Kontrowersyjny pomysł w hotelu all inclusive. Turyści będą musieli dopłacić
Wakacje w formule all inclusive od lat cieszą się ogromną popularnością wśród turystów, a zwłaszcza wśród Polaków, którzy chętnie wybierają tę opcję podczas zagranicznych wyjazdów. Swobodny dostęp do jedzenia i napojów bez ograniczeń bywa jednak zgubny – zarówno dla zdrowia, jak i dla środowiska. W odpowiedzi na rosnący problem marnowania żywności jeden z hoteli w Tunezji zdecydował się na odważny krok – dodatkowe opłaty dla tych, którzy marnują jedzenie.

Spis treści:
Turyści nie szanują jedzenia? Jeden z większych problemów all inclusive
Wypoczynek w hotelach z opcją all inclusive od lat przyciąga wielu Polaków, głównie dzięki wygodzie i swobodnemu dostępowi do posiłków oraz napojów. Niestety, za tą beztroską często kryje się poważny problem - ogromne ilości marnowanego jedzenia.
Bufety uginające się od przystawek, deserów, ciepłych dań i kolorowych napojów kuszą, by brać więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść. Niestety, wielu gości hotelowych przecenia swój apetyt oraz możliwoci. Efekt? Góry niedojedzonego jedzenia lądujące w śmietnikach.
Problem ten stał się tematem publicznej dyskusji za sprawą popularnego duetu internetowego "On vs Ona". Michał, jeden z twórców, opisał zjawisko, które zauważył podczas swojego urlopu w Tunezji:
Na all inclusive ludzie ładują na talerze tak, jakby świat miał się za chwilę skończyć
Hotele wprowadzają środki w walce z marnowaniem żywności
Hotel w Tunezji, w którym przebywała para z Polski, wprowadził niecodzienne rozwiązanie. Każdy zmarnowany talerz jedzenia oznacza dla gościa dodatkowy koszt - 30 dinarów, czyli około 37 złotych. Dla wielu turystów to zaskakująca i kontrowersyjna decyzja, ale jej cel jest jasny: ograniczyć bezmyślne branie jedzenia "na zapas" i promować rozsądne podejście do konsumpcji.
Pomysł ten wywołał żywą dyskusję w mediach społecznościowych. Na profilu "On vs Ona", który zwykle bawi i komentuje rzeczywistość z przymrużeniem oka, tym razem pojawiła się poważniejsza refleksja. Internauci podzielili się na dwa obozy - jedni entuzjastycznie przyjęli nowe zasady, inni stanowczo im się sprzeciwili.
Bardzo dobre rozwiązanie na januszowanie
Z drugiej strony pojawiły się głosy zaniepokojonych. Niektórzy podnosili argumenty o chęci próbowania różnych smaków lokalnej kuchni, które nie zawsze odpowiadają podniebieniu.
Nie popieram, bo lubię próbować lokalnej kuchni. Jeśli coś mi nie smakuje, nie będę jadła na siłę
Pojawiły się również pytania o dzieci - jak traktować sytuacje, w których najmłodsi zostawiają jedzenie nie z powodu marnotrawstwa, lecz kaprysów?

Czy to rozwiązanie ma sens? Potrzebne są jasne zasady
Z ekonomicznego punktu widzenia - zdecydowanie tak. Marnowanie jedzenia to nie tylko strata finansowa dla hotelu, ale też dodatkowy koszt dla środowiska: nadprodukcja, transport, przechowywanie i utylizacja mają ogromny ślad węglowy. Według danych ONZ na świecie marnuje się około 1,3 miliarda ton żywności rocznie - to aż jedna trzecia całej produkcji. Wprowadzenie opłat za niedojedzone posiłki może więc nie tylko ograniczyć skalę problemu, ale też zwiększyć świadomość konsumencką.
Z drugiej strony, skuteczność takiego rozwiązania zależy od jego egzekwowania i transparentności. Potrzebne są jasne zasady - ile jedzenia oznacza "zmarnowane", czy są wyjątki (np. dla dzieci), jak wygląda proces oceny sytuacji przez obsługę. Bez tego system może budzić wątpliwości i być traktowany jako nieuczciwy sposób na dodatkowy zarobek.
Zobacz również: Jedziesz na wakacje do Turcji? Na to jedzenie w hotelu uważaj