Ekologia nie jest fanaberią bogatych ludzi
- W tym momencie co minutę produkuje się milion plastikowych butelek. Każda z nich będzie używana przez kilka minut, góra godzin, i wyląduje na śmietniku. Butelki plastikowe emitują szkodliwe gazy cieplarniane do atmosfery i tak to się nakręca. Pamiętajmy, że dwa stopnie ocieplenia rozwalą cały system, który znamy - mówi Areta Szpura, autorka książki "Jak uratować świat, czyli co dobrego możesz zrobić dla planety".
Katarzyna Pawlicka, Interia: - Jak Polska będzie wyglądać za 30 lat, jeśli nie zmienimy naszych przyzwyczajeń?
Areta Szpura: - Obraz jest dramatyczny. W Polsce mamy wody na 20 lat! Jeśli nie zaczniemy nią sensowniej zarządzać, nie będziemy mieli co pić. Brakuje też czystego powietrza. Zdążyliśmy się przyzwyczaić do smogu, ale wciąż nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie szkody wyrządza w naszych organizmach. Już teraz widzimy, że jest mało opadów, co prowadzi do suszy lub przeciwnie, pada non stop przez kilka dni. W konsekwencji pożywienie jest coraz droższe.
- Do zmian klimatu i tak dojdzie, ale jeśli nie zaczniemy działać teraz, staną się nieodwracalne. Pojawiliśmy się na ziemi całkiem niedawno, a już wyrządziliśmy niewyobrażalne szkody. Co 15 minut ginie jeden gatunek. Ostatnio usłyszałam wspaniałe porównanie, że Ziemia jest kulką, która leci z dużą prędkością na ścianę. Zderzenie jest nieuniknione, pytanie tylko, jakie będą konsekwencje tej kolizji. Może planeta tylko się trochę poturbuje, a może uderzy z takim impetem, że będzie po nas. Nie wiemy, co się dokładnie wydarzy, ale musimy zdać sobie sprawę, że zagrożony jest byt człowieka.
Jako Europejczycy i tak jesteśmy chyba uprzywilejowani dzięki umiarkowanemu klimatowi?
- Większość konfliktów jest powodowana zmianami klimatycznymi. Vivienne Westwood stworzyła kilka lat temu prostą mapę, na której wielki, ciągnący się od równika, czerwony pas pochłania olbrzymią część ziemi. Mowa o całej Ameryce Południowej, Afryce, Australii, części Ameryki Północnej i Azji. To tereny, które nie będą nadawały się do zamieszkania, jeśli temperatura wzrośnie średnio o 3 stopnie. Co ich mieszkańcy będą robić? Zaczną uciekać. Przyjdą właśnie do Europy, a my będziemy musieli zacząć dzielić się tym, co mamy. Nie będzie to dla nas łatwe, szczególnie w Polsce, gdzie nikt nie uczy, jak zachować się w razie katastrofy. Takie szkolenia obywają się np. w krajach skandynawskich. Każda rodzina ma w pogotowiu plecak z najważniejszymi dokumentami i zapasem żywności w puszkach.
- Naprawdę nie chodzi tylko o plastik, słomki czy o niekupowanie ubrań. By przeżyć, musimy zmienić cały system. Nie wystarczy przerzucić się z jednej energii na drugą lub wybierać lepsze dla środowiska materiały. Jedynym wyjściem jest mocne ograniczenie konsumpcji. Wszystko, co mamy, dostaliśmy za darmo od planety. Niestety, szybko zaczęliśmy monetyzować te dobra, ale wkrótce przyjdzie za to zapłacić.
Raz jeszcze wrócę do Polski. Od 1989 roku minęło tak mało czasu, że jeszcze nie zdążyliśmy nasycić się dostępnością wszelkich dóbr. Będzie nam chyba trudniej niż naszym zachodnim sąsiadom z nich zrezygnować?
- A może właśnie nie zabrnęliśmy aż tak daleko i łatwiej się cofnąć? Nasi rodzice, a już na pewno dziadkowie nie produkowali gór śmieci, żyli rozsądniej. To jest nasza przewaga. Poza tym w genach mamy zamiłowanie do rękodzieła i oszczędności.
Z drugiej strony mamy przemysł węglowy. Przez dziesięciolecia przekonywano nas, że jest dumą Polski i jedną z najważniejszych gałęzi narodowego przemysłu. Nadal zresztą ta narracja obowiązuje. Tymczasem badacze nie mają wątpliwości, że dyskurs powinien być odwrotny.
- Nie wiem, dlaczego politycy są ślepi i głusi na naukowe opracowania i twarde dowody. W ekologii nie jest ważne, na kogo głosujemy. Wszystkich powinna łączyć troska o planetę. Mam nadzieję, że politycy też wreszcie to dostrzegą. Problem polega na tym, że zazwyczaj myślą w perspektywie kadencji, a więc czterech lat. Na szczęście ludzie się budzą, a im większa świadomość społeczna, tym większy nacisk na władzę. W Stanach ruch Green New Deal jest olbrzymi. Mam nadzieję, że reszta krajów się nim zainspiruje.
1 lipca zaczyna obowiązywać Wspólny System Segregacji Odpadów. Wszyscy będziemy dzielić śmieci na 5 kategorii. To dobre rozwiązanie?
- Posiadanie kilku koszy pod zlewem może być upierdliwe, a samo sortowanie odpadów dość skomplikowane. Ale pomyślmy, że są kraje, gdzie tych koszów jest ponad 50! Mam nadzieję, że dzięki tej ustawie ludzie zapragną produkować mniej śmieci. Ich redukcja powinna być naszym celem. Odpowiednia segregacja nie usprawiedliwia używania rzeczy jednorazowych. Tym bardziej, że światowy recykling jest na poziomie 9 proc. Znikoma ilość tego, co wyrzucamy, jest odzyskiwana do ponownego użycia.
Czy w takim razie recykling jest nam w ogóle potrzebny?
- Oczywiście! Im lepiej będziemy segregować, tym jest większa szansa na odzyskanie surowca. Musimy myśleć, co dzieje się z rzeczami, które wyrzucamy i nie traktować ich jak śmieci, tylko cenne materiały. Mam np. problem z, popularnymi ostatnio, bio plastikami. Rozłożą się wówczas, gdy trafią do kompostownika przemysłowego. Jeśli zmieszamy je podczas segregacji ze zwykłym plastikem, zepsują całą partię. Podobnie z drewnianymi sztućcami... Jedynym słusznym wyjściem jest korzystanie z tradycyjnych, wielorazowych talerzy i sztućców. Także na działce, biwaku czy ognisku.
Czym zastąpić same worki na śmieci? Przecież one też zazwyczaj są zrobione z plastiku?
- Przestałam kompletnie z nich korzystać. Suche odpady mam w koszu, z którym schodzę do śmietnika. Kosz na bioodpady wykładam gazetami. Tak zresztą robiło się kiedyś i to działa. Nie czuję, żeby mój komfort życia się przez to obniżył. Przynajmniej mam powód, żeby w sobotę kupić gazetę (śmiech).
Wiadomo, że powinniśmy rezygnować też z wody butelkowanej. Jakie mamy alternatywy? Czy w całej Polsce kranówka jest zdatna do picia?
- Od kilku lat piję wyłącznie wodę z kranu i mam się świetnie. Najnowsze badania mówią, że 97 proc. dostępnej w Polsce kranówki jest zdatne do picia. Woda z kranu często ma dużo lepszy skład i jest dokładniej kontrolowana niż woda źródlana sprzedawana w plastikowych butelkach. Nie mówiąc o tym, że mamy do niej dostęp właściwie w każdym momencie i płacimy grosze. Rezygnując z tej butelkowanej, w perspektywie roku spokojnie zaoszczędzimy kilkaset złotych. Jeśli kochamy wodę gazowaną, możemy kupić syfon i robić ją w domu.
- Najważniejsze są oczywiście aspekty ekologiczne. W tym momencie co minutę produkuje się milion plastikowych butelek. Każda z nich będzie używana przez kilka minut, góra godzin, i wyląduje na śmietniku. Butelki plastikowe emitują szkodliwe gazy cieplarniane do atmosfery i tak to się nakręca. Pamiętajmy, że dwa stopnie ocieplenia rozwalą cały system, który znamy. Bardzo dużo zamarzniętych związków i gazów cieplarnianych jest w lodowcach. Kiedy dojdzie do ich rozpuszczenia, większość miast na świecie zaleje woda. Może też dość do kolejnego wielkiego wybuchu. Niesamowite, że wiemy o tym wszystkim i dalej nic nie robimy.
Wiesz, skąd bierze się ta lekkomyślność?
- Zastanawiam się. Często nie widzimy problemów, które są najbliżej nas. Mózg ma opcję wyparcia, z której chętnie korzystamy. Muszę jednak dodać, że myślących i działających osób jest coraz więcej. Na ulicę wychodzi młodzież, która ma świadomość ogromu szkód i zagrożeń, jakie niesie za sobą niepohamowana konsumpcja.
W książce pokazujesz, że troska o planetę nie wymaga od nas wielkiego poświęcenia. Zainicjowałaś akcję "Tu pijesz bez słomki". Dlaczego pomyślałaś akurat o tym, stosunkowo niewielkim, kawałku plastiku?
- Słomki są super symbolem, ponieważ są plastikowe, jednorazowe i... zbędne. Nie trafiają też do recyklingu, bo są za małe. Zaczęłam od nich, by zacząć dyskusję o plastiku i ociepleniu klimatu. Dobrze skupić się na początek na jednej rzeczy i zmniejszyć cel, żeby się nie zniechęcić. Chodziło o pokazanie, że nasza mała decyzja naprawdę ma sens, znaczenie i wpływ. Poczucie sprawczości daje kopa do działania. Kawiarnie zaczęły dawać zniżki na kawę do własnego kubka, wprowadziły serwetki z makulatury, papierowe torebki czy pudełka na jedzenie.
Które przedmioty codziennego użytku powinniśmy wyeliminować lub znaleźć dla nich lepsze zamienniki?
- Ekologia nie jest fanaberią bogatych ludzi. Wręcz przeciwnie, to zysk dla gospodarstwa domowego. Najłatwiej zacząć od analizy kosza na śmieci. Zobaczyć, co w nim jest. Zdarza się, że po zakupach zostaje nam niewiele produktów i wielka sterta opakowań. Dziś pakuje się niemal wszystko: pomidory, sałatę, sery, jogurty... Może jest szansa, że któryś z tych produktów możemy kupić bez zbędnego plastiku? Może mamy na osiedlu warzywniak, do którego możemy przyjść z własnym siatkami? Jest coraz więcej sklepów sprzedających kasze czy zboża na wagę. Nawet duże sieci zaczynają wprowadzać takie działy.
- Podobnie w łazience: zamiast kupować co tydzień nowy żel pod prysznic, możemy wrócić do korzystania z mydła w kostce. Są też szampony w kostce, które sprawdzą się na co dzień i w trakcie podróży. To samo z bambusowymi szczoteczkami do zębów. Łatwo zrobimy samodzielnie np. dezodorant. Sodą, octem i kwaskiem cytrynowym wyczyścimy cały dom bez konieczności kontaktu ze żrącymi substancjami.
I bez wydawania pieniędzy na ekologiczne produkty, które są często drogie, a do tego pakowane w plastikowe opakowania.
- Naprawdę zyskujemy grając w drużynie razem z planetą. Dużo osób pytało mnie, dlaczego moja książka nie ma grzbietu. Podjęłam taką decyzję, by nie używać plastiku i kleju. Przy okazji dużo łatwiej się ją otwiera, co jest nieoczekiwanym profitem.
- Jest wiele świetnych artykułów traktujących o tzw. blue economy, czyli projektowaniu w zgodzie z naturą. Powstają budynki, które nie potrzebują ogrzewania ani klimatyzacji, bo uczą się od roślin. Wszystkie rozwiązania, których potrzebujemy już istnieją, tylko nie dystrybuujemy ich równo na świecie. Większość złych działań wynika z niewiedzy, dlatego powinniśmy edukować: rodzinę przy obiedzie, sąsiadów, znajomych. Od tego zależy nasze przetrwanie.
Tylko przemysł paliwowy szkodzi planecie bardziej niż odzieżowy. Czy są gorsze lub lepsze dla przyrody materiały? Faktycznie powinniśmy całkowicie zrezygnować z poliestru, który przedłuża trwałość ubrań?
- Nie ma jednej dobrej odpowiedzi poza tą, by po prostu nie kupować nowych rzeczy. Mam plan na ten rok, żeby nie kupować nic z pierwszego obiegu. Samej chęci nabywania nie pozbędziemy się tak szybko, ale możemy zrobić wymianki ubrań wśród znajomych, w każdym mieście są second handy. Jeśli idzie o materiały, kupowanie z drugiej ręki jest najlepszym sprawdzianem. Widzimy, że rzecz przetrwała kilka prań i nie wygląda jak szmata, więc prawdopodobnie posłuży jeszcze długo. Poza tym możemy kupować rzeczy lepszej jakości w dużo lepszej cenie.
- Jeśli już kupujemy coś nowego, ważne, żeby wybierać naturalne materiały, które szybko się rozłożą, np. len, bawełnę organiczną. Recykling ubrań dopiero raczkuje. Pamiętajmy też, że skóra jest naszym największym organem. Jeżeli rzecz kosztuje 10 złotych, do jej produkcji na pewno użyto najtańszych barwników. Nie mówiąc o warunkach, w jakich została wyprodukowana.
Co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o poparzeniach chemikaliami z tanich butów lub ubrań.
- Ludzie, którzy pracują w sieciówkach, wykładają towar z dostawy w rękawiczkach, żeby uniknąć poparzeń. Te historie są bardzo często wyciszane, z wiadomych względów, przez koncerny. Kiedy zaczęłam przygodę z ekologią, wkręciłam się w eko marki i trochę mnie poniosło. Zaczęłam kupować, np. kurtkę z butelek z recyclingu. Cieszyłam się bardzo, ale kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam, że mam trzy kurtki i właściwie nie potrzebuję kolejnej. Kupowanie z zasady nie jest eko. Poza tym ubrania robione z plastikowych butelek, prędzej czy później zostaną wyrzucone i będą zalegać na śmietniku.
- Szkło możemy przerabiać w nieskończoność bez utraty jakości surowca, a plastik możemy przetopić tylko kilka razy i za każdym razem jest coraz słabszy, nie może mieć kontaktu z żywnością. Serek ma datę ważności dwa tygodnie, a jego opakowanie 500 lat! Oczywiście, plastik sam w sobie nie jest złym materiałem, tylko powinien być używany zgodnie z jego przeznaczeniem, czyli np. w transporcie. Już lepiej robić z niego pomniki niż ciuchy. Nie mówiąc o mikroplastiku, który przy praniu (włókienka odchodzą i są tak małe, że nie zobaczymy ich gołym okiem) przedostaje się do wód, które później pijemy.
Od czego w takim razie najlepiej zacząć zmiany?
- Całkowicie zrezygnować z toreb foliowych, zwłaszcza cienkich zrywek, w które pakujemy owoce, warzywa czy pieczywo, a po powrocie do domu rozrywamy i wyrzucamy do kosza. Dwie cytryny damy radę włożyć do kieszeni, nawet jeśli nie mamy materiałowej torebki. Natura jest naprawdę mądra i nie bez przyczyny dała owocom i warzywom skórki. Kiedy używam swoich woreczków, zawsze spotykam się ze zrozumieniem. Co więcej, panie kasjerki dopytują, gdzie można kupić podobne.
- W tym momencie każde zwierzę ma w sobie kawałki plastiku. Tak samo jest z ludźmi. Nie możemy poradzić sobie z tym, co już wyprodukowaliśmy, a dopiero teraz firmy ogłaszają, że od 2030 roku zaczną używać plastiku, który w 100 procentach nadaje się do recyklingu. Gospodarka zamkniętego obiegu musi być na pierwszym planie. Naprawdę nie musimy zmieniać życia o 180 stopni, tylko małymi krokami wprowadzać ulepszenia i cieszyć się z nich.
Więcej o książce Arety Szpury "Jak uratować świat, czyli co dobrego możesz zrobić dla planety" przeczytasz TUTAJ.