Anita Lipnicka z Johnem Porterem
Anita Lipnicka ponad rok temu zaczęła pracować nad nowymi piosenkami razem z Johnem Porterem. Na relacjach zawodowych się nie skończyło. Anita i John są dziś parą.
"Bardzo szybko okazało się, że mimo iż pochodzimy z różnych muzycznych światów, to mamy w naszych kolekcjach te same płyty, lubimy te same klimaty i to samo nas fascynuje" - mówi Anita.
"Kiedy zaczęłam spotykać się z Johnym, zależało mi na tym, żeby go nie kokietować, żeby utrzymywać stopę przyjacielską. Wtedy byłam na takim etapie, że chciałam wszystkie decyzje podejmować świadomie. Chciałam oddzielać pracę od relacji miłosnych. Ale pamiętam, że gdy zobaczyłam Johna, bardzo mi się spodobał. Uważałam i uważam, że jest szalenie męski. Intrygujący. I nie pasujący zupełnie do naszej rzeczywistości" - kontynuuje piosenkarka.
John poznał już rodziców Anity, którzy są z tego samego pokolenia co on. Nic dziwnego, że bez problemu doszli do porozumienia.
"Miałem ogromną tremę. Bo miałem spotkać ludzi w moim wieku. Są bardzo sympatyczni i niesamowicie tolerancyjni" - wspomina Porter.
"Dzięki Johnowi nabrałam dużej odwagi. Teraz nie zatrzymam się ani na chwilę, nie da się do niczego zmusić. Mam wsparcie w Johnie, on jeden wie, do czego jestem zdolna. Uwielbiam go pasjami, ale nie wiem właściwie dlaczego" - dodaje Anita.
Zapytany przez "Vivę!" o to, co piosenkarka dała jemu, John odpowiedział:
"Tylko nie rozmawiajmy o stereotypach: młoda laska itd. Myślę, że mnie w jakiś sposób otworzyła. Ja jestem typem samotnika. Poza tym ogarnęła mój chaos, bo mimo że jest szalona, w gruncie rzeczy to osoba pragmatyczna. Jestem dla niej pełen podziwu".
"Z nas dwojga jestem zdecydowanie lepiej dopasowana do życia. Kontaktuję się w naszych sprawach ze światem. Załatwiam interesy w urzędach. John natomiast bardzo wiele wnosi do naszego wspólnego życia. Wrażliwość i wiedzę. Opiekuje się nami w domu, należy do osób, które na dwa dni przed wyjazdem są już spakowane, wszystko jest ułożone" - twierdzi Anita Lipnicka.
"Gdyby ktoś chciał wyrządzić mi krzywdę, zabiłby go" - dodaje.
"Jestem do tego zdolny. Na szczęście mam taki ryj, że nikt nas nie zaczepia" - dopowiada John Porter.