Alarmujące dane: Polacy przepracowani, chorzy, zmęczeni. A po pracy "gniją"
Przepracowanie, zmęczenie, brak siły, a jednocześnie dodatkowe zlecenia i nadgodziny? Sytuacja pracowników nie napawa optymizmem. To wszystko przekłada się także na czas wolny, z którego nie jesteśmy nawet w stanie korzystać, bo, jak wynika z badań, nie mamy na to siły. Jak ma się do tego wszystkiego górnolotnie głoszona idea work-life balance?
Przyzwyczajeni do przesady
Nie zaniedbywać najbliższych, skupić się na rodzinie, odnaleźć swoją pasję, pamiętać, że pracujemy, by żyć, nie żyjemy, by pracować - to "przykazania" przyświecające work-life balance. Idea ta miała służyć jako drogowskaz zarówno dla pracodawców, jak i pracowników, którzy w dobie presji, rosnących cen i niżu demograficznego zdawali się zapominać, że życie nie kończy się na obowiązkach zawodowych.
Niestety "kultury zachrzaniania" nie jest łatwo wykorzenić. Zwłaszcza z Polaków. Dane dotyczące osób zatrudnionych w naszym kraju są już alarmujące i idealnie wpisujące się w to, przed czym ostrzega WHO: depresja, wypalenie, przepracowanie, nieustający stres i wieczna presja. Dlaczego doprowadzamy się do tego stanu?
Zobacz również:
Przepracowany jak... Polak
Według danych Eurostatu jesteśmy drugim najwięcej pracującym narodem w Europie. Pracujemy średnio 40,5 godzin tygodniowo, wyprzedzają nas jedynie Grecy z "rekordem" jedynie pół godziny większym. Dla porównania warto wspomnieć o średnim czasie pracy w Europie wynoszącym 37,5 godziny, a według badania Międzynarodowego Funduszu Walutowego to 34,2 godziny.
Inne badanie, tym razem przeprowadzone przez Hays Poland, wykazuje, że aż 85 proc. Polaków regularnie bierze nadgodziny, a 45,2 proc. podejmuje dodatkową pracę. Jako powód podają chęć poprawy sytuacji finansowej. Niestety takie decyzje nie pozostają bez wpływu na jakość życia już po opuszczeniu miejsca zatrudnienia. Przemęczeni, niewyspani, w permanentnym stresie nie jesteśmy w stanie aktywnie wypocząć. O ile w ogóle. Przez nadmiar obowiązków służbowych brakuje nam energii, by wykorzystać wolny czas na pasje, sport czy towarzyskie spotkania. A permanentne wykończenie odbija się na naszym zdrowiu.
Przeczytaj też: "Boimy się zrobić krok w bok. A szkoda, bo wtedy dzieją się naprawdę ciekawe rzeczy"
Chorzy ze zmęczenia
Według raportu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych z 2023 roku reakcje na stres i zaburzenia adaptacyjne były powodem niemal 34 proc. wystawionych zwolnień lekarskich. Epizody związane z depresją stanowiły 17,9 proc., a ze stanami lękowymi 17,5 proc. Niepokojąco wzrosła także ilość zwolnień wystawionych z powodu przemęczenia: od 2021 roku aż czterokrotnie. Te dane wpisują się w trendy światowe, w których dominują właśnie chorobowy cywilizacyjne związane ze stresem, przepracowaniem i zaburzeniami psychicznymi. A to wszystko przez tempo życia, ogromną ilość obowiązków, chęć "dorobienia" i brak czasu na odpoczynek.
Zgnilizna po pracy
Związane z wypaleniem i chronicznym brakiem sił są także najnowsze trendy, słowa roku i sposoby na walkę ze, wciąż niestabilnym, work-life balance. Oxford English Dictionary ogłosiło słowem roku 2024 "brainrot", czyli "zgniliznę mózgu". A jest w użytku nie bez powodu: scrollujące beznamiętnie społeczeństwo, opadłe z sił zombie bez chęci na rozrywkę wydaje się być martwe w środku. O ile pracujemy dużo (nawet za dużo), o tyle nie odpoczywamy wcale lub nieefektywnie. Młodzi dorośli z Pokolenia Z buntują się przeciwko przepracowaniu, niesprawiedliwości płacowej i braku czasu wolnego aktywnie włączając się w trend #bedrotting, czyli "gnicia w łóżku" jako sposobu na pełną regenerację, w kontrze do wykańczającego trendu hiperproduktywności serwowanego nam przez media społecznościowe.
Na TikToku hashtag #bedrotting doczekał się już wzrostu popularności o 175 proc. względem roku 2023. Zdecydowanie większą popularnością cieszy się leżenie w łóżku, oglądając seriale i odpuszczając wszelkie obowiązki, a nawet wyjścia na miasto niż choćby clubbing.
Dziennikarze Financial Times ogłosili w jednym ze swoich artykułów koniec ery bawienia się w klubie. Na przestrzeni ostatnich kilku lat ilość osób wychodzących potańczyć drastycznie zmalała na rzecz spokojnych dziennych aktywności lub pozostania w domu. Jesteśmy po prostu zbyt wykończeni, by bawić się wieczorami. A to pokazuje skalę problemu opisanego na początku tego artykułu.
Źródła:
zus.pl
hays.pl
ft.com
data.europa.eu