Oferta Biedronki rozwścieczyła klientów. Poszło o cenę masła. "Skandal"
Oprac.: Aleksandra Tokarz
Kostka masła za 2,99 zł stała się główną bohaterką wielkiej promocji w Biedronce. Wkrótce została jednak również obiektem wyładowania słownej wściekłości. Sieć sklepów mocno rozzłościła swoich klientów oferowaną promocją, którą wielu nazywało „absurdem”. Niedługo później zrobiło się jeszcze gorzej. Klienci ostatecznie nie mogli bowiem nabyć masła w promocyjnej cenie, a od kasy odchodzili mocno wzburzeni. „Skandal” – twierdzą.
Spis treści:
"Co za absurd". Klienci Biedronki przecierali oczy ze zdumienia
Poniedziałkowa promocja Biedronki rozgrzała klientów dyskontu do czerwoności. Tym razem jednak w nieco gorszym tego słowa znaczeniu. Kiedy w aplikacji pojawiła się informacja o specjalnej ofercie - możliwości zakupu masła extra "Mleczna Dolina" za 2,99 zł, wielu szybko zaczęło planować poniedziałkowe zakupy. Pojawił się jednak mały haczyk. Aby skorzystać z promocji do koszyka trafić musiało aż 10 kostek.
"Co za absurd! To się w głowie nie mieści! Masło w Biedronce 2,99 zł, gdy kupisz 10 sztuk! Czy to hurtownia? Do kogo ta oferta jest kierowana? Do firm?" - pytała poirytowana klientka w mediach społecznościowych.
Biedronka pospieszyła z wyjaśnieniami. "Z promocji można skorzystać, ale nie trzeba. Przypominamy też, że masło można mrozić. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o niemarnowaniu żywności, zapraszamy na naszą stronę" - poinformowano.
Wkrótce zrobiło się jednak jeszcze gorzej. Ta promocja rozwścieczyła bowiem klientów podwójnie. Kiedy z samego rana ruszyli do sklepów, wykładając kolejno na taśmy dziesięć paczek masła - ilość konieczną, aby zapłacić nieco mniej, wkrótce mogli jedynie wzdychać z zawodem. Wszystko przez błąd aplikacji.
Stosy masła piętrzyły się przy kasach. "Promocja nie przechodzi"
O podobnej sytuacji alarmuje nas jedna z czytelniczek. Jak tłumaczy, na zakupy wybrała się tuż przed pracą, kiedy w sklepie świeciło jeszcze pustkami. Zadowolona, z koszykiem pełnym masła, ruszyła do kasy. - Coś tknęło mnie już w kolejce, bo przy taśmie piętrzyły się stosy odłożonych już maseł. Ale pomyślałam, że może ktoś nie doczytał, że w tym konkretnym przypadku trzeba skorzystać z aplikacji i dlatego nie mógł wykorzystać promocji - tłumaczy pani Jadwiga.
- Jak tylko przyszła moja kolej kasjer od razu poinformował: "Promocja nie przechodzi. Taniej może pani kupić co najwyżej trzy". Starałam się dać nieco do zrozumienia, że zgodnie z prawem, kiedy informacja o promocji i niższej cenie znajdowała się zarówno w aplikacji, jak i "namacalnie" na karteczkach w lodówkach z masłami, powinnam nabyć je w wywieszonej tam cenie. Kasjer odpowiedział, że to wina systemu i nie są w stanie nic zrobić. Proponował, że mogę kupić kolejne trzy z kartą Biedronki, ale wtedy ich cena będzie i tak o złotówkę wyższa. Nie zależało mi tak bardzo więc odpuściłam - dodaje.
"To jest skandal". Sieć sklepów Biedronka zabrała głos
Inni klienci byli jednak zdecydowanie bardziej wzburzeni. W sieci rozgorzała prawdziwa dyskusja. "Ogłaszacie promocję, która powinna działać prawidłowo już od pierwszych chwil otwarcia sklepu. Oczywiście jak się okazuje, promocja nie nalicza się i ludzie zostawiają przy kasach te dziesiątki kostek masła" - pisał w mediach społecznościowych jeden z klientów.
"To po prostu jest skandal. Nie dość, że trzeba kupić 10 sztuk masła, aby mieć rabat, to w kasie okazuje się, że ta promocja nie działa. Nie tylko u mnie nie weszła promocja, ale też u trzech klientów przede mną. Tak, wyświetliłam tę promocję w aplikacji - to ma być niezbędne do jej aktywacji" - dodała kolejna z klientek.
Wkrótce głos zabrała sieć sklepów Biedronka. W mediach społecznościowych poinformowano, że problemy przy naliczaniu promocji "nie powinny już występować", a aplikacja powinna działać normalnie. W praktyce oznaczało to, że jeszcze wieczorem klienci mogli skorzystać z prawowitej promocji na masło. Jeśli jednak ktoś, podobnie jak pani Jadwiga, wybrał się na zakupy z samego rana, mógł jedynie westchnąć z rozczarowaniem. Oferta była wyłącznie jednodniową.