Najczęstsze mity dotyczące kleszczy
Z każdym rokiem coraz łatwiej o ukąszenie kleszcza. Naukowcy podejrzewają, że ciągłe zwiększanie się ich populacji to efekt zmian klimatycznych i coraz bardziej łagodnych zim. Niewielkie pajęczaki wbrew pozorom nie występują jedynie w lasach. Najczęściej można spotkać je w miejskich parkach i skwerach, w przydomowych ogródkach czy na leśnych polanach i łąkach. Żyją w niskich krzewach i wysokich trawach, czekając na ofiarę. Ich ukąszenie może być tragiczne dla naszego zdrowia – przenoszą wiele groźnych chorób, m.in. boreliozę czy kleszczowe zapalenie mózgu. Wokół kleszczy narosło jednak wiele niebezpiecznych mitów, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Poznaj najpopularniejsze z nich.
Na szczęście nie wszystkie kleszcze są dla nas zagrożeniem. Według badań naukowców około 40 proc. pajęczaków występujących w Polsce przenosi bakterie odpowiedzialne za boreliozę. Z kolei nosicielami kleszczowego zapalenia mózgu jest około 2 proc. kleszczy. Warto wiedzieć, że największe skupiska tych drugich występują w północno-wschodnich rejonach Polski oraz województwie opolskim i lubelskim. Kleszcze przenoszą jednak wiele innych bakterii i pierwotniaków (niektóre są groźne dla zwierząt domowych), dlatego ich ukąszeń nigdy nie należy bagatelizować.
Mit 2. Borelioza zawsze objawia się rumieniem wędrującym
Wbrew częstym opiniom borelioza nie zawsze objawia się tzw. rumieniem wędrującym. Tak naprawdę ten charakterystyczny symptom występuje jedynie w 30 proc. przypadków. Zaczerwienienie pojawia się w miejscu ukąszenia i stopniowo się powiększa, z czasem przypomina tarczę strzelniczą (jest ciemne w środku, następnie jaśniejsze i ma ciemną obwódkę). Jednak brak rumienia nie świadczy o tym, że nie zostaliśmy zakażeni. Dlatego w ciągu miesiąca od ukąszenia należy uważnie obserwować organizm. Jakiekolwiek objawy grypopodobne lub nawet gorsze samopoczucie mogą sygnalizować boreliozę.
Choroby odkleszczowe najczęściej diagnozuje się latem, przez co wydaje się, że właśnie wtedy kleszcze są najgroźniejsze. To jednak kwestia tego, że w wakacje znacznie więcej osób spędza czas na łonie natury. Tymczasem największą aktywność kleszczy obserwuje się wiosną (w maju i czerwcu) oraz jesienią (we wrześniu i październiku). O ukąszenie najłatwiej też rano i w godzinach popołudniowych (od 16.00 do zmierzchu).
Mit 4. O ukąszenie kleszcza najłatwiej w lesie
Wbrew pozorom na ukąszenia kleszczy nie jesteśmy najbardziej narażeni w leśnych gęstwinach. Te małe pajęczaki czają się głównie w miejscach uczęszczanych przez ludzi i zwierzęta. Najłatwiej więc spotkać je na polanach i skrajach lasu, przy ścieżkach, w miejskich parkach i skwerach, a nawet przydomowych ogródkach. Kleszcze nie spadają też z drzew, żerują w wysokich trawach i niskich krzewach, nie wspinają się wyżej niż na 150 cm wysokości.
Wciąż pokutuje mit usuwania kleszcza poprzez nasmarowanie go tłuszczem. Może się wydawać, że w ten sposób „zwiększamy poślizg” i ułatwiamy sobie zadanie. To jednak duży błąd, który może nas wiele kosztować. Podrażniony w ten sposób kleszcz znacznie częściej się stresuje, a następnie wymiotuje i wstrzykuje do naszego organizmu znacznie więcej toksyn. Kleszcza należy usunąć pęsetą – chwycić go jak najbliżej skóry i pociągnąć zdecydowanym ruchem. Koniecznie trzeba się upewnić, czy wyjęliśmy go w całości.
Mit 6. Szybkie usunięcie kleszcza chroni przed chorobą
Wiele osób łudzi się, że szybkie usunięcie kleszcza ze skóry chroni przed boreliozą czy kleszczowym zapaleniem mózgu. Niestety, wszystko zależy od zachowania kleszcza – istnieje ryzyko, że tuż po wkłuciu się wstrzyknie do naszego organizmu ślinę z bakteriami czy wirusem. Oczywiście im szybciej usuniemy pajęczaka, tym lepiej. Nie jest to jednak 100-procentowa gwarancja przed zakażeniem chorobą odkleszczową. Na szczęście kleszcze nie wkłuwają się od razu po tym, gdy przedostaną się na skórę – mogą wędrować po naszym ciele nawet przez kilka godzin, szukając miękkiego fragmentu skóry. Najczęściej wybierają pachwiny czy wgłębienia pod kolanem.