Od Atkinsa do bezpłodności
Dieta Atkinsa pojawiła się jako dieta-cud, po której w 10 dni można było zmienić rozmiar ubrań na mniejszy o 1-2 numery. Teraz jednak coraz częściej łączy się ją z kobiecą bezpłodnością.
Istnieją bowiem uzasadnione obawy, iż ten rodzaj odżywiania obniża u kobiety szanse na zajście w ciążę.
Amerykańscy naukowcy przetestowali płodność samic myszy, którym na 4 tygodnie przed zapłodnieniem podawali pożywienie o różnej zawartości białka - 14% lub 25%. Wyniki były zdumiewające - tylko z 65% embrionów myszy o diecie wysokobiałkowej wykształciło się potomstwo, podczas gdy to samo miało miejsce u 81% embrionów myszy o diecie niskobiałkowej.
To szokujące odkrycie dla tych, którzy w codziennym jadłospisie mają od 16 do 35% białka. Istnieje ryzyko, iż w pogoni za szczupłą sylwetką niektóre panie mogą spożywać dziennie do 35% białka (a to już powyżej limitu).
Rzecznicy Atkinsa śmiało odpierają argumenty przeciwników, podpierając się przykładami takich sław, jak Renee Zellweger czy Geri Halliwell, dla których swego czasu nie istniało nic poza dietą Atkinsa.
Niejednokrotnie jednak ludzie zapominają lub nie wiedzą, że będąc na diecie Atkinsa nie są zwolnieni z obowiązku dostarczania organizmowi pięciu porcji warzyw i owoców dziennie.