadzeniaki wsadzamy do ziemi i starannie podlewamy. Kiedy łodygi urosną już na kilka centymetrów, przysypujemy ją ziemią, gdy znów podrosną, powtarzamy tę czynność. 
Kwitnienie ziemniaków to znak, że w ziemi najprawdopodobniej znajdują się już bulwy. „Wykopki” możemy zacząć, gdy kwiaty przekwitną.
+4

Zaczęto wówczas dostrzegać wyraźną korelację między długością życia zamieszkujących Okinawę osób a stosowaną przez nie dietą. Mieszkańcy tej japońskiej prefektury wyróżniają się wszak doskonałym zdrowiem. Notuje się tam wyjątkowo niski wskaźnik zachorowań na cukrzycę, choroby serca, demencję czy miażdżycę.

Jak donosi "National Geographic", Okinawa jest domem dla "najdłużej żyjących kobiet na świecie". Eksperci przyczyn takiego stanu rzeczy upatrują właśnie w tubylczych nawykach żywieniowych.

Produkty na bazie soi to podstawa diety okinawskiej
Produkty na bazie soi to podstawa diety okinawskiej123RF/PICSEL

Choć dieta okinawska pochodzi z odległego zakątka świata, wdrożyć jej zasady może każdy z nas. Podstawą tej diety są warzywa, co upodabnia ją do jadłospisu mieszkańców krajów basenu Morza Śródziemnego.

Tym, co zdecydowanie wyróżnia ją na tle innych diet jest wysoka podaż węglowodanów - stanowią one aż 85 proc. całej dostarczanej organizmowi energii. Pozostałą jej część stanowią roślinne tłuszcze.

Choć w okinawskim menu goszczą ryby, jest ich nieporównywalnie mniej niż choćby w osławionej diecie śródziemnomorskiej. Mieszkańcy Okinawy praktycznie całkowicie rezygnują z cukru, nabiału i mięsa. To ostatnie zastępują najczęściej produktami na bazie soi, takimi jak, zyskujące na popularności także w Polsce, tofu.

Z jednej strony niskokaloryczna, z drugiej zaś bogata w składniki odżywcze dieta, zdaje się być logicznym wytłumaczeniem długowieczności mieszkańców Okinawy.

Chcąc wprowadzić do swojego jadłospisu jej elementy pamiętajmy, by ograniczyć do minimum produkty pochodzenia zwierzęcego, przetworzoną żywność i cukier.

Wzbogaćmy go natomiast o marchew, rzodkiewki, grzyby i chętnie spożywane przez mieszkańców wyspy słodkie ziemniaki, które są bogatym źródłem witaminy C i błonnika.

Śmiało dodawajmy do potraw kurkumę, która nada im wyjątkowy orientalny smak i aromat oraz zapewni nam szereg korzyści zdrowotnych - wykazuje ona działanie przeciwzapalne i przeciwutleniające, a także wspomaga trawienie.

I nie zapominajmy o węglowodanach złożonych, które znajdziemy w roślinach strączkowych, pełnoziarnistym pieczywie, kaszach i płatkach owsianych.