Inwazja futerkowych terrorystów. Atakują nawet ludzi
Swoim wyglądem zazwyczaj wzbudza sympatię i kojarzony jest z miłym, śmiesznym, pluszowym zwierzakiem, jednak jego prawdziwa natura jest zgoła inna. Niszczy plony, pałaszując owoce i warzywa, wspina się na drzewa, pożerając pisklęta ukryte w gniazdach, a niekiedy atakuje nawet ludzi. Szop pracz, bo o nim mowa, na ogromną skalę zadomowił się w województwie lubuskim, a tamtejsi mieszkańcy nie maja już złudzeń – to prawdziwa inwazja tego szkodnika!
Szop - futerkowy terrorysta
Widujemy go w kreskówkach dla dzieci i w ich pokojach, gdzie służy jako maskotka do zabawy. I choć w mniemaniu większości ludzi jest uroczym i niegroźnym stworzeniem, to w rzeczywistości sprytny i inteligentny szop stanowi ogromne zagrożenie dla ekosystemu.
Szopy przywędrowały do Polski z Niemiec, a jeszcze wcześniej u naszych zachodnich sąsiadów przywieziono je z Ameryki Północnej, skąd właśnie pochodzą. W 1934 r. Niemcy podjęli pierwszą próbę wypuszczenia szopów na wolność celem wzbogacenia tamtejszej fauny w kontekście łowiectwa. Nikt wtedy nie przypuszczał, że ten niezwykle inwazyjny i groźny gatunek stanie się solą w oku nie tylko samych Niemców, ale i innych krajów Starego Kontynentu.
W Polsce szopy pojawiły się po raz pierwszy w latach 50. ubiegłego stulecia i występowały głównie na zachodzie kraju. Na przestrzeni lat ssak tak bardzo zaczął się rozmnażać, że stał się prawdziwą plagą, a z uwagi na fakt, że nie ma naturalnego wroga, który mógłby jego populację, stał się ogromnym zagrożeniem dla innych gatunków zwierząt.
Szop jest wszystkożerny, doskonale wspina się po drzewach i dobrze radzi sobie w wodzie. Ten futrzany terrorysta wyjada pisklęta z gniazd, poluje na kolonie rybitw i mew, siejąc prawdziwe spustoszenie. Jego dieta składa się w 40 proc. bezkręgowców, 33 proc. roślin i w 27 proc. z kręgowców. Nie pogardzi rybą czy skorupiakiem. Zwierzę stanowi również zagrożenie dla człowieka - roznosi choroby zakaźne i pasożytnicze. Tężec, wścieklizna, listerioza - to tylko niektóre z nich. Zdarzały się również przypadki, kiedy szopy próbowały atakować ludzi.
Na zachodzie bez zmian
Naładowane dubeltówki, setki rozmieszczonych pułapek - jednak ani celne oko myśliwego, ani rozstawione klatki nie eliminują szopiego problemu. W lubuskiem, gdzie szopów jest najwięcej, mówi się już o prawdziwej inwazji tego szkodnika.
Szopy czują się tam już tak pewnie, że podchodzą do zabudowań, gdzie niszczą tamtejsze plony. Na domiar złego jest to gatunek niezwykle sprytny i inteligentny, dlatego próba zneutralizowania tego szkodnika przypomina obecnie bardziej zabawę w chowanego, z której w większości przypadków zwycięsko wychodzi szop.
Warto zobaczyć: Dlaczego kot podgryza? Chce ci przekazać ważną wiadomość
Populacja szopa na zachodzie Polski jest ogromna i na tę chwilę nie ma skutecznego sposobu na jej zmniejszenie. W zeszłym roku na Ziemi Lubuskiej odstrzelono ponad 2 tysiące szopów, kilkaset wpadło pod koła samochodów. A to przecież kropla w morzu...
Polskie prawo pozwala bowiem na polowanie na te zwierzęta. Problem w tym, że myśliwi robią to niechętnie. Anonimowo przyznają, że to się po prostu nie opłaca. Koszty naboju i konieczność późniejszej utylizacji zwierzęcia są zbyt duże. Poza tym myśliwi nie mogą strzelać w sąsiedztwie zabudowań. A to właśnie coraz częściej w pobliżu domów żyją te zwierzęta
W lubuskiem widok szopów na ulicach wsi, miast czy miasteczek już prawie nikogo nie dziwi. Koty, psy i szopy wpisały się w tamtejszy krajobraz, choć te ostatnie nie są tam mile widziane przez mieszkańców i nie można się temu dziwić.
W Słubicach szopy są widywane od lat. Sama chodząc z psem na spacer po wałach, już kilkukrotnie natknęłam się na te zwierzęta. Raz, kiedy buszowały w śmietnikach. Drugi raz wywęszył je pies, który szczekał na drzewo. Po podświetleniu miejsca latarką zobaczyłam świecące się oczy i trzy szopy na konarach. Zdarza się również zauważyć przejechane zwierzę tuż przy drodze w mieście. Myślę, że widok szopów w Słubicach już nikogo nie dziwi
Sposób na szopa
Ogrodzenie
Nie ma jednego, skutecznego sposobu na odstraszenie szopów, ale istnieją rozwiązania, dzięki którym możemy zminimalizować ryzyko pojawienia się niechcianego gościa w naszym ogrodzie. Przede wszystkim powinniśmy zadbać o ogrodzenie posesji, na którą przedostają się szopy. Należy jednak pamiętać, że zwierzę doskonale potrafi się wspinać, dlatego dobrym rozwiązaniem jest zamontowanie ogrodzenia elektrycznego.
Czytaj także: Wybrano najbrzydszego psa świata. Zasłużył na to miano?
Jeśli szop nie przedostanie się przez ogrodzenie za pomocą wspinaczki, z pewnością spróbuje przekopać się pod ziemią. W związku z tym trzeba mieć na uwadze, że tylko ogrodzenie osadzone na zakopanych fundamentach pokrzyżuje szopowi przejście na drugą stronę.
Amoniak
Inną metodą na odstraszenie szopów jest użycie amoniaku, za którym te zwierzęta nie przepadają. W newralgicznych miejscach, przez które na posesję przechodzą szopy, należy rozłożyć kilka szmat nasączonych amoniakiem. Warto je również umieścić w pojemnikach na śmieci, do których często zaglądają zwierzęta w poszukiwaniu resztek jedzenia.
Pieprz cayenne
Przygotowanie roztworu, dzięki któremu zniechęcimy szopy do ich niezapowiedzianych wizyt jest bardzo szybkie i proste. Do pojemnika z czterema litrami wody wsypujemy pieprz cayenn i wszystko dokładnie mieszamy. Roztwór przelewamy do butelki z dozownikiem i całość rozpylamy w miejscu, w którym najczęściej przechodzi szkodnik. Roztworem można również nasączyć szmatki i rozmieścić jej jak w przypadku sposobu z amoniakiem.
Pułapki
Skutecznym rozwiązaniem na szopy jest zainstalowanie specjalnej pułapki, która zwabi zwierzę umieszczonym w środku pożywieniem. Po złapaniu szopa absolutnie nie należy go dotykać. Wówczas najlepszym rozwiązaniem jest skontaktowanie się z eko-patrolem straży miejskiej, która wskaże miejsce, do którego bezpiecznie dla nas i zwierzęcia może oddać szopa.