Awantura o „kota z Afganistanu”. „Tłuściutki ten kotek”
Na polsko-białoruskiej granicy koczuje grupa kilkudziesięciu imigrantów. Wśród nich znalazł się również… kot. Jak informuje Fundacja Ocalenie, szare zwierzątko przemierzyło ze swoimi opiekunami drogę z Afganistanu do Europy. „Uroczy wątek w smutnej historii”, można by pomyśleć. Część internautów jest jednak innego zdania.
Od kilku dni media donoszą o grupie migrantów, koczujących na polsko-białoruskiej granicy. W prowizorycznym obozowisku przebywają 32 osoby. Wśród nich są kobiety, dzieci i osoby chore. Ich sytuacja jest skrajnie ciężka.
Uchodźcy są w drodze od niemal 30 dni, od 13 koczują zaś na granicy. Przez kilka dni pomocy udzielali im mieszkańcy pobliskiej miejscowości i wolontariusze, dostarczając im wodę i jedzenie. Od środy jest to jednak zabronione, a prowizoryczny obóz został otoczony kordonem. Jak donoszą media, migranci znaleźli się w potrzasku - na swoje terytorium nie chce ich wpuścić ani polska ani białoruska strona. Władze obu krajów przerzucają się za to odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację.
32 migrantów i kot
W prowizorycznym obozie oprócz ludzi jest też zwierzak - to szary kot brytyjski, który, jak informuje na Instagramie Fundacja Ocalenie, przywędrował tutaj aż z Afganistanu. "Wysyłamy zdjęcie kotka. Tak, przyjechał z Afganistanu. Panie mówią, że chciały go zostawić, ale on ciągle za nimi szedł. Wiec w końcu ugięły się i zabrały ze sobą" - czytamy na Instagramie Fundacji Ocalenie.
Wpis zilustrowano zdjęciem - na dużym zbliżeniu widać, jak jedna z migrantek trzyma na kolanach szarego kota, a druga głaska zwierzaka po szyi. Zdjęcia zwierzaka opublikowały też agencje prasowe.
Fotografie wraz z towarzyszącą im historią szybko zaczęły rozchodzić się w sieci. Nic dziwnego - to jedna z tych scen, które chwytają za serce.
Kot jak z filmu?
Nie u wszystkich jednak historia wzbudziła pozytywne emocje. Część internautów poddała w wątpliwość jej wiarygodność. "Narracja z wiernym kotem, który przeszedł kilka tysięcy kilometrów jest tak idiotyczna, że tylko Julki mogą to łyknąć", "Wzięli kota, a nie wzięli dokumentów" - czytamy na Twitterze. Pojawiły się też odniesienia do filmu "Wag the dog" ("Fakty i akty") opowiadającego o medialnym sfabrykowaniu wojny w Albanii. W produkcji tej pojawia się właśnie dziewczynka z kotkiem.
Część komentatorów zwróciła również uwagę na... gabaryty zwierzęcia. "Tłuściutki ten migrancki kotek jak na trudy rzekomej podróży z "Afganistanu" - napisał, również na Twitterze, publicysta, Paweł Rybicki.
Tysiące porzuconych zwierząt
Jak naprawdę wyglądały losy "kota z Afganistanu" pewnie nigdy się nie dowiemy. Niezależnie od internetowych przepychanek i historii tego konkretnego zwierzaka warto jednak przypomnieć, że wojna jest dramatem również dla czworonogów. Kilka dni temu pisaliśmy o losie afgańskich zwierząt, które z dnia na dzień znalazły się na ulicy. Ich dotychczasowi właściciele, opuszczając swoje domy, często nie są w stanie zabrać ich ze sobą (czytaj więcej)
Jedną z organizacji, która udziela im pomocy jest schronisko Kabul Small Animal Rescue, które w ostatnich dniach działa ze zdwojoną siłą. "Gdybym mógł przewozić ludzi, zrobiłbym to w mgnieniu oka, ale nie mogę. Mogę ocalić to, co kochają nasi bliźni - psy. To nie jest błahostka" - mówi jeden z jego pracowników.
Czytaj również:
Umierający Jemen. Głodują miliony dzieci