Choinka przywiązana do kaloryfera. Oto najzabawniejsze, przedświąteczne wpadki

Choinka to nieodłączny element celebrowania Bożego Narodzenia. Drzewko świąteczne nie tylko pięknie pachnie i stanowi ważną symbolikę dla chrześcijan, ale bywa również wspólnym mianownikiem wielu zabawnych, dziwnych i zaskakujących anegdot.

Choinka może być pretekstem do powstania wielu zabawnych anegdot
Choinka może być pretekstem do powstania wielu zabawnych anegdot123RF/PICSEL

Choinka to prawdopodobnie najpopularniejszy synonim świąt Bożego Narodzenia. Pod koniec roku sięgają po nią ludzie głęboko wierzący oraz ateiści. Widok pięknie przystrojonej choinki wprowadza niepowtarzalny klimat, zachęca do refleksji i pozwala się odprężyć.

Z uwagi na fakt, że choinka jest tak bardzo popularna na całym świecie, to stanowi również pretekst do powstania nierzadko niesamowitych, humorystycznych sytuacji.

Choinka przywiązana do kaloryfera

- Mama zdecydowała się kupić małą choinkę w doniczce, żeby nie było tyle roboty przy wnoszeniu jej i ozdabianiu. Skończyło się tak, że całe drzewko momentalnie się wywróciło, potłukła się połowa bombek, więc należało je dokupić i od nowa przestroić choinkę. Kiedyś tak bardzo się zdenerwowała, że przywiązała ją do kaloryfera - wspomina Karol. I dodaje:

- Z kolei gdy mama próbuje sama obciąć choinkę, to zazwyczaj wczuwa się tak bardzo, że ta finalnie drzewko kurczy się o połowę.

Czy można uniknąć przedświątecznych wpadek?
Czy można uniknąć przedświątecznych wpadek?123RF/PICSEL

Po lampki choinkowe na cmentarz

- Tuż przed Wigilią spaliły się nam lampki choinkowe, a wszystkie sklepy były już zamknięte. Pojechaliśmy po nie na cmentarz. Nie w tym sensie, że znicze miały stanowić ich zamiennik. Przy cmentarzu była mała budka, gdzie można było jeszcze takie lampki kupić - mówi w rozmowie z Interią Hirek.

- Babcia tak bardzo chciała odzwierciedlić naturalne, grudniowe warunki, w których rośnie choinka, że z waty zrobiła imitację śniegu. Wieszała na niej cukierki, na widok których uruchamiały nam się ślinianki. Gdy ktoś zaryzykował i spałaszował cukierka przed świętami, dostawał od babci po łapach - przypomina sobie mężczyzna.

Choinka to m.in. symbol świąt Bożego Narodzenia
Choinka to m.in. symbol świąt Bożego Narodzenia123RF/PICSEL

Wydawała się mniejsza...

- Lata temu pojechałam wraz z mamą kupić żywą choinkę. Przeglądamy, oceniamy, kręcimy nosami - każda zdawała się jakaś mizerna i mała. Sprzedawca zaczął dziwnie na nas patrzeć, gdy przystąpiłyśmy do oglądania największych gabarytowo drzewek. No i takową, jak się później okazało, olbrzymią choinkę zakupiłyśmy. Na pierwszy rzut oka wydawała się mniejsza...

- Po powrocie do domu przystąpiłyśmy do instalowania choinki w stojaku. Okazało się, że drzewko było o metr wyższe, niż wysokość pomieszczenia. Dziadek upiłował jak należy, wszyscy zadowoleni, że to już koniec przygód. No i wtedy zdjęliśmy z tej choinki siatkę zabezpieczającą. Gdy gałęzie się odpowiednio rozłożyły, choinka zajęła niemal pół pokoju - opowiada Katrzyna.

Która choinka jest lepsza - żywa czy sztuczna?
Która choinka jest lepsza - żywa czy sztuczna?123RF/PICSEL

Sentyment zwyciężył z rozsądkiem

- Przez całe moje dzieciństwo, a nawet dłużej, do studiów, mieliśmy w domu dość paskudną, chudą, sztuczną, lekko podśmierdującą - tak, okazuje się, że plastik może śmierdzieć - choinkę. Powodem, dla którego latami przechowywaliśmy to wątpliwej urody drzewko, był fakt, że ojciec kupił ją za swoją pierwszą wypłatę, jeszcze z praktyk w szkole średniej i miała ona dla niego wartość sentymentalną. Nie pozwalał wyrzucić.

- Co więcej, choinkę owijało się lampkami z dobrych lat 80., którym ze szklanych elementów schodził kolor, ale również miały one wartość sentymentalną. I tak trwaliśmy rok w rok - my, antydekoracje i wartość sentymentalna - wspomina Aleksander.

O Grzegorzu, który znał szkolnego konserwatora

- Był taki rok, w którym dziewczyny w klasie zbuntowały się i powiedziały, że nie opcji, nie będą same robić dekoracji, szykować wigilii itd. Dokonano więc międzypłciowego podziału obowiązków, na mocy którego chłopakom przypadło w udziale dostarczenie i ubranie choinki. Czas mijał, mijał, choinki nie było, nadszedł dzień klasowej wigilii, wiec jakby tzw. deadline. Zrobiła się z tego awantura, kolega Grzegorz, żeby załagodzić sytuacje powiedział w pewnym momencie: dobra, dobra, i wyszedł.

- Nie ma go, nie ma, wtem patrzymy przez okno, a tam, za boiskiem, kolega Grzegorz rżnie szczyt świerczka piłą pożyczoną od szkolnego konserwatora - dodaje Aleksander.

„Ewa gotuje”: Sernik z jogurtuPolsat
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas