Dziwny stwór w polskich lasach. Czym jest "masło czarownicy"?

Nie jest rośliną, zwierzęciem, ani grzybem, ale potrafi powoli pełzać w poszukiwaniu pożywienia. Może żyć w ciemności, ale wychodzi na oświetlone miejsca, by się rozmnażać. Ten zadziwiający organizm to wykwit piankowaty. Co warto o nim wiedzieć?

Wykwit piankowaty (Fuligo septica) jest sluzowcem
Wykwit piankowaty (Fuligo septica) jest sluzowcemGetty Images

Być może, spacerując po lesie, nawet nie zwróciliśmy uwagi na pianowaty twór o intensywnie żółtym zabarwieniu. Nie jest uważany za jadalny, ani szczególnie dekoracyjny, więc nie wiele się o nim mówi. Na to, że wykwit piankowaty jest niezwykle ciekawym organizmem, który można spotkać także w polskich lasach, postanowiły zwrócić uwagę Lasy Państwowe, Nadleśnictwo Lądek Zdrój, które na swoim facebookowym profilu zamieściły interesujący post.

Wykwit piankowaty jest śluzowcem. Zalicza się go do królestwa Protista, obejmującego jedne z najbardziej archaicznych organizmów na ziemi (pojawiły się już 1,5 miliarda lat temu). Starsze są jedynie organizmy w ogóle nie zawierające jądra komórkowego.

"Masło czarownicy" takich jąder zawiera wiele, ale organizm nie składa się z komórek. To raczej nieregularna bryłka cytoplazmy zaopatrzona w nibynóżki, dzięki którym wykwit może poruszać się z zawrotną prędkością pół centymetra na godzinę. Wykwit wędruje w poszukiwaniu pożywienia. Pochłania bakterie i różne napotkane substancje. Gdy zamierza wypuścić zarodniki, wypełza na dobrze oświetlone miejsca.

W niektórych regionach świata wykwit uważany jest za jadalny, ale lepiej nie ryzykować jego spożycia. To organizm niezwykle odporny na toksyczne działanie metali ciężkich. Potrafi zgromadzić w swoim "ciele" tak znaczne ich ilości, że naukowcy nie mogą się nadziwić, że jakikolwiek organizm jest zdolny to zrobić i pozostać przy życiu. Silne zatrucie mogą więc wywołać zgromadzone w śluzowcu metale. Może on też wywoływać astmę i silne reakcje alergiczne.

Bryła pełzającej śluzowatej piany musiała od zawsze poruszać ludzką wyobraźnię co ma odzwierciedlenie w ludowych nazwach wykwitu.  W wielu miejscach świata, od Łotwy po Niderlandy, nazywano go "masłem czarownicy". Finowie uważali, że wiedźmy używają go, by zepsuć mleko sąsiadów. W Norwegii wierzono, że to wymiociny czarokotów (trollkatten), czyli kotów sztucznie stworzonych przez wiedźmy poprzez rytuały i używanych do kradzieży mleka. Nie trzeba dodawać, że jeśli przy domu jakiejś kobiety pojawił się wykwit piankowaty, mogło to być traktowane jako dowód na stosowanie przez nią czarów i mieć tragiczne skutki.

Czytaj również:

Polskie Żony w Polsat Cafe, poniedziałek 21.00INTERIA.PL/materiały prasowe
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas