"Mogła być miłość, ale wybrał komputer". Wasze najgorsze walentynki

Jedni czekają na ten dzień z utęsknieniem, inni uważają go za niepotrzebne, komercyjne święto. Walentynek nie trzeba specjalnie celebrować, jednak dużo par wykorzystuje ten dzień, by pobyć z drugą połówką. Niestety, nie zawsze wyobrażenia co do dnia zakochanych się ziszczają. Co zrobić, kiedy walentynkowa komedia romantyczna zamienia się w horror? Oto wasze historie najgorzej spędzonych walentynek.

Oto wasze historie najgorzej spędzonych walentynek
Oto wasze historie najgorzej spędzonych walentynek123RF/PICSEL

Nawet jeśli nie obchodzicie walentynek, to niemiła sytuacja, która zdarzy się w ten dzień, może zaboleć podwójnie. Wszyscy wokół emanują miłością, a wy pokłóciłyście się z partnerem? Dlatego przykre historie, które wydarzyły się w ten dzień, zapamiętamy na długo.

Eks walentynka w roli głównej

Ola na drugi dzień po walentynkach miała egzamin na studiach. W związku z tym wiedziała, że walentynki nie będą dla niej wyjątkowo romantyczne. Okazało się jednak, że może oprócz przyswajania wiedzy, uda się jej spędzić to święto w chociaż trochę miły sposób. Facet, za którym szalała, zgodził się jej potowarzyszyć w nauce. Jak się szybko okazało, nie w taki sposób jak to "towarzyszenie’’ wyobrażała sobie Aleksandra. Zamiast studenckiego flirtu, dostała sesję gamingową z jej miłością w roli głównej. Obiekt westchnień postanowił włączyć laptopa i poflirtować nie z Olą, a z koleżanką z gry.

Żadnego pożytku z niego nie było ani przy randkowaniu, ani przy pomocy w nauce
przyznaje Ola

Kiedy pilnie uczyła się do testu, a jej gość emocjonował się komputerową rozgrywką, zadzwonił do niego telefon. Okazało się, że właśnie w walentynki postanowiła mu o sobie przypomnieć jego była dziewczyna i wykorzystać ten dzień do zaproszenia go na "herbatkę".

- Poprosiłam go, żeby ten wieczór spędził ze mną, ale po tym telefonie powiedział, że w tym wypadku nie wie, co zrobi. I sobie pojechał. Tego, czy u niej był, nie wiem do dziś — przyznaje. Zaraz po wyjściu kolegi, do Oli odezwał się jej najlepszy przyjaciel, składając jej życzenia walentynkowe. Będąc złą po nieprzyjemnej sytuacji związanej z jej sympatią, zamiast podziękować, odpisała mu tylko: "nie wierzę w to święto". Teraz przyznaje, że do dziś żałuje, że wpatrywała się ślepo w faceta, który wybrał eks, zamiast potraktować lepiej swojego najbliższego kumpla.

"Żadnego pożytku z niego nie było ani przy randkowaniu, ani przy pomocy w nauce" - opisuje swoją randkę Ola
"Żadnego pożytku z niego nie było ani przy randkowaniu, ani przy pomocy w nauce" - opisuje swoją randkę Ola123RF/PICSEL

Na dwa fronty

Anita w walentynki była singielką. W związku z tym nie planowała spędzać ich w romantyczny sposób. Kolega (również singiel) zaproponował jej, że mogą razem wyjść coś zjeść. Zgodziła się, bo myślała, że takie wyjście rozumie on jako koleżeńskie spotkanie. Kiedy podjechał pod jej dom, lekko się zdziwiła, ponieważ w ręce trzymał bukiet kwiatów. "Kwiaty zawsze miło dostać" - pomyślała i wsiadła do samochodu.

Dojechali na miejsce, rozsiedli się i zaczęli przeglądać menu, kiedy podszedł do nich kelner. Anita podniosła wzrok znad karty i nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Kelner okazał się być Kubą, facetem, z którym jeszcze niedawno się spotykała. Schowała głowę za menu i wykrzyknęła tylko, że poprosi sok. - Wiedziałam, że muszę zachować zimną krew - przyznaje. Postanowiła więc, że zmierzy się z tą sytuacją. Kiedy kelner przyniósł jej napój, nie ukrywała się już i udało się im spotkać wzrokiem. Niestety, wytrąciło ją to z równowagi i popchnęła szklankę z napojem, która niefortunnie wylądowała na jej białych spodniach. Kuba raczej nie przejął się tym, że spotkał ją z innym mężczyzną, jednak wypadek sprawił, że podjęła decyzję o powrocie do domu.

Czułam się jak największy pajac, a do tego okazało się, że kolega wcale nie chciał być moim kolegą, tylko kimś więcej
Anita
Po tej sytuacji Anita chciała zapaść się pod ziemię
Po tej sytuacji Anita chciała zapaść się pod ziemię123RF/PICSEL

Niesprzyjająca aura walentynek

Każdy z nas miewa pecha. Kiedy jednak jego konsekwencje psują nam zaplanowany i wyczekiwany dzień, może to być wyjątkowo przykre doświadczenie. Tak właśnie było podczas walentynek Moniki.

- Bardzo się cieszyłam na walentynki, było to moje pierwsze święto zakochanych spędzone z kimś więcej niż kolegą - z chłopakiem z którym spotykałam się od prawie roku - zaczyna Monika. - Kiedy zamiast róż, czy tulipanów dostałam bukiet chryzantem wyglądający, jak ukradziony z cmentarza, już powinna zaświecić mi się czerwona lampka. Usprawiedliwiłam Pawła, bo mało który facet zna się na kwiatach - tłumaczy.

Wybraliśmy się na burgery. W tamtym czasie było u nas krucho z finansami, dlatego stwierdziłam, że burgerownia będzie dobrym pomysłem. Okazało się, że Paweł nie wybrał zwykłego fast-foodu, ale jedną z najlepszych i najdroższych restauracji w mieście ."No cóż, trudno" - pomyślałam i wybrałam najtańszą pozycję z menu. Mój partner chyba postanowił, że skoro są walentynki, to sobie pofolguje, bo zamówił burgera z antrykotu, czyli najdroższą opcję w całej karcie. Kiedy zjedliśmy, okazało się że nie wziął ze sobą karty bankomatowej, więc musiałam zapłacić za nas dwoje, a że była to końcówka miesiąca, prawie wyczyściłam konto z  pieniędzy. Humor już wtedy mi się popsuł, bo oczami wyobraźni widziałam siebie pożyczającą gotówkę od rodziców, czego bardzo nie lubię .

Wysoki rachunek za kolację opróżnił konto Moniki
Wysoki rachunek za kolację opróżnił konto Moniki123RF/PICSEL

- Rozchmurzyłam się jednak, kiedy Paweł znalazł w kurtce jakieś dawno zapomniane pieniądze, zaproponował zmianę miejsca na naszą ulubioną knajpę i zobowiązał się postawić piwo. Tak też zrobiliśmy. Na miejscu okazało się, że transmitują mecz, więc lokal był wypełniony spoconymi Anglikami dopingującymi swoja drużynę. Zamiast zmienić miejsce, siedzieliśmy w takim towarzystwie, popijając piwo i wysłuchując krzyków turystów. W końcu wyprosiłam u niego powrót do domu, ale złapał nas potworny deszcz. Paweł się wkurzył, że odciągnęłam go od piwa, a niepogoda spotęgowała jeszcze jego zły nastrój, więc w domu pokazał "focha", poszedł spać na kanapę i całą winę zwalił na mnie. Kolejne walentynki spędziliśmy już osobno - wyznaje.

Kłamstwo ma krótkie nogi - szczególnie w walentynki

Kto z nas nigdzy nie nagiął prawdy? Drobne kłamstewka w związku najczęściej sobie wybaczamy, co najwyżej chwilowo gniewając się na drugą połówkę. Kiedy jednak nasza nieszczerość może skrzywdzić drugą osobę, skutki znacznie trudniej wybaczyć.

Kiedy Tomek planował walentynki ze swoją eks, wyobrażał sobie, że razem spędzą nastrojowy wieczór. Najpierw postanowił zabrać Kamilę do escape roomu, a później do ekskluzywnej restauracji z sushi. Walentynki wypadały wtedy w środku tygodnia, więc wyszedł wcześniej z pracy, aby wszystko zaplanować. Wynajął cały lokal, żeby w rozrywce nikt im nie przeszkadzał. Zarezerwował stolik w restauracji, kupił prezent i kwiaty. O randce powiedział Kamili kilka dni wcześniej, żeby zarezerwowała sobie na nią czas. Około szesnastej podjechał pod dom swojej ówczesnej dziewczyny i zabrał ją na miejsce.

- Bardzo się cieszyłem, że będziemy mieli trochę czasu dla siebie, sam na sam. Obydwoje dużo pracowaliśmy, więc nieczęsto mieliśmy możliwość wyjść gdzieś razem. Zawsze chciałem zabrać Kamilę do escape roomu, a sushi uwielbiamy obydwoje, więc uważałem, że taki wypad na pewno się jej spodoba. Niestety chyba miała inne priorytety - tłumaczy. Już kiedy wsiadła do samochodu, Tomek czuł, że coś jest nie tak - cały czas patrzyła w telefon, odpowiadała na jego pytania półsłówkami. - Myślałem, że pisze z kimś z pracy, tak też zresztą mi powiedziała. Jako, że dla mnie praca też jest ważna, pozwoliłem jej na to - twierdzi. W pokoju zagadek bawili się całkiem dobrze, ale, jak przyznaje Tomasz, Kamila wydawała się być myślami gdzieś indziej.

Gdyby nie to, że na wejściu musieliśmy oddać telefony, to pewnie dalej byłaby wpatrzona w smartfon
wyjaśnia

Kiedy udało im się ukończyć zadanie, podeszli do szatni, by odebrać swoje rzeczy. Wtedy do Kamili zadzwonił telefon. Dziewczyna wybiegła z lokalu, żeby go odebrać. - Podeszła do mnie i powiedziała, że dzwoniła do niej siostra. Rozchorowała się, a że ma męża na delegacji, potrzebowała pomocy z dziećmi. Oczywiście zgodziłem się na to, by do niej pojechała, nawet ją tam zawiozłem. Mimo tego, trudno ukryć, że było mi przykro, że moja wyczekiwana randka skończyła się w połowie. "Czego się nie robi dla rodziny" - pomyślałem wtedy, tłumacząc sobie w głowie to, dlaczego zaraz zasiądę do romantycznej kolacji sam - dodaje. 

Starania Tomka poszły na marne - partnerka wolała go okłamać, niż spędzić z nim czas
Starania Tomka poszły na marne - partnerka wolała go okłamać, niż spędzić z nim czas123RF/PICSEL

Na drugi dzień rozczarowanie go opuściło i prawie zapomniał o tych nieudanych walentynkach. Pomiędzy Tomkiem a Kamilą wszystko się układało, dopóki nie odwiedził jej rodziców. Przypadkowo dowiedział się od nich, że tamtego dnia Kamila wcale nie została poproszona przez swoją siostrę o pomoc w opiece nad dziećmi, a zaproszona na imprezę do koleżanki, z której w dodatku nie wróciła na noc. Zostawiła go samego w walentynki, okłamując. Gdy to z nią skonfrontował, okazało się, że nie było to jej jedyne kłamstwo. Jej walentynkowe oszustwo w końcu ją pogrążyło i przekreśliło ich związek. - Nie umiałbym być w związku z kimś, kto na każdym kroku mnie oszukuje. Już wolę spędzać walentynki sam - dodaje Tomek.

Kiedy obowiązki biorą górę. Walentynki z rybkami

- Mając dzieci trudno znaleźć czas na chwilę odpoczynku, nie mówiąc już o jakichś romantycznych momentach z partnerem - przyznaje Aga.  - W ostatnie walentynki uparłam się, że spędzimy wieczór sam na sam z mężem. Od kilku lat nie było mowy o żadnym wyjściu, bo trzeba było się zajmować dziećmi. Dlatego postanowiłam - spakowałam maluchy  i zawiozłam pod opiekę babci.

Zaplanowała dla nich romantyczną kolację, ale potrzeba porządków była silniejsza
Zaplanowała dla nich romantyczną kolację, ale potrzeba porządków była silniejsza123RF/PICSEL

Kiedy już dom był pusty, zabrałam się do przygotowywania obiadu na romantyczne popołudnie z partnerem - relacjonuje. W trakcie gotowania makaronu, Agnieszce przypomniało się, że nie pamięta, kiedy ostatnio czyściła akwarium z rybkami. Stwierdziła, że przy gromadzie dzieci nie prędko znajdzie czas na umycie zbiornika, więc zabrała się do roboty.

Myślałam, że zejdzie mi maksymalnie dwie godzinki, jednak ostatecznie skończyłam po pięciu
wyznaje Agnieszka

- Mąż wrócił z pracy i spędził czas sam z piwem i ugotowanym obiadem przed telewizorem, a ja do późna grzebałam w błocie i odchodach rybek. Przynajmniej ukochany nie narzekał - dodaje z uśmiechem na ustach.

"Na zdrowie": Gruszka miłosna, jajo krzewiaste, bakman, czyli... bakłażanInteria.tv
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas