Celibat: wielki skarb czy przekleństwo?

Dla części kleryków pójście do seminarium było najlepszą decyzją w życiu, dla innych - początkiem dramatu. Są tacy, którzy uznają sens narzuconych zasad, i tacy, którzy nie wytrzymują izolacji i kontroli przełożonych. Dla jednych celibat to wartość, dla drugich - źródło hipokryzji w Kościele. Przeczytaj fragment książki Mariusza Sepioło "Klerycy. O życiu w polskich seminariach".

Celibat to wielkie poświęcenie
Celibat to wielkie poświęcenie123RF/PICSEL

"Wytrwać" - to słowo klucz. Słowo, które każdy kleryk mógłby zawiesić sobie nad seminaryjnym łóżkiem.

Jesteśmy już na "ty", trochę się nawet znamy, parę godzin przegadaliśmy. Dopiero wtedy o tym mówią. Facetom przez gardło pewne słowa przechodzą trudniej. Ale w końcu przechodzą.

Jest początek lata, przyroda się budzi. Kraków, Toruń, Warszawa, Włocławek i Białystok wypełniają się ludźmi. Deptakami idą młodzi chłopcy z perfekcyjnie ułożonymi fryzurami, dziewczyny w spodniach z modnym ostatnio wysokim stanem.

Taki krój podkreśla kształty i rozbudza u chłopców wyobraźnię.

Czasem w tym tłumie pojawiają się oni. Idą dwójkami, rozmawiają, zawsze radośni, uśmiechnięci. Przyciągają wzrok, bo w upale i pełnym słońcu noszą czarne sutanny aż do ziemi.

Też są młodzi. Też łapią powietrze i promienie słońca, też cieszy ich widok pełnych ogródków piwnych. Ale nie mogą się przy nich zatrzymać. Nie rozsiądą się wygodnie, nie zapalą papierosa, patrząc na rynek miasta. Pójdą dalej, będą rozmawiać, dalej radośni, uśmiechnięci.

Po ich czołach spłyną wąskie strużki potu.

***

Ksiądz Damian Wyżkiewicz:

- Nawet modlitwa nie jest przecież czarodziejskim zaklęciem, po którym nagle przestaje się czuć popęd seksualny albo instynkt ojcowski. Tego nie da się "wyłączyć". Kiedy słyszę głupoty, że można się tego pozbyć, wyprzeć, zawsze się buntuję. Nie da się. Oznaczałoby to aseksualność. Celibat to poświęcenie.

- Co to znaczy w praktyce?

- Przede wszystkim trzeba być ostrożnym. Uważać na niepotrzebne relacje. Wie pan, to kwestia uczciwości. Jeśli kleryk wchodzi w relację z kobietą, bo naturalnie szuka wsparcia, bliskości, to pojawia się pytanie: jaki jest sens tego związku? Jeśli nie można go sformalizować ani nawet ujawnić przed światem? Kiedy spowiadam księdza, który ma z takimi rzeczami problem, zawsze zadaję mu pytanie: "Co dalej? Co zamierzasz?". Żeby związek z kobietą był uczciwy i mógł się rozwijać, muszą być jakieś perspektywy. Nie da się ukryć, jest to duży problem i dobrze, że Kościół się nim zajmuje. Bardzo ważne jest w tym wszystkim wzajemne wspieranie się. Ważne, żeby ksiądz czy kleryk mógł komuś opowiedzieć o swoich problemach czy wątpliwościach i otrzymać wsparcie.

***

Ksiądz Krzysztof Kralka:

- Celibat, czyli życie w bezżeństwie, jest kwestią do przepracowania, do przeżycia pewnej żałoby. To nie jest tak, że młody mężczyzna, który idzie do seminarium, w ogóle nie chce mieć dzieci, nie pragnie związku z kobietą. Te naturalne potrzeby w człowieku w końcu się odzywają. Ale formacja - ludzka i duchowa - prowadzi nas do świadomego wyrzeczenia się czegoś, co jest naturalnie dobre, co jest wartością. Jako kleryk po prostu muszę się pogodzić z tym, że nie będę miał dzieci, nie przekażę życia, nie będę w bliskich, intymnych relacjach z kobietami. Mówiąc wprost: że nie będę spał z kobietą. To są przestrzenie życia, które składam w ofierze. Muszę się też pogodzić z tym, że nie będzie to łat­we, piękne i bajkowe, nie oszukujmy się. Przeżywamy różne kryzysy, napięcia. Z doświadczenia wiem, że te pragnienia odzywają się w chwilach trudnych. Kiedy jest ci źle, kiedy coś ci nie wyszło, kiedy jesteś czymś zdołowany, "zły" "te rzeczy" podsuwa jako alternatywę. Wtedy wydaje się, że najlepiej smakują. Pokusa jest silna. Przychodzi bardzo przekoloryzowana. Dlatego tak bardzo potrzebna jest formacja do świadomego przeżywania celibatu, do świadomego wyboru.

***

Kleryk Krzysztof Dzieńkowski:

- Kiedy poznajesz wspaniałą kobietę, rodzi się bliskość i porozumienie, to twoje powołanie się urealnia. Ja przed wstąpieniem do zakonu miałem poczucie, że Bóg daje mi wybór. Kiedy poznałem dziewczynę, było podobnie. Czułem, że mówi: "Jeśli chcesz, kontynuuj". Przechodząc doświadczenie prawdziwej miłości, ale jednak wybierając bezżeństwo, czułem, że przeżywam swój wybór jeszcze mocniej. Bóg znowu dawał mi wolność.

- Nie miałeś poczucia, że coś tracisz?

- Jasne, że miałem. Nie pojadę z ukochaną w góry, nie usiądę z nią przy kominku. Nie założymy rodziny, nie będę ojcem dzieci. (...)

***

Ksiądz proszący o anonimowość:

- Któregoś razu znaleziono u jednego kleryka w pokoju wibratory. Różne gadżety, które służyły chyba do rozmaitych zabaw erotycznych. Napięcie w seminarium było tak duże, że trzeba było sobie z nim jakoś radzić. Tyle że te erotyczne zabawki nie służyły przecież do zaspokojenia popędu, ale do realizowania jakichś wyrafinowanych fantazji. Ten ktoś musiał mieć na tym punkcie dziwne upodobania. Został z seminarium bardzo szybko usunięty. (...)

***

Były kleryk Robert:

- Tak, w seminarium rozmawialiśmy o kobietach. Głównie o tym, że do pomocy w seminarium czy kurii specjalnie wybierano najbrzydsze siostry zakonne. Poza tym wymagało się od kleryków pewnej kurtuazji, uniżenia. Wręcz w stylu Kaczyńskiego: w rączkę pocałować, kwiatki dać, w drzwiach przepuścić. Równocześnie jednak powtarzano, że na kontakty z kobietami trzeba bardzo, ale to bardzo uważać, bo jeden błąd może się za klerykiem czy księdzem ciągnąć przez całe życie. Tak więc jedno to czysto powierzchowna, fasadowa szarmanckość, za którą w istocie kryje się brak szacunku wobec kobiet. Drugie: budowanie lęku przed kobietami, jak przed kimś, kto może zniszczyć księżowską karierę. W efekcie księża nie umieją się zachowywać naturalnie w kontakcie z kobietami. Zresztą w kontakcie z mężczyznami też. Dla kleryka, a potem księdza, normalna świecka kobieta i normalny świecki mężczyzna to istoty z innej planety, ufoludki. Ksiądz to istota totalnie odrealniona, bo kleryk to istota odrealniona. Celowo odcięta od świata, izolowana i uczona, by z tym zewnętrznym światem się nie kontaktować. Dlaczego? Bo wiedza o nim mogłaby zachwiać jego powołaniem, w wątpliwości . (...)

***

Ksiądz Bartosz Rajewski:

- Kobiety? Nie przypominam sobie, żebyśmy mieli w tej kwestii jakieś szczególne wskazówki. Dla mnie relacje damsko-męskie wydają się czymś tak naturalnym, że chyba nie trzeba się ich specjalnie uczyć w ramach seminarium. Czy uczyć kleryka, jak powinien się zachować wobec kobiety? Powinien to wynieść z domu. Jeśli nie wyniósł, wówczas rodzi się pytanie, czy powinien być księdzem. To kwestia kultury, obycia, pewnych umiejętności społecznych, których chyba nie da się odgórnie narzucić. W naszym seminarium nie było obowiązującego "kanonu" zachowań w kontakcie z kobietami. To tak, jakby uczyć człowieka po maturze używania sztućców.

***

Jak sobie radzą?

"Jak to, jak?" - pytają zdziwieni. "A jak ty sobie z tym radzisz, kiedy musisz?"

W seminariach są sposoby na to, by wyrzucić z siebie całą tę energię, ten prąd, który przeszywa ciało od pępka aż po mostek.

Są boiska do piłki nożnej, siatkówki, koszykówki. Są stoły do ping-ponga, siłownie z hantlami, sztangami, bieżniami, stacjonarnymi rowerami. W pokojach można robić pompki, ale kto by tam robił pompki w seminarium?

Klerycy mają świetlice z komputerami, starsi mają nawet własne smartfony. Wystarczy, że w Google wpiszą jakieś niebezpieczne hasło, otworzą Facebooka. Koleżanka z podstawówki właśnie wyjechała na wczasy i wrzuciła zdjęcie z plaży w samym bikini.

Boisko, ping-pong, siłownia, stacjonarny rower... Albo spacer, dwójkami, szybkim krokiem, jak zawodowi chodziarze, na wyścigi, jak Korzeniowski na olimpiadzie, aż złapią zadyszkę, policzki się zarumienią, koszulka pod sutanną będzie mokra od potu. Spacer nawet na koniec miasta, byle więcej przebierać nogami.

Nie pomoże? Można wziąć prysznic. Najlepiej zimny albo ciepły i zimny na zmianę. Starannie wyszorować skórę, jakby się chciało to miasto, tych ludzi, te zdjęcia z internetu zetrzeć z siebie pumeksem.

Potem pomodlić się i do łóżka.

Ale mózg, śniąc, nie jest mózgiem kleryka, tylko zdrowego, silnego dwudziestolatka.

Mózg jest twoim przeciwnikiem, wrogiem są twoje własne dłonie, twoje lędźwie.

Odrzucaj wszystkie myśli, które zbliżają cię do złego. Które chcą cię zmusić do czynu przeciw czystości. Wypieraj, gaś jak peta w popielniczce, zajmuj głowę refleksją nad teologią dogmatyczną. Bioetykę na razie sobie odpuść.

Słyszą to na wykładach, w rozmowach z ojcami duchownymi, w pogawędkach na korytarzu, rzucone niby to od niechcenia, przy okazji. Słyszą: odrzucaj, zajmuj myśli i serce dobrem, jeśli nie musisz, to nie patrz, odwracaj oczy od świata, od młodości, od ciał, od życia.

Słyszą to podczas spowiedzi. Ci, którzy zgrzeszyli, mają jasny wybór: wyspowiadać się i narazić na pouczenie albo ze wstydem milczeć i żyć w poczuciu nieustępującej winy, z jednym wielkim wyrzutem sumienia.

Z upadków nie można spowiadać się zbyt często, bo może się okazać, że limit został przekroczony. Czy wolą milczeć i karcić się w myślach za nieostrożność, uleganie popędliwości? Podkreślają, że najlepsze rozwiązanie jest jedno: nie ulegać.

***

- To oczywiste, że chłopaki w seminarium radzą sobie z popędem poprzez masturbację - mówi Czarek Sochacki. - Łączy się to, rzecz jasna, z ciągłym poczuciem winy, wyrzutami sumienia.

Czy można o tym z kimś porozmawiać?

Ksiądz Jacek Prusak, psychoterapeuta, publicysta "Tygodnika Powszechnego": "Ciężar wychowania seksualnego spoczywa na ojcach duchownych, na ich indywidualnych rozmowach z klerykami. Ale - poza wyjątkami - nie są oni do takich rozmów przygotowani".

Arcybiskup Grzegorz Ryś: "O seksualności klerycy rozmawiają z ojcami duchownymi. A poza tym są dwie kwestie równie ważne albo ważniejsze. Po pierwsze, wychowanie do miłości. Bo bzdurą jest, że celibat to rezygnacja z miłości; miłość w życiu księdza będzie się objawiała taką postawą: jestem na plebanii i się nie barykaduję dla świętego spokoju, tylko wychodzę do ludzi, by im służyć. Po drugie, celibat jest charyzmatem - łaską daną przez Boga; człowiek ma sześć lat na odkrycie, czy Bóg daje mu ten dar. Jeżeli nie odkrył celibatu i traktuje go jako bezduszny wymysł Kościoła, nie ma moralnego tytułu prosić o święcenia".

Według Czarka Sochackiego większym problemem od abstynencji seksualnej jest niemal pełna izolacja.

- Przez sześć lat jest się w zasadzie oderwanym od normalnego życia. Ja po dwóch latach nie wiedziałem, ile kosztuje masło w sklepie. Jedynym czasem kontaktu z normalnym światem, z ludźmi, zwłaszcza z kobietami, są wakacje między semestrami.

Sześcioletnia izolacja ma swoje skutki, kiedy już w życiu księdza dochodzi do zderzenia z normalną rzeczywistością.

- Na plebanii zawsze pojawia się jakaś "Agnieszka" - mówi Czarek. - Kobieta, która jest gdzieś blisko parafii. Ksiądz jest dla niej kimś niedostępnym, ale fascynującym. Jednocześnie jest to po prostu młody facet, któremu nikt już nie dodaje bromu do herbaty. Przykładem może być historia mojego znajomego księdza. Odwiedziłem go kiedyś i poznałem jego "Agnieszkę". Wyraźnie widziałem, że między nimi iskrzy. Mój przyjaciel zapewniał: "Nie, co ty, ona tylko uczy katechezy, mamy sporo wspólnych tematów". Ale któregoś dnia przyłapałem ich, że tak powiem, in flagranti. Kumpel dał mi klucz, powiedział: "Przyjeżdżaj, kiedy chcesz" - no to przyjechałem... Znałem księży, którzy żyli w związkach, w małżeństwach. Zawsze z kobietą, która "pojawiła się" gdzieś obok. (...)

***

W seminarium Marcina niektórzy chowali w pokojach gazety pornograficzne. Byli tacy, którzy mieli całe kolekcje.

- Widziałem magazyny z twardym porno. U kleryków, którzy dzisiaj są proboszczami - mówi Marcin.

Przyznaje: w seminarium napięcie seksualne było ogromne.

- Tam panuje myślenie, że w momencie kiedy zamyka się za tobą furta, zostajesz wykastrowany - mówi. - Ale przecież pozostają ludzkie popędy. Masz dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Hormony rozpieprzają ci mózg. A nie masz żadnych narzędzi psychologicznych do radzenia sobie z własną seksualnością. Tam się o tym nie rozmawia.

- Z kolegami też nie?

- Czasem. Wielu kleryków swoje niespełnienie seksualne realizowało na przykład pisaniem listów do dziewczyn, SMS-ów, poznawaniem dziewczyn na pielgrzymkach, zlotach harcerskich. To nie były relacje seksualne, raczej platoniczne, ale były. Wiele osób interesowało się bardziej życiem poza murami seminarium niż wewnątrz. W tym ja. Bo ja się nie wybielam. Sam miałem wtedy kontakty z wieloma kobietami. Nie fizyczne, ale ludzkie, bliskie, emocjonalne. Na siedemnasto-, osiemnastoletniej dziewczynie z pielgrzymki koleś, który nosi sutannę, działa w grupie parafialnej i z nią SMS-uje, robi ogromne wrażenie. "Za mundurem panny sznurem, za sutanną całą bandą". Klerycy zawsze podobali się dziewczynom, zwłaszcza tym będącym blisko Kościoła. Dlatego księża tak łatwo rozbijają rodziny.

Niektórzy klerycy twierdzą, że temat radzenia sobie z seksualnością jest w seminarium poruszany. Marcin ma inne doświadczenia:

- Kościół nie ma wzorców, nie ma wypróbowanych metod, jak mówić o tym młodemu chłopakowi. Psychologia jest w seminarium bardzo niemile widziana. Byłem jednym z dwóch, którzy pisali magisterkę dotyczącą psychologii. Obaj mieliśmy rozmowę z rektorem o tym, dlaczego wybieramy takie tematy, dlaczego ta psychologia nas tak interesuje. W seminarium nie było na temat seksualności żadnego wykładu, żadnej konferencji.

A jeśli list do poznanej dziewczyny nie wystarczy?

- Czasem trafiało nam się sprzątanie pryszniców. Ściany i podłogi były po prostu zaspermione. To było ohydne. Masturbacja była na porządku dziennym.

- Co jest lepsze: żyć w grzechu i poczuciu winy czy wyspowiadać się z grzechów przełożonemu i narazić się na jego gniew?

- Wzór był prosty. Jeśli miałeś akcję z wódką, akcję pod prysznicem sam albo z innym kolegą, nie szedłeś do stałego spowiednika, tylko do jakiegoś zaufanego księdza. Co środę odbywała się spowiedź u księży "z miasta", którzy przychodzili z zewnątrz. Często byli to starsi, niedosłyszący mężczyźni. Widziałem, jak co tydzień właśnie do nich ustawiała się najdłuższa kolejka. Seminarium uczyło przyszłych księży kombinowania. W taki sposób, by przetrwać do czasu święceń, wikariatu i objęcia parafii. Potem możesz robić, co chcesz.

* Więcej o książce "Klerycy. O życiu w polskich seminariach" przeczytasz TUTAJ.

Okładka książki "Klerycy. O życiu w polskich seminariach"
Okładka książki "Klerycy. O życiu w polskich seminariach"materiały prasowe

***

Zobacz również:

Częste migreny? Nie jedz tych produktówInteria.tv
Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas