Nie chcę rodzić naturalnie...
Polki coraz częściej rodzą przez cesarskie cięcie tylko i włącznie dlatego, że boją się bólu i nie chcą się męczyć.
Cesarka stała się modna. W taki sposób rodzi się u nas już prawie 30 proc. dzieci. To sporo więcej w porównaniu choćby z latami 80., kiedy to cesarką kończyło się nieco powyżej 10 procent ciąż.
Oficjalnie cesarskie cięcie wykonuje się tylko wtedy, gdy istnieją wskazania medyczne. Jest to zabieg ratujący zdrowie i życie dziecka lub matki, m.in. wtedy gdy grozi zamartwica płodu albo gdy dziecko jest duże, a matka bardzo szczupła i niska.
Z porodu siłami natury rezygnuje się też w przypadku matki z poważnymi wadami wzroku, schorzeniami neurologicznymi lub ortopedycznymi (np. dysplazją stawów). Cesarskie cięcie wykonuje się również kobietom po 40. roku życia z tzw. złą przeszłość położniczą ( np.wcześniej nie mogły donosić ciąży).
Te medyczne przesłanki nie przekonują jednak wszystkich kobiet zgłaszających się na porodówki. Coraz więcej z nich chce cesarki dla wygody i bez wysiłku, przez które przechodzi się przy rodzeniu w sposób naturalny. Ból i zmęczenie przy porodzie nie mają dla takich zwolenniczek cesarki najmniejszego sensu, a argument, że tysiące kobiet tak rodziło i rodzi - nie do przyjęcia.
Cesarskie cięcie na życzenie ciężarnej bez wskazań medycznych wykonuje się głównie w prywatnych klinikach położniczych. Robią je także lekarze w szpitalach publicznych, choć oficjalnie się do tego nie przyznają. Za odpowiednią opłatą (od 3-4 tys. zł do nawet 8 tys. zł) można nie tylko uniknąć bólu, ale nawet ustalić dokładny termin porodu w najbardziej dogodnym dla siebie czasie.
Tymczasem wbrew wielu opiniom, cesarskie cięcie wcale nie jest najlepszym rozwiązaniem porodu. Niesie ze sobą ryzyko komplikacji i późniejszych powikłań jak każda poważna operacja. Kobiety po cesarskim cięciu znacznie dłużej dochodzą do siebie niż te po porodzie naturalnym. Podnoszą się z łóżka często dopiero po kilku dniach, narzekają na ból w okolicach rany po cięciu i ciągnące szwy. Co więcej, cesarka nie jest też wcale idealna dla dziecka, które zostaje tak gwałtownie wyrwane z organizmu matki. Dzieci po porodzie siłami natury może i mają mniej kształtne główki, ale za to są bardziej energiczne i lepiej ssą pierś.