Reklama

Horror u ginekologa

Australijski lekarz przez przeszło dwadzieścia lat okaleczał nieświadome niczego kobiety, przeprowadzając niepotrzebne i nieuzasadnione z medycznego punktu widzenia operacje ginekologiczne.

Pacjentki, które oddały się w ręce doktora Gayeda przypłaciły to zaufanie trwałymi uszkodzeniami ciała, nieodwracalnymi okaleczeniami, a nawet utratą życia. Zbrodniczy proceder trwał latami i dopiero niedawno ujrzał światło dzienne. Lekarz odpowie przed sądem za swoją działalność rażąco naruszającą przysięgę Hipokratesa. W tej chwili obowiązuje go trzyletni zakaz wykonywania zawodu.

O czym mowa? Jak podaje serwis TheGuardian.com, dr Gayed miał przeprowadzić dziesiątki operacji, które zamiast ratować życie i zdrowie pacjentek przynosiły wręcz odwrotny skutek. Ginekolog wycinał im zdrowe narządy, inne trwale okaleczał, nie wdrażał koniecznego leczenia, w zamian proponując nieuzasadnione zabiegi, a nawet nakłaniając do aborcji, by w tym samym zatuszować swoje błędy w sztuce lekarskiej. Serwis przytacza historie kobiet, które po "leczeniu" u dr Gayeda cierpiały z powodu poważnych infekcji, musiały poddawać się kolejnym terapiom, by naprawić istniejące szkody, a nawet umierały.

Reklama

Medyk m.in. usuwał kobietom zdrowe macice i jajniki, zszywał wejścia do pochwy czy ujścia szyjki macicy, co kończyło się zakażeniami i generowało konieczność wykonywania następnych zabiegów - inni lekarze łapali się za głowy widząc efekty działań kolegi po fachu. Po ujawnieniu narracji byłych pacjentek w sieci zawrzało. Internauci powątpiewają w teorię o wyjątkowo nieszczęśliwej kumulacji błędów medycznych sugerując działanie celowe. Sam dr Gayed jest w tej chwili nieuchwytny dla mediów.

Do tej pory australijskie służby otrzymały niepokojące zgłoszenia od kilkudziesięciu kobiet, ale są podejrzenia, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Niestety, wiele pacjentek prawdopodobnie nie skojarzy posiadanych problemów zdrowotnych z operacjami wykonanymi przed laty w gabinetach dr Geyeda. We wszystkich placówkach, w których był on zatrudniony uruchomiono specjalne linie telefoniczne dla poszkodowanych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy