Gdzie diabeł nie może...

- Czuję, że mam w sobie ogromną siłę. Jak ktoś mnie pyta, czy dam radę odpowiadam: oczywiście, jestem kobietą! - z uśmiechem zapewnia Kasia.

fot. Szlachetna Paczka
fot. Szlachetna PaczkaINTERIA.PL

Niemożliwe nie istnieje

W życiu kieruje się zasadą głoszącą, że jedną rękę ma by pomóc sobie, a drugą, żeby pomagać innym. - Do Szlachetnej Paczki, projektu, w którym jestem wolontariuszką, przyłączyłam się rok temu. Chciałam się rozwijać i pomagać jednocześnie - opowiada.

- Paczka to chrzest bojowy. Pierwszy raz w życiu zarządzałam grupą 30 osób, spełniliśmy marzenia ponad 30 rodzin z Krakowa! - cieszy się Kasia. Przyznaje, że to, co robi wymaga doskonałej organizacji czasu, ale dla niej nie istnieje słowo "niemożliwe".

Sieć hoteli i pomaganie ludziom

- Najważniejsza jest rodzina. Bez niej nie mogłabym połączyć życia domowego, pracy, studiów podyplomowych i miliona innych rzeczy, które ma do zrobienia kobieta - opowiada z entuzjazmem Renata, PR-owiec sieci hoteli, szczęśliwa mama i wolontariuszka projektu. - Dzięki mojemu mężowi Markowi i moim dzieciom potrafię! - dodaje radosnym głosem.

Renia mimo licznych aktywności ciągle się uśmiecha, zaraża pozytywną energią. Dzieci Kuba i Martynka są na bieżąco informowane o tym, co dzieje się w życiu ich mamy. - Kiedy zabierzesz nas do Paczki? - pytają zniecierpliwione. Kobieta podkreśla, że robi wszystko, by jej dzieci zostały dobrymi i wrażliwymi ludźmi.

Świat nie kończy się na jednej zabawce

- Nie mogę pozwolić, by ich świat kończył się na jednej zabawce, żeby w tym zmaterializowanym świecie były obojętne na biedę, która jest tuż obok - opowiada. W Paczce urzekło ją to, że konkretny człowiek i jego potrzeby są na pierwszym miejscu. - To zgodne z moją filozofią wychowania - zapewnia.

Przed podjęciem decyzji o zaangażowaniu się w wolontariat Renia zorganizowała rodzinną naradę. Mąż obiecał przejąć część obowiązków domowych, Martynka zadeklarowała pomoc w rozdawaniu ulotek, a Kuba jest najmłodszym uczestnikiem spotkań wolontariuszy. - Chcę wychowywać moje dzieci do wartości i wiem, że najlepiej trafić do nich własnym przykładem - dodaje Renia.

Szczęście w oczach 11 dzieci

Marlena na co dzień jest studentką, doktorantką, reporterką, liderką charytatywnego projektu i wielbicielką tanga argentyńskiego. To wulkan energii, bardzo szybko wypowiada słowa, ale to zrozumiałe, bo ma wiele do przekazania. Starannie określa cele i stara się doceniać wszystko, co udaje się jej osiągnąć. - Cieszę się z tego co mam, zamiast narzekać na to, czego mi brakuje - opowiada, że to jej recepta na bycie szczęśliwą.

Wystarczy na nią spojrzeć, by nie mieć wątpliwości, że jest szczęśliwa. - Szlachetna Paczka to dla mnie radość 13-osobowej rodziny. Nie zapomnę nadziei w oczach rodziców tej jedenastki dzieci! - opowiada Marlena.

Motywować męża

- W tym roku stworzę rejon Szlachetnej Paczki w Przeworsku - informuje z radością. - To moje miasto rodzinne, wiem, że mieszkają tam ludzie, którzy potrzebują pomocy i impulsu do zmian. Chcę im ten impuls dać, wiem, że dzięki Paczce jest on możliwy - dodaje. Wszyscy znajomi Marleny są już zaangażowani w projekt. - Staram się zarażać rodzinę i przyjaciół wszystkim tym, w co sama się angażuję. Dlaczego mieliby nie czuć tej radości, którą ja czuję? - pyta z uśmiechem.

86 proc. wolontariuszy Szlachetnej Paczki to kobiety. Silne, ambitne i nieobojętne. Motywują do działania swoich mężów, przyjaciół i rodziny. W 2010 roku Szlachetna Paczka pomogła ponad 8000 rodzin, dotarła do nich nie tylko z pomocą materialną, ale z sygnałem i motywacją do zmian.

W tym roku chce powtórzyć ten wynik. Projekt działa na zasadzie 1 na 1 na 1, konkretny wolontariusz i konkretny darczyńca wspierają konkretną rodzinę. W zależności od tego, ilu wolontariuszy włączy się w projekt, do tylu rodzin tej zimy dotrą szlachetne paczki.

Rekrutacja dla wolontariuszy trwa, można zgłosić się za pośrednictwem strony: www.superw.pl

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas