Alan Andersz szczerze dekadę po wypadku: "Gdzie byłeś jak się uczyłem chodzić?"
Gościem najnowszego odcinka podcastu "Zdanowicz. Pomiędzy wersami" jest aktor Alan Andersz. Opowiada on tym, jak zmieniło się jego życie po tragicznym wypadku, który odebrał mu na pewien czas sprawność. Jak przewartościowuje się świat człowieka, który wie, że cudem uniknął śmierci? W szczerej rozmowie wyjawia szczegóły i okoliczności wypadku oraz swoje sposoby na akceptację tej trudnej sytuacji życiowej. Cały odcinek obejrzysz pod artykułem.
W lutym 2012 roku Alan był u szczytu swojej kariery oraz formy fizycznej. Wszystko zmienił tragiczny wypadek. Podczas urodzinowej imprezy Antoniego Królikowskiego w jednym z warszawskich klubów doszło do przepychanki pomiędzy Anderszem a znajomym z branży aktorskiej. W wyniku szarpaniny Alan miał upaść ze schodów i uderzyć głową w donicę. Wypadek był na tyle niefortunny, że aktor musiał natychmiastowo trafić na stół operacyjny, gdzie dokonano trepanacji czaszki, po której był w kilkudniowej śpiączce farmakologicznej.
Później czekał go szereg kolejnych operacji i długa rehabilitacja, ale co najtrudniejsze, musiał zaakceptować to, w jakiej sytuacji się znalazł - z niedowładem, brakami w czaszce, niemożnością poruszania się. Z rozmowy z Katarzyną Zdanowicz dowiadujemy się, że nie było to jednak dla niego tak trudne, jak to może się wydawać. Dlaczego?
Jak doszło do samego wypadku? Tego nie wie nawet sam Alan, ale wyznaje, że bardzo chciałby wiedzieć. "Wiem, że większość ludzi uważa, że kozaczyłem i dostałem po prostu". Uważa, że gdyby opowiedział całą prawdę na temat przebiegu bójki, większość osób byłaby jednak po jego stronie.
"Nie cofnąłbym czasu"
Alan zapytany o to czy żałuje, że zwykła kłótnia doprowadziła do tragedii, stanowczo zaprzecza. Twierdzi, że jego życie "jest super", a czasu by nie cofnął. Dlaczego? "Idziesz do grobu z podniesionym czołem. I to jest najważniejsze". Dodaje, że zawsze mówił o osobach kierujących się wartością pieniądza w życiu, jako takich, które jedyne co będą mieć, to złotą trumnę. "Chodzi o to, żebyś na łożu śmierci mógł bez problemu spojrzeć w lustro i powiedzieć: byłem godnym człowiekiem".
Aktor nie czuje również żalu z powodu tego, że nikt nie odpowiedział za ten wypadek — sąd uznał, że pomimo tego, iż Alan upadł podczas przepychanki, zwyczajnie sam się przewrócił i był to niefortunny zbieg okoliczności."Nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwe". Jak się żyje ze świadomością tego, że było się krok od śmierci? Alan Andersz twierdzi, że to duży ciężar. Dodaje jednak, że miał ogromną chęć do życia i walki o zdrowie: "lekarz powiedział, że musiałem bardzo chcieć żyć i zrobiłem unik pod kosą".
Sąd uznał, że nikt nie zawinił - tak się wszystko popi*rdoliło w tych zeznaniach. Jakby ktoś to czytał, łącznie z poprzekręcanymi nazwiskami, to widzi, że to jest jedna wielka bzdura. Ale luz, teraz chce mi się śmiać. (...) Czy ja chcę zemsty? Nie, broń Boże! Od samego początku, odkąd wybudziłem się ze śpiączki, mówiłem, że nie chcę, żeby komukolwiek się coś stało
Gdzie byłeś jak się uczyłem chodzić? - Alan Andersz szczerze o zmianach swoim życiu po wypadku
Alan przyznaje, że jego charakter mocno się zmienił po wypadku. Uważa, że żyje mu się teraz tak dobrze, właśnie przez to, co się stało. "Gdyby nie to, nie byłoby tak głęboko w mojej głowie". Po tej sytuacji zaczął dobierać ostrożniej znajomych. Niektóre z osób, które uważał za bliskie, nawet nie odwiedziły go w szpitalu.
Całe to towarzystwo to miękkie faje. "Bo się bałem" - Czego? Że będę miał niedowład lewej strony? Czego się możesz bać? (..). Spotkałem się z dwójką znajomych po czasie, którzy mówili: "Baliśmy się, że będziesz jakiś taki powykrzywiany"
Czy Alan Andersz wybaczył osobie odpowiedzialnej za jego wypadek?
Aktor wyznaje, że przez długi czas nie był w stanie podejść do człowieka, z którym kłótnia doprowadziła do tego nieszczęśliwego zdarzenia. Osoba za niego odpowiedzialna nie przeprosiła. Dopiero po siedmiu latach Alan był w stanie do niego podejść i podać mu rękę. Zrobił to i powiedział "temat zamknięty". Co spowodowało, że sam wyszedł z inicjatywą? Twierdzi: "Nienawiść nie daje absolutnie nic. Nie ma z tego żadnych korzyści".
"Byłem butnym gościem"
Przed wypadkiem Alan miał inne priorytety w życiu. "Bardzo dużo się zmieniło po tym zdarzeniu. Dostałem kiedyś wiadomość, że zaj*biście dużo nadziei innym daję. To jest tak wspaniałe. Miewam kryzysy, jak każdy, ale teraz wiem, ze jak mam kryzys, to muszę go przeczekać". "Miałem myśli samobójcze (...). Nie chciałem nie żyć, ale nie chciało mi się żyć". Alan Andersz przyznaje, że jedno zdanie wypowiedziane przez jego znajomą sprawiło, że zaczął dostrzegać inne aspekty życia. Wypowiadając je, ma łzy w oczach:
Pomyśl, co by się działo w momencie, w którym odebrałbyś sobie życie, z tymi wszystkimi ludźmi, którym dałeś nadzieję na wyjście z czarnej d*py. Moment ten jest momentem, w którym przestają wierzyć we wszystko, co wcześniej powiedziałeś.(...) Śmierć jest tym samym co bycie głupim, krzywdzi się tylko ludzi dookoła
Cały odcinek:
***
Zobacz również: