“Chciałam strzelić mu w twarz, lecz strzeliłam w plecy"
6 maja 1981 roku ludzie zgromadzeni na sali sądowej w Lubece poderwali się z miejsc, słysząc huk wystrzału. Potem następny i następny. Zrozpaczona Marianne Bachmeier ostatecznie osiem razy pociągnęła za spust, zabijając na miejscu mężczyznę oskarżonego o brutalne zabójstwo jej córeczki. Niemiecki naród zatrzymał się, sparaliżowany szokiem.
Rzeźnik Grabowski
35-letni zawodowy rzeźnik Klaus Grabowski był notowany za molestowanie dzieci i znany policji. Z tego powodu, gdy 5 maja 1980 roku zgłoszono zaginięcie siedmioletniej Anny Bachmeier Klaus od razu znalazł się w strefie zainteresowania śledczych. Bardzo szybko przyniosło to efekty w postaci makabrycznych zeznań. Grabowski przyznał się do zamordowania dziecka. Zwabił Annę do swojego domu, obiecując jej możliwość zabawy z kotami. Następnie przez kilka godzin przetrzymywał w swoim domu, zanim udusił ją jej własnymi rajstopami. Prawdopodobnie wcześniej zgwałcił swoją ofiarę. Ciało ukrył w kartonowym pudle i porzucił je na brzegu pobliskiego kanału.
Sprawa szybko zyskała rozgłos w Niemczech, rozpoczynając społeczną dyskusję o zbyt pobłażliwym traktowaniu pedofilów przez wymiar sprawiedliwości. Klaus Grabowski w latach 70. był osądzony za molestowanie dwóch małych dziewczynek. Dobrowolnie poddał się zabiegowi “chemicznej kastracji", jednak później dzięki terapii hormonalnej udało mu się cofnąć efekty poprzedniego zabiegu.
Matka Anny nie miała jednak ochoty dyskutować i wymieniać się argumentami. Miała ugruntowane zdanie na ten temat.
Zobacz również: Morderstwo za nowy samochód. Zwłoki znaleziono w willi
Strzały w sądzie
Grabowski zeznawał w czasie rozprawy, jakoby to mała Anna miała go uwodzić, a później szantażować. Być może właśnie to przelało czarę goryczy Marianne. 6 maja 1981 roku, trzeciego dnia toczącego się procesu, weszła na salę sądową z poręcznym i eleganckim pistoletem Beretta M1934 ukrytym w torebce. Strzelała osiem razy. Skutecznie. Sześć kul kaliber 22 dosięgło celu. Świadkowie samosądu twierdzili później, że Marianne powiedziała po fakcie: "Zabił moją córkę. Chciałam strzelić mu w twarz, ale strzeliłam w plecy. Mam nadzieję, że nie żyje".
Rzeczywiście, Klaus Grabowski zmarł niemal natychmiast po oddaniu strzałów.
Zobacz również: Marek Krajewski: Krew jest tematem zamkniętym
Proces Marianne Bachmeier
Niedługo po dokonaniu wyroku na Grabowskim Marianne stanęła przed sądem z zarzutami zabójstwa. Jej proces był bardzo głośny i relacjonowany nawet poza Republiką Federalną Niemiec. Media i opinia publiczna w przeważającej większości były po jej stronie. Sąd skazał ją na sześć lat więzienia. Jednak opuściła zakład karny już po dwóch.
Po odzyskaniu wolności przeprowadziła się do Nigerii - tam wyszła za mąż i mieszkała aż do rozwodu w latach 90. Następnie zamieszkała na Sycylii. Po latach wróciła do zjednoczonych już wówczas Niemiec. Chorowała na raka trzustki. Zmarła 17 września 1996 roku w wieku 46 lat. Spoczywa na cmentarzu obok swojej córki Anny.
***
Zobacz również: