Interwencja DIOZ-u. Rolnik głodził swoje zwierzęta

Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt podzielił się na Instagramie zdjęciami i filmikami z szokującej interwencji w jednym z gospodarstw rolnych. Pracownicy DIOZ-u zastali tam prawdziwy dramat zwierząt - głód, smród, wychudzone do granic możliwości świnie oraz krowy, psy żywiące się padliną. Według gminy, "nie było podstaw do odbioru zwierząt".

DIOZ pokazał szokujące materiały z interwencji
DIOZ pokazał szokujące materiały z interwencji123RF/PICSEL

Inspektorzy DIOZ wezwani zostali do wsi Łazisko, gdzie wraz z organizacją Malinowe Nosy mieli przeprowadzić interwencję. Takie sytuacje to dla nich chleb powszedni, ale okrucieństwo, które zastali na miejscu, zszokowało nawet ich!

Właśnie trwa interwencja u rolnika z województwa łódzkiego… Co kryją zamknięte obory? Zwierzęcy dramat!!! Świnie w wystającymi żebrami to symbol tej interwencji.

- napisali we wtorek.

Chwilę później na instastories zaczęły pojawiać się kolejne zdjęcia i szczegóły tej szokującej interwencji. Bród, głód, brak wody i jedzenia, prawie dwumetrowa sterta gnojownika, wychudzone świnie, zagłodzone, niepełnosprawne krowy i szczeniaki żywiące się martwymi zwierzętami hodowlanymi. Obrazek, który szokuje sam w sobie, ale przeraża jeszcze bardziej, gdy uświadomimy sobie, że właśnie tak wygląda często życie zwierząt gospodarskich, na które rolnicy dostają... dotacje od państwa.

Zwierzęta gospodarskie konają po cichu… Ich cierpienie jest skrywane w zamkniętych oborach. Pomimo całej masy dotacji, które TEN ROLNIK otrzymywał na krowy, czy świnie, nikt nie kontrolował warunków ich życia! NIKT!!! Skrajnie zagłodzone świnie pozostaną symbolem tej wiejskiej patologii. W niesprzątanych latami oborach, w których warstwa dochodów sięgała dwa metry! zwierzęta konała z głodu i pragnienia. Niedożywione psy żywiły się zwłokami martwych źrebiąt. Za ich budę służyła azbestowa płyta, oparta o ścianę budynku… Chore, zdziczałe, zaniedbane istoty każdego dnia walczyły tu o przetrwanie…

- napisali w kolejnym poście pracownicy DIOZ.

Szokujące interwencja DIOZ-u w gospodarstwie rolnym. W ruch poszły sztachety

Na instastories zaczęły się pojawiać kolejne filmiki z interwencji. Widać na nich jak wściekły rolnik rusza na inspektorów ze sztachetą, chwytając po drodze małego szczeniaczka, którego rani w nogę. Obok inny mały piesek żywi się padłym właśnie cielaczkiem.

Właśnie tacy „rolnicy” boją się nas - organizacji, które ujawniają takie patologie! Właśnie dlatego, że ujawniany takie patologie, ministerstwo rolnictwa chce ograniczyć nasze uprawnienia do ratowania zwierząt. Bo przecież według ministra nikt tak nie dba o zwierzęta jak rolnik, a organizacje to „ekoterroryści”

- pisał na bieżąco DIOZ.

Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt zabrał z posesji zdziczałe szczeniaczki - "suczek, które zawzięcie broniły swojego posiłku - padłego konia, nie udało się odłowić".

Jednocześnie inspektorzy poinformowali, że dają gminie Tomaszów Mazowiecki dwa dni na odebranie wszystkich zwierząt, co należy zresztą ustawowo do ich obowiązku. Poprosili również o pomoc wszystkich, którym leży na sercu los tych stworzeń, nie tylko psów i kotów, ale także zapomnianych często zwierząt gospodarskich. - Pomimo niechęci od odbioru tych zwierząt ze strony urzędniczek gminnych, musimy je zmusić do reakcji! Piszcie do gminy maile, domagając się odbioru wszystkich - jeszcze żywych - istot! (...) Ta interwencja to nie tylko dramat zwierząt, ale również kwestia bezpieczeństwa żywności - wyjaśnili.

Jeszcze w czwartek DIOZ poinformował, że wciąż nie ma jasnej deklaracji z gminy Tomaszów Mazowiecki, co dalej ze skrajnie zaniedbanymi zwierzętami z "gospodarstwa śmierci".

Pomimo propozycji współpracy, pomocy i partycypacji w kosztach akcji ratunkowej - cisza. Niestety urzędniczki gminne, które wczoraj w białych bucikach zaszczyciły nas swoją obecnością, przekazały wójtowi kłamliwy przekaz, z którego wynika, że to my odmawialiśmy odbioru skrajnie zaniedbanych zwierząt! Jak wyglądała rzeczywistość? To urzędniczki wzbraniały się przed odbiorem jakiejkolwiek istoty, co możecie zobaczyć na naszym story… Gdy poprosiliśmy o wyjaśnienie tej sytuacji, kazano nam wysłać pismo…

- poinformowali inspektorzy, dodając, że wciąż czekają na reakcję oraz informację, jaki będzie dalszy los istot.

Organizacje prozwierzęce, takie jak DIOZ regularnie oskarżane są o to, iż czerpią zysk z odbioru zwierząt gospodarskich. Inspektorzy po raz kolejny tłumaczą więc, że "nie mają zysku w odbiorze zwierząt gospodarskich, ponieważ ich nie sprzedają".

Zwierzęta trafiają do zwierzęcego azylu, gdzie dożywają końca swoich dni. Z kolei krowy są zasuszane, by nie dawały mleka. Zatem takie zwierzęta stanowią tylko koszt. Organizacje nie mają interesu w tym, by zabierać zadbane zwierzęta, więc znakomita większość rolników może spać spokojnie

- przyznają ironicznie.

W czwartek DIOZ poinformował, że jest przełom w sprawie, o którym poinformuje w piątek.

Czekajcie zatem na nowe wieści i życzcie nam wytrwałości w walce z tych nieudolnym systemem ochrony zwierząt w Polsce…

- napisali inspektorzy.

Zobacz również: 

Nieoceniona pomoc. Zwierzęta wspierają ukraińskich żołnierzyAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas