Jak będzie wyglądał pogrzeb królowej Elżbiety II? Przygotowania trwają od dawna
Królowa Elżbieta II nie żyje. Jak przekazał pałac Buckingham, odeszła w spokoju, otoczona rodziną. Miała 96 lat. Na tę smutną chwilę brytyjski dwór przygotowywał się od dawna, opracowując scenariusz ostatniego przekonania królowej. O jego szczegółach pisał Marek Rybarczyk w książce "Elżbieta, Filip, Diana i Meghan. Zmierzch świata Windsorów". Poniżej przypominamy jej fragment.
Zdarzały się fake newsy puszczane w internecie, które natychmiast rozprzestrzeniały się jako virale, ale zwykle ich autorami byli dziennikarze, i to wcale nie ci z tabloidów. Nawet pracownicy BBC wypuszczali w świat takie dziennikarskie kaczki. Zawodziła po prostu technika komputerowa i to, co miało być tylko treningiem, przedostawało się do publicznej wiadomości. Lektorzy i dziennikarze BBC przechodzą regularnie ćwiczenia na wypadek operacji „London Bridge is down”. Zdanie „Most londyński wali się” to fragment dziecięcej rymowanki. Oznacza w kodzie rządowym śmierć monarchini. Tę informację jako pierwszy – od lekarzy opiekujących się królową przez prywatnego sekretarza monarchini - otrzyma brytyjski premier. Potem przyjdzie etap powiadamiania o odejściu głowy państwa rządów Wspólnoty Narodów. Wreszcie oficjalną depeszę nada brytyjska agencja prasowa Press Association (PA).
Kilkanaście sekund później ta tragiczna wieść obiegnie cały świat, przekazana będzie także w stary tradycyjny sposób: ubrany na czarno lokaj wywiesi na bramie pałacu Buckingham oficjalną notę. Żółty sztandar królewski spuszczony zostanie do połowy masztu. Kilka lub kilkanaście godzin później z mową tronową do narodu wystąpi następca Elżbiety, Karol. Kiedy książę zostanie oficjalnie obwołany królem, żółte sztandary w Windsorze, Sandringham i pałacu Buckingham zostaną podniesione na parę godzin. "Nie żyje król! Niech żyje król!". Na odejście królowej gotowy jest już od dawna cały medialny świat.
Gazety, takie jak londyński "The Times", "Guardian" czy "The Economist", mają przygotowane tuziny zdjęć i artykułów. Tak by za naciśnięciem guzika, po dopisaniu garści szczegółów, mogły wypuścić wydania specjalne, które będą się sprzedawać w setkach tysięcy. Na ekranach telewizorów nadawany będzie hymn brytyjski na tle łopoczącego sztandaru królewskiego i narodowego (tak było przez parę godzin rankiem 31 sierpnia 1997, kiedy ogłoszono śmierć księżnej Diany). Pogrzeb królowej, zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach (i zaaprobowany przez nią samą), jest regularnie ćwiczony w Londynie pod osłoną nocy. Dzieje się tak od kilkunastu lat.
Ale przecież tak naprawdę nikt nie jest na nic gotowy. A chwila, gdy nadejdzie ta wiadomość, jest wypierana ze świadomości. "Dla Anglików śmierć Elżbiety będzie wydarzeniem, którego głębszy skutek emocjonalny trudno przewidzieć" - pisze w biografii monarchini Paola Calvetti.
Ogromny żal będzie tym samym żalem, którzy przeżywa każdy człowiek, wspominając swoją młodość lub decydujące chwile życia. Nie da się do niczego wrócić ani przeżyć jeszcze raz. A Elżbieta i jej monarchia była dziwnym tworem, który zapewniał nam skrawek stałości w burzliwej historii XX i początków XXI wieku. Dawał poczucie, że świat może gonić jak szalony, ale jest ktoś, kto się nigdy nie zmienia - brytyjska królowa, osoba tak popularna i "oczywista", że wielu Polaków, Włochów czy Chińczyków mówi o niej bez dookreślania, że chodzi o głowę Zjednoczonego Królestwa. Jej śmierć będzie wstrząsem nawet w epoce wygasania epidemii koronawirusa, która zabiła przedwcześnie tysiące Brytyjczyków. Tak jak kiedyś odejście Diany - przypomni o śmiertelności, której nie potrafią uniknąć nawet najpotężniejsi tego świata.
Skończy się magiczne przedstawienie naszej cywilizacji - wraz z królową wyzionie ducha "ostatnia prawdziwa monarchia Zachodu". Model nowej będzie z pewnością inny, gdy zabraknie szefowej "firmy". Elżbieta II pozostawi królestwo silniejsze niż kiedykolwiek, z trzema pokoleniami gotowymi kolejno do przejęcia tronu. Z pewnością jednak, żeby przetrwać, nowa monarchia będzie musiała być bliższą poddanym, bardziej demokratyczną i... słabszą. Zachowa też wpływy niemal wyłącznie symboliczne. Znikną lokaje w specjalnych mundurach, stojący przy drzwiach pałacu Buckingham, dygający na widok królowej i chodzący tyłem... XIX-, a być może XVIII-wieczny monarszy świat Elżbiety, przechowany w jakiejś bańce czasu w sercu nowoczesnej metropolii, zostanie gwałtownie otwarty na XXI wiek. Będzie uproszczony, zredukowany. Książę Karol wystąpił już z propozycją, by pałac Buckingham i ogrody, w których spoglądały z pagórka na świat poza murami pałacu malutka Elżbieta i Małgorzata, zmienić w muzeum i ogólnodostępny park, pobierając słoną cenę za bilety.
Na naszych oczach coś się znów bezpowrotnie kończy. Zapada zmierzch epoki.
Fragment pochodzi z książki "Elżbieta, Filip, Diana i Meghan. Zmierzch świata Windsorów" autorstwa Marka Rybarczyka. Więcej o książce przeczytasz TUTAJ
Przekaż 1% na pomoc dzieciom - darmowy programTUTAJ>>>