Reklama

Plusy i minusy filtrów UV

Właściwie stosowane, chronią skórę. Niewłaściwie - mogą szkodzić.

Potrzebujemy słońca dla zachowania zdrowia, ale zbyt duża dawka promieniowania UV jest niebezpieczna dla życia. Dlatego nasze prababcie zasłaniały ciało w lecie woalami i parasolkami. My przed ultrafioletem chronimy się za pomocą preparatów fotoprotekcyjnych. Jak się jednak okazuje, nie są one dla organizmu zupełnie neutralne.

W jaki sposób nas chronią?

Promieniowanie UVA i UVB szkodzi skórze, gdyż powoduje powstawanie w niej reaktywnych molekuł tlenu (ROS — reactive oxygen species). Naruszają one błony komórkowe i znajdujące się wewnątrz komórek DNA. Efektem jest przyspieszone starzenie się skóry i wyższe ryzyko raka, m.in. czerniaka złośliwego. Zadaniem kosmetyków z filtrami UV jest zatrzymanie promieni słonecznych w epidermie, czyli naskórku, i niedopuszczenie ultrafioletu do głębszych warstw skóry. Amerykańska Akademia Dermatologii opublikowała w maju tego roku wyniki badań nad bezpieczeństwem i skutecznością fotoprotektorów.

Reklama

Co zalecają nam eksperci? Jak najszersze spektrum ochrony. Bezpieczny preparat powinien być bezzapachowy i hipoalergiczny, zaś skuteczność przeciwsłoneczną zapewnić ma mu wodoodporność i filtr chroniący przed obydwoma typami szkodliwego promieniowania ultrafioletowego UVA i UVB o SPF minimum 30. Kosmetyki mogą zawierać przy tym jeden lub więcej filtrów, które pochłaniają, rozpraszają lub odbijają ultrafiolet. Substancjami gwarantującymi taką szeroką ochronę są fotoprotektory chemiczne pochłaniające ultrafiolet: oksybenzon i sulisobenzon (pochodne beznofenonu) oraz triazyny.

Równie skuteczne są filtry fizyczne - dwutlenek tytanu i tlenek cynku wyprodukowane dzięki nowoczesnej nanotechnologii. Osadzają się na skórze w postaci nanocząsteczek, przez co zyskują zwielokrotnioną zdolność rozpraszania i odbijania ultrafioletu. Nie powodują uczuleń, bo nie wchodzą w reakcję chemiczną ze skórą. Dlatego polecane są dzieciom i alergikom.

Jak mogą nam zaszkodzić?

Niektórzy naukowcy zalecają jednak ostrożność w stosowaniu preparatów przeciwsłonecznych. Wyniki ostatnich badań Wadsworth Center z Nowego Jorku sugerują, że związki benzofenonowe mogą przenikać ze skóry do krwi, gdzie naśladują działanie hormonów estrogenów. Zdaniem dr. Kurunthachalama Kannana zbyt częste ich stosowanie prowadzić może do zaburzeń hormonalnych, a u kobiet przyczynić się do rozwoju endometriozy.

Natomiast inne filtry, chroniące tylko przed UVB, takie jak np. oktokrylen i metoksycynamonian oktylu, wywołują efekt uszkodzenia skóry, jeśli stosowane są za rzadko, np. tylko dwa razy dziennie. Pod wpływem UV same tworzą cząsteczki aktywnego tlenu ROS. Są one w pełni bezpieczne tylko wtedy, jeśli smarujemy się nimi co 2 godziny, szczególnie po pływaniu czy po spoceniu. Podobnie działa tlenek cynku. Niewątpliwym minusem wszystkich preparatów fotoprotekcyjnych jest blokowanie w skórze syntezy witaminy D.

Osoby w klimacie umiarkowanym stosujące je latem cierpią na permanentny niedobór tej witaminy. A ma ona wielkie znaczenie dla gospodarki wapniem i fosforem, powstania nowych komórek, wydzielania insuliny i walki ze stanami zapalnymi w organizmie. Dzięki tym właściwościom witamina D zapobiega nowotworom, cukrzycy, nadciśnieniu, zaburzeniom lipidowym i neurologicznym. Jej brak wywołuje krzywicę i osteoporozę.


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: opalanie | ochrona przeciwsłoneczna | zdrowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy