Dlaczego Polacy kochają ogródki działkowe?
Wypoczynek w swoim ogródku: tani, zdrowy i… coraz bardziej modny.
Polacy mają prawie milion ogródków działkowych! Dla wielu z nas jest to miejsce rekreacji, a także… najprawdziwsze centrum życia towarzyskiego.
Aneta Bednarek z Wrocławia (32 l.) śmieje się, że na swojej działce się wychowała. – Najpierw należała do babci i dziadka. Jako dzieciaki spędzaliśmy tu latem każdą wolną chwilę – opowiada.
– Zjadaliśmy owoce prosto z drzew i krzaków, a nasza babcia robiła najlepszą na świecie sałatkę ze świeżych warzyw. Gdy babci zabrakło, tym skrawkiem ziemi zajęli się rodzice. A teraz, kiedy mają coraz mniej siły, to ja – jakoś tak naturalnie – zaczynam tu gospodarować.
Teraz przymierzam się do remontu altanki. W ubiegłym roku właśnie tu wyprawiłam swoje urodziny. Znajomi już dopytują, czy w tym roku też się spotkamy.
Działkowi sąsiedzi pani Anety to ludzie w różnym wieku, wykonujący rozmaite zawody. Jedni są młodzi, inni to emeryci lub renciści. Są wśród nich nauczyciele i lekarze, sprzątaczki oraz osoby bezrobotne.
– Na działkach nie ma znaczenia, kto kim jest – zapewnia kobieta. – Funkcjonujemy tutaj trochę jak wielka rodzina. Znamy się przecież od lat i mamy wspólne tematy do rozmowy.
Życie działkowców to fenomen, który ciekawi niejednego. Z raportu firm Husqvarna i Gardena, dotyczącego posiadaczy działek z dziewięciu krajów (w tym Polski) na czterech kontynentach, wynika, że najczęściej traktują oni działkę jako miejsce wypoczynku.
Ważne jest przebywanie blisko natury, a także fakt, że jest gdzie organizować spotkania towarzyskie i zabawy dla dzieci.
Działkowiczami interesują się też naukowcy. Specjaliści związani z Muzeum Etnograficznym w Krakowie przeprowadzili wśród nich badania, których efektem jest prawie 400-stronicowa książka pt. „dzieło-działka”.
Pomyśleć tylko, że niedawno niektórzy wieścili koniec działek. Jakieś 20-30 lat temu średnia wieku działkowców wynosiła „60 plus”. Dziś to ludzie coraz młodsi, a działki są nie tylko doceniane, ale wręcz modne.
Truskawki to ulubione owoce Jolanty Madejczyk (53 l.) z Gryfina. Szczególnie te z własnej działki. Przed chwilą narwała ich cały talerz.
– Córka dziś u nas będzie, więc przygotuję galaretkę z owocami – wyjaśnia z uśmiechem. Kobieta lubi oprowadzać po swoim królestwie. I rzeczywiście ma czym się pochwalić. W niewielkiej szklarni dojrzewają dorodne pomidory, na grządkach rośnie sałata, okazała kalarepa, szczypiorek, na krzaczkach zaś czerwienią się porzeczki.
– A tu, poziomki. Mój wnusio je uwielbia – pokazuje pani Jolanta. Kupili z mężem ten kawałek ziemi pięć lat temu, głównie po to, aby mieć własne warzywa i owoce. – Nie z chemią i bez smaku, ale prawdziwe, pachnące, zdrowe – tłumaczy.
Teraz od wiosny do jesieni nie muszą ich kupować, bo wszystko mają z własnej „działeczki”, jak ją pieszczotliwie nazywają. To miejsce, gdzie odpoczywają od codziennych spraw.
– Mam stresującą pracę, a tutaj mogę odreagować, „naładować akumulatory” – mówi pani Jolanta. Podzielili się obowiązkami: mąż kosi trawę, kopie ziemię, ona jest specjalistką od sadzenia roślin. Jej dumą są przepiękne róże, które kwitną całe lato. Podziwia je każdy, kto mija działkę państwa Madejczyków. Praca, którą włożyli w pielęgnację roślin, została doceniona.
– W ubiegłym roku na działkowych dożynkach zdobyłam pierwsze miejsce za najpiękniejsze plony – cieszy się pani Jolanta. Dzięki tej działce ma również wielu znajomych.
– Wymieniamy się flancami, nasionami. O, ta przepiękna fasola wyrosła z nasion, które dostałam od sąsiadki. Tu wszyscy sobie doradzają, pomagają, dzielą się doświadczeniem. Jeśli komuś pięknie wyrosną pomidory, to powie innym, czym je nawoził, ile razy w tygodniu podlewał.
Na środku ich ogrodu stoi zgrabny karmik dla ptaków. – My tutaj nawet zimą przyjeżdżamy – opowiada pani Jolanta. – Sypiemy ptaszkom nasiona, a potem sobie siadamy na ławeczce i obserwujemy, jak jedzą. Już sobie nie wyobrażamy życia bez działki!
Przemysław Wojdalski, trener personalny ze Szczecina: Na co dzień wielu z nas spędza czas w pozycji siedzącej, dlatego każda forma ruchu na powietrzu jest na wagę złota. Bywa jednak, że intensywne prace ogrodowe kończą się kontuzjami i bólem. Aby tego uniknąć, potraktujmy te prace jak sport.
● Nim przystąpimy do forsownych prac, warto zrobić rozgrzewkę, chociażby w formie wymachów rąk i nóg czy skrętów tułowia. Kogoś to może rozbawi, ale naprawdę dzięki temu można uniknąć późniejszych kłopotów.
● Sadząc rośliny czy pieląc grządki, robimy liczne skłony i przysiady. Trzeba pamiętać, aby odcinek lędźwiowy kręgosłupa był przy tym ustabilizowany, tj. nie robić jednocześnie skrętów ciała.
● Kiedy robimy przysiad, należy też pilnować, aby kolana nie „uciekały” nam na boki.
Magdalena Zych: antropolożka kultury z Muzeum Etnograficznego w Krakowie.
Dlaczego tak lubimy działki? Mają wiele atutów, ale jednym z najważniejszych jest fakt, że uważamy je za takie „własne miejsca”. Ludzie czują się tam u siebie. Sadzą rośliny, jakie chcą, pracują, kiedy chcą. To ich przestrzeń, w której mogą poczuć się wolni.
Kim jest polski działkowiec? To ludzie w różnym wieku, o różnych potrzebach. Z jednej strony rodzice, którzy chcą, aby ich dzieci mogły swobodnie biegać po trawie, z drugiej emeryci, którzy mogą tam rozwijać swoje pasje. Przybyło osób szukających wytchnienia po pracy w korporacji.
Część lubi spędzać czas w towarzystwie, przy grillu, zabawie, inni przyjeżdżają, by pobyć w samotności. Dla wielu ważne jest i to, że z działki mogą się wyżywić. I nawiązać tam znajomości…
Bo ludzie rozmawiają tam ze sobą, omawiają efekty swej pracy i chętnie dzielą się doświadczeniem. Kiedyś wiedzę ogrodniczą przekazywało się z pokolenia na pokolenie, dziś to na działce początkujący uczą się od doświadczonych. Ludzie pomagają sobie, wymieniają się sadzonkami.
Wygląd działki może też dużo powiedzieć o właścicielu. Jeśli nagle staje się zaniedbana, to sygnał, że być może coś złego dzieje się w jego życiu, że trzeba pomóc. Działkowcy są wrażliwi na takie komunikaty.
Katarzyna Świerczyńska